wtorek, grudnia 23, 2014

Swieta, Swieta...


Swięta, święta…

 

Mija kolejny rok. Jaki był? Dla świata, dla nas? Zależy kogo  o to pytamy. Pesymiści powiedzą, że fatalny, a optymiści, że nie najgorszy, dodając słusznie, “wiele  jeszcze przed nami”.

Czas pędzi i choć nie mamy na to wpływu,  trochę trudno się z owym mijaniem pogodzić.

Ale pozytywny w tym wszystkim jest fakt,  że  święta Bożego Narodzenia tuż, tuż za progiem.

Dla wielu z nas jest to okazja do wspomnień.

Nie wiem, czy moja opowieść o Wigiliach , “moich” Wigiliach  zbiegnie się ze wspomnieniami Państwa , ale mam  przeświadczenie, iż zgodzimy się co do tego iż są to (a z pewnością POWINNY być) miłe, ciepłe, rodzinne święta.

Myślę, że każdy z nas pragnie zachować pamięć o nawet odległych czasach,  kiedy byliśmy jeszcze dziećmi bądź nasze dzieci były …dziećmi.

* * *

“Swięta, święta i po świętach “mawiała moja babcia. Oznaczało to , że porzedzane długimi oczekiwaniami , licznymi przygotowaniami Boże Narodzenie mijało “jak sen jaki złoty”. I trzeba było czekać cały okrągły rok , by znów jak refren powtórzyć “święta, święta…”

 Wigilia,  wydaje mi się dzisiaj, była najbardziej niezwykłym dniem roku.

Mistyka wigilijnej wieczerzy, zapach choinki , tajemniczość zapadającej nocy, delikatny taniec płomyków zapalonych świec, aromat siana leżącego pod śnieżnobiałym obrusem tworzyły nieporównywalny z niczym klimat.

Ach, jeszcze  prezenty! Zjawiały się niepostrzeżenie pod choinką tuż przed wigilijną kolacją .  Na nic zdały się  dziecięce  próby podpatrzenia Aniołka.



* * *

Z Wigilią w naszym domu związanych było szereg różnych obyczajów. Zakwitała wtedy gałązka wiśni urwana jeszcze w noc Swiętyego Andrzeja. To była wróżba przepowiadająca zamążpójście.

W Wigilię pierwszym gościem, który przekraczał próg powinien być mężczyzna. Miał przynieść pomyślność w przyszłym roku. Kiedy byłaby to kobieta, a nie daj Bóg z pustymi rękoma,  to kiepska była prognoza na najbliższy rok.

Makowiec stanowczo winien się znaleźć na wigilinym stole, bo ilość ziaren maku ma być zapowiedzią mnogości dobrodziejstw jaka spłynie na nas, a  miód (choćby w pierniku, i kutii) zagwarantuje dobre zdrowie i “słodkie “  dni. Bo bez nich trudno  przeżyć kolejny rok.

Tych wróżb, przesądów i wierzeń było bez liku . Wspominam je tylko mimochodem , zakładając że Państwo przypomnicie swoje “domowe klechdy”.

* * *

Na czym polegała niezwykłość tych świąt? Może na tym, że zawsze, odkąd pamiętam, obowiązywał ten sam doroczny rytuał ?

Dom był przesiąknięty zapachem upieczonych ciast .

Uderzał w nozdrza zapach gotującego się czerwonego barszczu, aromat suszonych grzybów, uzbieranych własnoręcznie jesienią. Pachniało kiszoną kapustą bo “ Co to za Wigilia bez pierogów z kapustą”.
W domu moich rodziców przygotowywało się dwanaście potraw. Przejełam ten obyczaj. Oznacza to dla mnie więcej niż “obfita wigilijna kolacja”. To jest rytuał, potrzeba zachowania obyczaju, przywiązanie do tradycji.

* * *

Wigilia ma szczególny character dla większości z nas. I jest to niezależne od naszego wieku . Boże Narodzenie przynosi wspomnienie, zapach, “smak” nawet najbardziej oddalonego w czasie dzieciństwa. Wydaje mi się, że wraca ono z każdą zawieszaną na gałazce  szklaną figurynka, dekoracją ze słomki, łańcuszkiem, girlandą. Przypomina nam czasy kiedy długo przed świętami siadaliśmy przy stole z naszymi rodzicami, a potem z naszymi dziećmi by z wydmuszek i kolorowych papierów tworzyć małe cudeńka wieszane potem na choince.

Kultywowanie rodzinnych tradycji, tych dobrych i pięknych wydaje się waźne .

Tak więc niech garść siana pod białym obrusem, opłatek przysłany z Polski, dodatkowe miejsce przy naszym stole dla niespodziewanego wędrowca  będą symbolem polskiej, narodowej wspólnoty.

Wiem,  aż nadto dobrze, że brak tej wspólnoty  na codzień, więc może choć raz w roku , z okazji Bożego Narodzenia znajdziemy coś co rzeczywiście nas łączy? Podajmy więc sobie “znak pokoju”.

Niech  najpopularniejsza kolęda na świecie “Cicha noc, święta noc” rozbrzmiewa  w naszych domach . I niech głośno będzie powtarzana   “wesoła nowina” a  wiara w to iż “słowo ciałem się stanie i zamieszka między nami” pozostanie niezachwiana.

 

 

niedziela, grudnia 07, 2014

O Madam M. i duchu w teatrze.






Przez całe dziesięciolecia“Przekrój” był tygodnikiem  poczytnym. Nawet pod koniec lat osiemdziesiątych. Czytali go wszyscy, którym udało się egzemplarz dostać. Tak wiec , kiedy opublikowano moj artykul o teatrze Helenie Modrzejewskiej  niemal natychmiast kilku moich znajomych  z Polski zawiadomiło mnie, że wlasnie czytali "o duchu Modrzejwskiej".
Nasz  były sąsiad  pisał; “Co słychać nowego u Państwa? Dowiadujemy się tylko z “Przekroju”, że Pani Rysia goni po teatrze w Calumet ducha Modrzejewskiej”.
Co prawda “nie goniłam ducha”, ale o nim opowiadałam, bo przyznaję, że  historia o bytności Heleny Modrzejewskiej w tym dalekim zakątku świata, gdzie zamieszkaliśmy, zafascynowała mnie . Co więcej,  Madame Modjeska, nie tylko występowala w teatrze, ale także…w nim podobno “straszyła”. Temat wydawał się więc  fascynujący.
* * *


Madame Modjeska,( bo tak  mówi się o Helenie Modrzejewskiej w Stanach) urodziła się 12 października 1840 roku  w Krakowie. Chodziła do szkoły sióstr zakonnych, więc jej pasje teatralne były przez matkę, panią Bendową, tłumione tak długo póki było to możliwe. Jednakże Helenę zaczarował teatr.  Artystyczna droga wiodła ją przez maleńkie scenki teatrów prowincjonalnych, przez żmudną naukę aktorstwa i śpiewu.
Utalentowana, piękna  i pracowita,  odnosiła później sukcesy nie tylko na teatralnych scenach , ale miała też na swoim koncie liczne  sukcesy towarzyskie co było równie ważne jak talent. Mimo, iż ojciec był nieznany ( Helena za ojca uznała przyjaciela matki, Michała Opida) społeczeństwo nie odrzuciło Heleny, jak zdarzało się to wówczas dość często, w takich przypadkach.
Być może tak się stało dlatego, iż w Krakowie, a potem w Warszawie  krążyły  plotki iż jest nieślubną córką księcia  Władysława Sanguszki. To nobilitowało.
"Wczorajszego wieczora zagrala pani hrabine, jakby urodzila sie wsrod nas" - miala powiedziec Modrzejewskiej Arturowa Potocka.
Początki swej teatralnej kariery Modrzejewska  zawdzięcza Zimmajerowi, który wprowadził ją na scenę. Modrzejewska pracowita, zdeterminowana, ambitna, obdarzona niezwykła umiejętnością obserwacji uczyła się szybko. W roku 1865 zrezygnowała ze współpracy z prowincjonalnym teatrem objazdowym i zaczęła grać na scenach Krakowa.  Na swoim koncie miała już 110 ról . “Wrodzona wytworność, ujmujący wdzięk i poczucie godności, otwierały Modrzejewskiej salony wyższego towarzystwa w Krakowie. Zbierali się tam Zamojscy, Lubomirscy, Sanguszkowie”pisze jeden z biografów Modrzejewskiej.
W 1869 roku , znużona  atmosferą Krakowa wyjechała do Warszawy. Tam znalazła ogromne wsparcie Marii Kalergis- Muchanowej, żony dyrektora teatrów  w służbie carskiej.  Kiedy Maria zmarła , Helena straciła oparcie. Była “obca”. Zrazila ją nieprzychylność środowiska, zawiść , plotkarstwo. “Och ci ludzie tutejsi.To okrutne , zazdrosne mrowisko” użala się w listach. Zawiedziona, postanowiła wyjechać “za siódmą górę, za siódmą rzekę, za morze”. Zdecydowała się na wyjazd do  Ameryki . Do  Kalifornii.
Polacy  tam mieszkający  przywitali ją entuzjastycznie. Grupa przybyła z Polski tzn. Modrzejewska z mężem hr Chłapowskim, synem Rudolfem (Ralfem?)Modrzejewskim,Sienkiewiczem i paroma innymi osobami osiadła w Anheim, obecnie Orange County, nieopodal Los Angeles. 
Tu w Kalifornii postanowili  założyc farmę , uprawiać winną latorośl i sady pomarańczowe. Niestety, poza dobrymi chęciami i zapałem nie było nic więcej – a przede wszystkim brakowało ochoty do ciężkiej pracy i wiedzy jak gospodarstwo prowadzić. Wkrótce Helena Modrzejewska postanowiła powrócić na scenę. Ktoś musiał rodzinę utrzymać.
Nadzwyczaj szybko pokonała barierę językową. Jej debiut na scenie w San Francisco miał miejsce 20 sierpnia 1877 . Jeden z życzliwych recenzentów ” The San Francisco Daily Alta California  napisał “ To był rzadki sukces. Madame Modrzejewska odniosła go, mimo początkowo lodowatej atmosfery…Jej angielski akcent jest znakomity, biorąc pod uwagę czas w jakim go studiowała. … ten sukces zachęciModrzejewską do dalszego doskonalenia jej angielskiego”
Amerykańska kariera sceniczna zostala więc zapoczątkowana.
Pracowała szaleńczo. Bywały okresy iż  dawała ponad dwadzieścia  przedstawień w miesiącu, i to na różnych scenach.
W roku 1900 np. od października do grudnia grała w kilku miastach stanu Nowy Jork, w Pensylwanii, Viriginii, Ohio.
Od 12 listopada do 6 grudnia gra w stanie  Michigan. Oklaskują ją w Detroit, Lansing, Grand Rapids, Marquette, Calumet , Hancock, Kirsage. Warto pamiętać o ogromnych  odległościach. Dziś by pokonać samochodem odleglość pomiędzy Detroit a Hancock trzeba jechac jedenaście godzin.
* * *



 O tym, że  Madame Modjeska, występowała na deskach teatru w Calumet w północnym Michigan  jak   o tym, że legenda iż Jej  duch nawiedza teatr jest ciągle w “obiegu” wspomniałam już  w Panoramie Polskiej (“Helena Modrzejewska w Krainie miedziwrzesień 2006) . Dodam iż  każdego roku  z okazji  Halloween legenda ożywa.
Ale zanim zrodziła się ta historia o “nawiedzanym przez ducha teatrze”, miały miejsce fakty odnotowane w kronikach teatralnych i w biografii Heleny Modrzejewskiej.
Otóż, Madame Modjeska w swych  rozlicznych podróżach artystycznych , znajdowała też czas , by wystąpić na scenie w Calumet trzykrotnie.
Po raz pierwszy  grała  tu szóstego grudnia 1900 roku tzn. zaledwie dziewięć miesięcy po otwarciu miejskiego teatru.
Artystka mieszkająca  w Stanach już od dwudziestu czterech lat i cieszyła się  zasłużoną sławą jako znakomita wykonawczyni ról szekspirowskich . Tak więc kiedy gazeta zapowiedziała jej występy w otwartym przed kilkoma miesiącami teatrze , przed kasami ustawiły się wielkie kolejki. Liczący 1200 miejsc teatr nie był w stanie pomieścić wszystkich. Zorganizowano więc …losowanie biletów. Grała tego dnia dwa przedstawienia. Na popołudniówce była Marią Stuart, wieczorem Lady Makbet. Helena Modrzejewska przyjechała ponownie  w marcu 1902 roku . Wtedy zagrała  Katarzynę Aragońską, pierwszą żonę Henryka VIII. Po raz trzeci i ostatni przyjechała do Calumet w 1905 roku . Zagrała w Calumet ponownie Marię Stuart, tragiczną królową Szkocji.
* * *
 
W Calumet, Michigan pamięta się o Madame Modjeskiej. W archiwum teatralnym  zgromadzone zostały materiały, wycinki prasowe ( nie wyłaczając przetłumaczonego na angielski  artykułu z “Przekroju”). Ogromną pracę przy porządkowaniu wykonała skrzypaczka i miłośniczka teatru i tego regionu, Audrey Frair.
W Sali teatralnej wiszą portrety Modrzejewskiej.
Przewodnicy po teatrze ( wyłacznie woluntariusze) opowiadają o Madame Modjeskiej ,  nigdy nie zapominając dodać iż była Polką.
“Gwożdziem programu” opowieści jest  historia “Duch Madame w teatrze”.
Jak się to zaczęło?
Otóż w 1958 roku do Calumet na gościnne występy przyjechała trupa teatralna z Nowego Jorku.  Grano popularną komedię Szekspira “Poskromienie złośnicy”. W roli głownej (Kate- złośnica) występowała  młoda aktorka , Addyse Lane. Wszystko szło pięknie. Aż do momentu, kiedy nagle Addys zapomina swej kwestii. “Poskromiona” Kate ma wygłosić  tyradę jak powinna zachowywać się dobra, posłuszna żona i …pustka. Aktorka wpadła ( jak opowiadała potem reporterom) w popłoch.
Opowiedała potem , iż nagle poczuła jak jakaś niezwykła siła uniosła jej rękę w górę i nagle… na drugim balkonie zobaczyła jakąs postać w bieli. Podobno nie miała wątpliwości, że to była Modrzejewska. “Madame podpowiedziała jej kwestię, którą ma wygłosić. “ To zdarzyło się w Calumet, gdzie Modjeska mnie odnalazła i uratowała” powiedziała reporterom Addys.
Duch Modrzejewskiej ukazał się młodej aktorce odtwarzającej rolę szekspirowską, ktorej nigdy nie zagrała Madame. Ponoć o tej roli marzyla. Addys Lane , która na uniwersytecie w Stanford pisała pracę magisterską na temat aktorskiego dorobku Modjeskiej tak sobie to mogła wytłumaczyć.
Ale o “obecności  ducha” w teatrze przekonał się podobno także dyrektor zespołu “The Tibbets Opera House”- Larry Carrico. Latem 1969 roku zespół występował gościnnie w Calumet. Pewnego dnia Larry znalazł się na drugim balkonie i nagle w opustoszałym budynku usłyszał, niemal tuż obok siebie, kroki.  Nie widziałem niczego i nikogo, ale słyszałem . I czułem obok siebie czyjąś obecność- wyznał reporterom . Ja wierzę, że to była Ona (Modrzejewska)”
Dziennikarz  lokalnej gazety, Rick Rudden pewnego razu postanowił spędzić noc w “nawiedzonym” teatrze. Oto jego relacja “Nagle usłyszałem głosy. Potem skrzypienia, zawodzenia, uderzenia…Dała się słyszeć seria powolnych , regularnych odgłosów dochodzących spod sceny. Każda seria to 10 do 15 uderzeń  co 15- 20 sekund . Dzwięk przypominał uderzenia twardego  przedmiotu o drzewo. Usłyszałem łomot do drzwi wejsciowych. Kiedy poszedłem zobaczyć nikogo nie mogłem dostrzec. Odgłosy zaczęły dobiegać  z różnych miejsc. Nagle rozległ się dźwięk jednostajny i natarczywy , przypominający syrenę straży pożarnej…”
O świcie nasz bohater na trzęsących się nogach wrócił do Redakcji Zaczął pisać “Spędziłem noc w teatrze w Calumet. Myślałem , że będzie to zabawne, ale nie było”Po czym opisał  szczegółowo  co się tam zdarzylo owej  nocy.
* * *
Opowieści “dziwnej treści” o duchach i zjawach jednych pasjonują inni je lekceważa. Niewielu daje im  wiarę.
Ale kiedy się przyjeżdża na ten “koniec świata” tak daleko od Polski i słyszy opwieść o polskiej aktorce  zwanej Gwiazdą Dwu Kontynentów, to nie sposób nie podzielić się tą opwieścią. Tak więc drodzy Państwo, jeżeli będziecie kiedyś w naszej okolicy, w Górnym Michigan , zajrzyjcie do Calumet. Wstąpcie do teatru. Kto wie co może się  tam  zdarzyć. Jedno jest pewne,  iż w drzwiach u wejscia powita Was  portret  pięknej  Madame.