niedziela, maja 09, 2010

W Japonii

Wyjechalismy 7 maja 2010 w nasza czwarta podroz do Japonii. Droga do Nagoi byla dluga. Z Marco lecielismy do Detroit. Tam bylo kilkugodzinne czekanie na samolot do Nagoi. Przylecielismy 8 maja wieczorem. Lot nad Atlantykiem byl nieco "burzliwy" poniewaz co rusz nami trzeslo. Ale zawsze moglo byc gorzej. Na lotnisku czekala nas mila niespodzianka. Wychodzimy z bagazami i kogo widzimy? Wsrod oczekujacych jest Junko Funaoka. Wielkie zaskoczenie i duza radosc!
Junko zabiera nas do restauracji na kolacje.


Potem zawozi nas taksowka do hotelu AU w Tokoname. Lokuje nas w hotelu i odjezdza do swego domu w Tsu!
Rano przyjezdza Taeko san.Bylysmy umowione. Taeko, poznalam w Hikone w 1992.Potem przeprowadzila sie do Itsuyamy w Gifu. Kiedy ze zlamana noga lezalam w szpitalu przyjechala by mnie odwiedzac. Kiedy wrocilam do Centrum, przyjechala ponownie. Pamietam, ze przywiozla dla nas lunch z deserem wlacznie.
Teraz opiekuje sie dwoma starymi kobietami; matka i ciotka.Ale i tym razem znalazla czas by sie z nami zobaczyc.


Na stacji w Nagoi pomogla Karolowi przy zakupie biletow ( prawie nikt nie mowi po angielsku) w wsadzila w Szinkansen jadacy do Maibary.
Tam na peronie czekala Michiko san. Bylismy wiec troche jak "paleczka" przekazywani z rak do rak. Kazdy kto znajdzie sie w kraju, ktorego jezyka nie zna, wie, jakie to szczescie byc taka "paleczka".
Z Michiko san wstapilismy do Haiwado po zakupy a potem na obiad do restauracji Coco's.

Z okien restauracji rozlega sie widok na jezioro Biwa i na ogrod. Nie moglismy przyjechac na czas "sakury" czyli w okresie kwitnienia wisni. Ale byl to rownie piekny sezon kwitnienia azalii.



Zanim podadza do stolu patrze za okno, z daleka widac zamek a niopodal ogrod. Tak. znowu jestesmy w Japonii.

Brak komentarzy: