wtorek, kwietnia 30, 2013

Chmury o zachodzie nad Zatoka Meksykanska


Kiedy patrze na chmury nieodmiennie  przypominam sobie wiersz Wislawy Szymborskiej.Nie znam bowiem zadnego innego  poety, ktory by tak trafnie opisal chmury i ich ulotnosc.



Chmury


Z opisywaniem chmur
musiałabym się bardzo śpieszyć
już po ułamku chwili
przestają być te, zaczynają być inne.

Ich właściwością jest
nie powtarzać się nigdy
w kształtach, odcieniach, pozach i układzie.

Nie obciążone pamięcią o niczym,
unoszą się bez trudu nad faktami.
Jacy tam z nich świadkowie czegokolwiek
natychmiast rozwiewają się na wszystkie strony.

W porównaniu z chmurami
życie wydaje się ugruntowane,
omal że trwałe i prawie że wieczne.
(...)
(Wislawa Szymborska fragm.wiersza "Chmury")











Dzisiaj kiedy spacerowalismy po  plazy przy zachodzie slonca pomyslalam, ze  chmury  nie tylko trudno opisac, ale takze trudno je sfotografowac.  Nie mozna powtorzyc tego samego ujecia. Chmury  plyna i zmieniaja swoje ksztalty i barwy.


niedziela, kwietnia 28, 2013

Wiosna, wiosna

Na Florydzie wiosna nie objawia sie tak "spektakularnie " jak w innych regionach Ameryki Polnocnej czy w Polsce. Dlaczego? Bo  na Florydzie caly rok cos kwitnie. Ale wiosna przynosi nowe kolory i stroi kwiatami inne drzewa.
Na Marco wiosne obwieszcza drzewo pokryte jaskrawo zoltymi kwiatami. Kwitnie przez dwa trzy tygodnie, a potem znow okrywa sie zielonymi liscmi.




Nasz  ogromny, budzacy  zainteresowanie kaktus "Peruviana" kwitnie pare razy do roku. Ale najobficiej kwitnie wiosna. Na zdjeciu zapowiedz kwiatow a takze jeden z "wczesniakow" Zakwitl ten "najblizej" slonca.



W naszym ogrodzie rosnie bardzo rzadki okaz . Cos co wyglada na skrzyzowanie palmy z kaktusem. Nazywa sie palma Madagaskar. Na wiosne pojawiaja sie lisytki tworzac "korone"
Po raz pierwszy te drzewa zobaczylam na Hawajach. Tuz po przylocie powitano slowami "Aloha "  zawieszajac piekne, kolorowe i pachnace wience z kwiatow plumerii. 



Wiosna zakwitaja tez cytryny. Jaka szkoda,  ze zdjecie nie ma zapachu!
Oleander jest dobrze znany i w Polsce. Hodowano go w doniczkach w mieszkaniach. Nie pamietam, by mowiono iz jego soki sa  trujace. Tu kazdy przestrzega przed niebezpiecznymi sokami tego pieknego krzewu.
Drzewo magnoli rosnie u sasiada. Kwiaty sa niezwykle piekne. Drzewo obsypane jest gesto paczkami i wieczorem przy swietle ksiezyca wydaje sie, ze ktos ustawil na nim biale swiece.Kwiat, ktory rozkwitl w ciagu dnia na noc tez sie zamyka.



niedziela, kwietnia 21, 2013

Dolina Ognia (Valley of Fire)



Czy można sobie wyobrazić, że ktos będąc niemal tydzień w Las Vegas , stolicy swiatowego hazardu, ani razu nie zasiadl  przy "jednorekim bandycie" czyli tzw. "slot machine", nie mówiąc o stolikach z ruletką czy pokerem?



Tak. My nie dalismy sie wciagnac do tej zabawy!



A pokusy wszedzie czyhaly.:jak nie  ruleta i poker , to wielkie sklepy a w nich wielkie MARKI swiatowe!








Jest wczesny ranek. Jedni spia po nocy spedzonej w Kasynie hotelu Harras. My zas nie bedziemy grac. Z zasady .

Pierwszego dnia po przylocie do Las Vegas, stolicy swiatowego hazardu wyjezdzamy na pustynie.


Po co wiec pojechalismy do Las Vegas? Na konferencje naukowa ( Karol) a oboje po to by znow powrocic na "Dziki Zachod". Pustynia Mohabi otacza miasto ze wszech stron. Las Vegas to wyspa, sztuczny twor wsrod pustynnego pejzazu.

Wybralismy sie do Doliny Ognia ( Valley of Fire) .








A tam...bylo pieknie, dziko, "egzotycznie". Dziele sie tym co zobaczylismy, ale wiem, ze zadne zdjecie nie jest w stanie przekazac urody i niezwyklosci Doliny Ognia .




Wiecej zdjec mozna zobaczyc w moim drugim blogu :
http://lidapelc.blogspot.com






























wtorek, kwietnia 16, 2013

Australijski Puls Polonii o "mojej" Poswiatowskiej

(...)
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.

I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
 (Julian Tuwim NAUKA)

Milo mi , kiedy mysle o tym , ze  " ludzie na drugiej polkuli " maja  mozliwosc czytac to o czym pisze . 
Stalo sie to mozliwe dzieki Internetowi , ale w tym przypadku , dzieki Redaktorce  pani dr Ernestynie Skurjat Kozek, ktora od lat prowadzi internetowa strone "PULS POLONII". Mam nadzieje, ze tym razem moj artykul trafi do tych, ktorzy, tak Pani Redaktor i ja , wspomnaja  czas spedzony na  lekturze wierszy Haliny Poswiatowskiej.  Wierze, ze powroci do nich pamiec  dawnych  wzruszen!
***
Czy wszystko pozostanie tak samo , kiedy mnie już nie będzie? ...A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci –zapomną.Nie łudźmy się przyjacielu, ludzie pogrzebia nas w pamieci równie szybko , jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość , wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie pozostanie po nich nawet puste miejsce...” pisała Halina Poswiatowska w „Opowieści dla przyjaciela”. Nigdy nie miałam okazji poznać Haliny Poświatowskiej osobiście, ale znałam Jej wiersze, znam też miejsca, z którymi była w jakimś sensie związana i o których pisała. Byłam w Krakowie, gdzie studiowała filozofię a potem pracowała jako asystentka, zachwycałam się jak Ona zbiorami sztuki egipskiej w „Metropolitan” w Nowym Yorku,:  Temple of Dendur


pisze:
w Metropolitan Museum
W dziale egipskiej rzeźby
Widziałam odłamek posągu
Nozdrza i wydatnie zarysowane wargi
Posąg był wykuty w kamieniu twardym
Jak czas .

Jak i ona chodziłam Manhattanem pomiędzy niebotycznymi drapaczami chmur, raz zajrzałam do Greenwich Village , którą ona odwiedzała często , bo ją fascynowała ta część Nowego Jorku. Spacerowała po „Central Park”, który opisywała. Chodziłam jak i ona ulicami Paryża. Poświatowska byla ciekawa świata i ludzi. Chciała zobaczyć jak najwięcej w przerwach pomiędzy jednym szpitalem a drugim.
Halina Poświatowska zmarła w listopadzie 1967 roku. Było to kilka dni po drugiej operacji serca, przeprowadzonej w Warszawie. Poetka miała trzydzieści dwa lata. Całe niemal życie, od dzieciństwa chorowała na serce. Pod koniec wojny przeszła anginę , która doprowadziła do poważnej wady serca. Halina sporą część swego dzieciństwa i wczenej młodości spędziła w łóżku, ale mimo to ukończyła szkołę średnią. Zaczęła studia uniwersyteckie. Dzięki pomocy profesora Aleksandrowicza i Polonii Amerykańkiej wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by poddać się operacji serca.
Po udanej operacji podjęła studia w znanej wyższej szkole dla kobiet w Smith College w Nowej Anglii (Northampton). Studiowała na letnim kursie w Columbia University. Wróciła do Krakowa. Ukończyła pracę magisterską pod kierunkiem prof. Ingardena. Zostala asystentką na Uniwersytecie Jagielońskim. Jej „Hymn Balwochwalczy” uznany został za najciekawszy debiut książkowy. Kochała. Została wdową w wieku 21 lat, po dwu latach małżenstwa z Adolfem Poświatowskim, artystą malarzem. Pisała . Pracowała ogromnie dużo. Czy przeczuwala, czy wiedziala, że musi się śpieszyć?

moje serce jest zwierzęciem krwiożerczym
Jego głodny krzyk
towarzyszy mi wszędzie
W każdym miejscu i w każdym śnie .

***
Kiedy byliśmy w Częstochowie, rodzinnym mieście mojego męza był piękny pogodny dzień. Szliśmy wzdłuż Alei Naświętszej Marii Panny, która wiedzie wprost na Jasną Górę, do klasztoru. Wszędzie ustawiono ławki. Wydaje mi się, że zawsze tam były. Poza jedną


 

. Nieopodal Ratusza jest ławeczka, na ktorej siedzi drobna, kilkunastoletnia dziewczyna. To rzeźba. W taki sposób została upamiętniona w mieście, w ktorym się urodziła, Halina Poświatowska . Na ławeczce przysiadają obok niej młodzi i starzy, ci, którzy znali rodzinę Mygów (to panieńskie nazwisko poetki) , ci, którzy znają jej poezję i ci, którzy nigdy o niej nie słyszeli .



Córka Stanisławy i Feliksa Mygów przyszła na świat w domu przy ulicy 7 Kamienic.
Po wielu latach od tamtego czasu Częstochowa upamietniła Poetkę nadając jednej ze szkół jej imię . Przeznaczono dwie sale szkolne na Muzeum Haliny Poświatowskiej. Postawiono tam fotel poetki, maszynę do pisania, ulubione płyty , słownik angielsko-polski, zielnik, zdjęcia rodzinne . Te przedmioty przekazał młodszy brat Haliny, Zbigniew Myga.



W 2005 na domu, w którym przyszła na świat umieszczono tablicę pamiątkową a Zofia Kucówna czytała wiersze Haliny w ogródku przy Jasnogorskiej. Tam bowiem po wojnie mieszkali panstwo Mygowie z dziećmi Haliną i Zbyszkiem

 9 maja 2007 roku w rocznicę urodzin poetki w domu przy ulicy Jasnogorskiej otwarto Dom Poezji- Muzeum Haliny Poświatowskiej . Powstanie muzeum niewatpliwie Częstochowa zawdzięcza wysiłkom Zbigniewa Mygi




Zaś w artykule Jerzego Piątka ( z 10 maja 2007) przeczytałam iż „Dom Poezji powstał z inicjatywy częstochowskiego Urzędu Miejskiego przy wsparciu Ministerstwa Kultury i dziedzictwa Narodowego”. Odwiedziliśmy Muzeum. Oglądaliśmy zdjęcia Haliny zwanej w domu „Haśką”, widzieliśmy jej metrykę z mylną datą urodzenia (9 lipca), i wypisanym imieniem Helena. Podobno ksiądz nie chciał zgodzić się na „Halinę” bo „takiej swiętej nie było”. Dopiero w 1961 roku oficjalnie zmieniła imię na Halina. Słuchaliśmy wierszy nagranych na taśmach a czytanych przez Poetkę.




Mieliśmy też okazję poznać kustosza Muzeum. Jest nim brat Poetki, Zbigniew Myga . Od niego dowiedzieliśmy się, że „wczoraj (9 maja 2007) z okazji rocznicy urodzin Haliny w Domu Poezji odbył się wieczór podczas, którego czytano Jej wiersze”. Publiczność dopisała. Okazało się raz jeszcze , że lubimy poezję. Ilu z nas lubi? Na to pytanie próbowała odpowiedzieć Wisława Szymborska. Owa „mniejszość lubiąca poezję”, przyszła posłuchać wierszy słynnej częstochowianki, zmarłej w młodym wieku i tak pięknie piszącej o pragnieniu miłości i miłości do życia.
***

Wiersze Haliny Poswiatowskiej
(podziel się ze mną)


podziel się ze mną
mojej samotności chlebem powszednim
obecnością zapełń
nieobecne ściany
pozłoć
nie istniejące okno
bądź mi drzwiami
nade wszystko drzwiami
które można otworzyć
na oścież

Halina Poświatowska




***(o moim domu)


o moim domu
którego ściany
z ciepłych niedomyślnych snów
napiszę najpiękniejszy wiersz
o włosach dziecka
które nigdy nie wplączą się
w moje ręce kobiety
o ustach - które posępnym pragnieniem
nie zawisną ponad niepokojem moich nocy
o miłości - która rozkwita
w każdym wyszeptanym słowie
w barwie róż
w zapachu ściętej trawy
w pośpiesznym spadaniu gwiazd
w gorzkim
unicestwianiu motylich skrzydeł
zgasłych w płomieniu świecy
o miłości -
doskonałej w swoim chmurnym niespełnieniu

Halina Poświatowska

Jestem z upływającej wody
z liści które drżą
trącane dźwiękiem wiatru
przelatującego pośpiesznie

jestem z wieczoru
który nie chce usnąć
patrzy uparcie
głodnymi oczyma gwiazd

noc - poprzez niebieskie żyły
w każdym włóknie ciała
w końcach palców
pulsuje namiętnym niespełnionym


jestem ochrypłym głosem
milczącym głucho
nade mną dni
o wielkich pustych skrzydłach
mijają...

Halina Poświatowska




http://www.poezjaa.info/index.php?p=2&a=4&u=67






.


.






poniedziałek, kwietnia 08, 2013

Karolina w Ameryce podczas swej pierwszej wizyty..

 Wszystkiego najlepszego zyczymy dzisiaj Karolinie!
Z mysla o Tobie w tak waznym dniu zamieszczam  malenki fotoreportaz z Twojej pierwszej wizyty za Oceanem.
Tutaj przeciez obchodzilismy  Twoje  pierwsze urodziny. Nie wiem czy Ty pamietasz. My tak:-)