sobota, maja 27, 2006

Lake Biwa


by
Ryszarda L. Pelc


I know
Someday I will miss Lake Biwa,
I will be longing for Chikubushima
from my memory I will draw
the shape of sails, colorful butterflies,
and the white fishermen`s vessels
under the blue, water alike, sky.

In my dreams
I will see mountains on the horizon
at dawn silvery, golden in the sunset.
Echo
will repeat the songs of birds flying above white castle.
Someday I will miss Lake Biwa.
I know.


Copyright by Ryszarda Lida Pelc

(The poem has been published by the National Library of Poetry in anthology entitled “Best Poems of 1996,” it has also been translated into Japanese).

wtorek, maja 02, 2006

Maribor


Ryszarda L. Pelc

My wszedzie jestesmy.

Nie będzie to odkryciem, jeśli powiem, że nigdy nie wiemy czym możemy kogoś zaskoczyć. Zdarzyło mi się to parę miesięcy temu w Stanach, ściślej na Florydzie. Nawiązałam przypadkową rozmowę z panią, która okazała się Słowenką z Lubliany. - O ze Slowenii! ucieszyłam się. My wkrotce tam wyjezdżamy. Po co? Mąż będzie wykładał na uniwersytecie w Mariborze. Moja rozmówczyni nie mogła ochłonąć z wrażenia. - Kiedy mówię, że jestem ze Słowenii, to wszyscy tu pytają, gdzie to jest. A tu nagle spotykam kogoś, kto wie a na dodatek się tam wybiera. Powiedziała.
***
Do Słowenii przylecieliśmy via Frankfurt. Była połowa lutego. Mimo iż było jeszcze szaro, tą szarością odchodzącej zimy podobała nam się okolica. Z okien naszego mieszkania był widok na góry łańcucha Pohorie. Imponujące narciarskie zjazdy były rzęsiście oświetlone i wydawało się wieczorami, że prowadzą prosto do nieba.
Tamten zimowy pejzaż został już tylko w pamięci i na zdjęciach. Teraz w Mariborze jest wiosna, wspaniała, pachnąca, kolorowa i rozśpiewana ptasimi trelami.
Przed chwilą na trawniku pod naszym balkonem pojawiła się para dzikich kaczek. Przyleciały tu znad rzeki Drawy, która płynie nieopodal.
* * *
Słowenia jest niedużym dwumilionowym krajem. Przez długie wieki była pod obcym panowaniem. Odzyskała pełną niepodległość 26 czerwca 1991 roku, zrywając więzy z federacją jugosłowiańską.
Mimo że Słoweni byli przez wieki pod obcymi rządami, zachowali swój język. Warto dodać, że cesarze rzymscy stworzyli tu swoje prowincje. Emana to obecny okręg Lublany (Ljubljany), Poetovio to region najstarszego słowenskiego miasta Ptuj. Maribor to drugie co wielkości miasto Słowenii. W jego okolicy od wieków zakładano winnice.
Maribor jest szacownym starym miastem. Uzyskał prawa miejskie w 1254 roku, co pozwoliło na budowę murów obronnych. Do dziś w jakiejś swej cześci zostały zachowane wraz z wieżami, które miały kiedyś obronny charakter. Dzisiaj większość zabytkowych domów pochodzi z przełomu XVII I XVIII wieku. Pewna część starego miasta jest starannie konserwowana, ale pozostała ciągle czeka na “lepsze czasy” tzn. na odbudowę i rekonstrukcję.
* * *
W Mariborze uczestniczyliśmy w zabawach na zakończnie karnawału. Na placu przed Ratuszem zgromadził się tłum. Większość stanowiły dzieci ze szkół. Były poprzebierane w różnorodne, czesto bardzo dziwaczne kostiumy. Mariborzanie przyszli na Rynek by pożegnać karnawał. Cukiernie, sklepy, kramy uliczne oferowały znakomite pączki obniżywszy przy tym ceny. Wieczorem odbywały się liczne bale maskowe. Ostatki, ostatki!
* * *

W katedrze jest tablica upamiętniajaca wizytę Jana Pawła II w Mariborze. Był po raz pierwszy w maju 1996 roku. Przyjechał na zaproszenie prezydenta, Milana Kucana, by uczcić 1250 rocznicę chrystianizacji Słowenii (wówczas zwanej Koryntią). Poczatek dał chrzest dwu książat słoweńskich w 746 roku. Warto przypomnieć, iż chrzest polskiego księcia Mieszka I, ożenionego z Dąbrówką, księżniczką czeską, miał miejsce znacznie później, bo dopiero w 966 roku.
Na rok 1996 przypadało też 1000-lecie powstania najstarszego religijnego dokumentu w języku słoweńskim, znaleziony w klasztorze we Freisingu.
Napis na tablicy pamiątkowej w Katedrze nosi datę 19 maja 1996 roku i przypomina o spotkaniu Papieża z naukowcami i artystami słoweńskimi. W ten sposób upamiętniono fakt, iz historia powstania Uniwersytetu Mariborskiego i kultury słoweńskiej zwiazana jest nieodłącznie z historią Kościoła katolickiego.
* * *
“In vino veritas” mawiali Rzymianie. Tradycje winiarskie w Mariborze sięgają czasów rzymskich. Na jednym z domów, w tym mieście nad Drawą, pnąc się ścianach rośnie winorośl mająca czterysta lat. Ze względu na wiek i żywotność została wpisana do Księgi Guinnesa. Podobno do dziś rodzi owoce. Wina mariborskie zdobyły trzy mistrzostwa i 231 złotych medali na światowych wystawach i konkursach w Wiedniu, Budapeszcie, Montpelier, Londynie, Tibilisi, Lublanie, Brukseli.
”In vino veritas” przypomnę raz jeszcze za Rzymianami na zakończenie mojej relacji znad Drawy, z terenów, przez które prowadził bursztynowy szlak aż do krajow nad Bałtykiem. Do Polski.
Nie udało mi się w Mariborze spotkać mieszkających tu na stałe Polaków. Ale mam głebokie przekonanie, że są tacy. Jako że “my wszędzie jesteśmy”, jak śpiewa Młynarski.
W Stanach, kiedy zatrzymuję się w hotelu zwykle otwieram książkę telefoniczną i sprawdzam ilu mieszka w mieście Kowali, Kowalskich czy Nowaków. Często ich znajduję; nawet jeśli jestem na niedużej wyspie.
W Mariborze nie mogę tego zrobić. Nie ma książek telefonicznych. Ale, rzecz jasna, każdy mieszkaniec Słowenii biega z “komórką”.

Mariborskie opowiesci majowe

















Ryszarda L. Pelc

Wiosna w Mariborze i majowe refleksje.

Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,
Nanieśli świeżego, mokrego
Białego i tego bzowego.
Liści tam - rwetes, olśnienie,
Kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie,
Pachnie (…)
(Julian Tuwim)

Moja Mama miała na imię Stanisława. Imieniny obchodziła w maju. Pamiętam, że wraz z życzeniami dostawała od znajomych i przyjaciół ogromne bukiety tulianów, żonkilii, liliowych i białych bzów. Pięknie wyglądały w wazonach czerwone tulipany i białe bzy ale najwspanialej pachniały te "bzowe" czyli liliowe.
Maj pachniał bzami. Kwitły w Polsce wszędzie. Zrywałam je w małym prowincjonlnym Kluczborku nad Stobrawą, i w ponad półmilionowym Wrocławiu nad Odrą, gdzie studiowałam, wyszłam za mąż. Osiedliśmy nad Odrą na długo.
Mieszkaliśmy w pobliżu parku Szczytnickiego. Słynął z ogrodu japońskiego, licznych odmian azalii i rododendronow, ponad trzystu gatunków drzew i krzewów. Chodziliśmy tam często na spacery. Najpiękniej w parku było w maju.
Potem wyjechaliśmy "za siódmą rzekę, za siódmą górę, za ocean".
Nad Jeziorem Superior, w północnym Michigan także rosną bzy. Ale zakwitają znacznie później niż w Polsce i wydaje się, że nie pachną tak jak tamte imieninowe bzy w bukietach mojej mamy.
* * *
Maj 2006 zastał mojego męża i mnie w Słowenii nad Dobrawą, w Mariborze. Z okna naszego mieszkania mamy widok na zielone wzgórza Pohoria. Jeszcze kilka tygodni temu leżal tam śnieg a dziś wszystko zieleni sie i kwitnie. Widoczne z dala winnice ożyły, biały kościół na wzgórzu na tle zieleni jest jeszcze lepiej widoczny, a krzewy forsycji rozświetlają pejzaż.
W ogrodach kwitną złociste żonkile, czerwone tulipany a rosnące tam drzewa wiśniowe pokrywa gęstwa kwiatów. Delikatna różowa "mgiełka" otula korony brzoskwiniowych drzewek. Wspaniałym królewskim, kwiatostanem pysznią się magnolie.
Trawniki pokryte są białymi stokrotkami i fiołkami tak gęsto, iż wygladają jak kolorowy dywan. Ostatnio rozkwitły pełnią swej urody mlecze, tak żarliwie tępione na trawnikach w Ameryce. Ogromne, niebotyczne (tzn. sięgające czwartego piętra) czereśniowe drzewo przed naszym domem pokryte jest kwiatami. Wydaje się, że zaledwie zakwitło a już zaczyna gubić białe płatki, które przy najlższejszym podmuchu wiatru wirują w powietrzu jak… śnieg.
W mariborskim parku kasztany wypuściły już liście i widać zawiązki kwiatow. Zaczynają kwitnąć jabłonie. "Swiat nie jest taki zły, świat nie jest taki mdły, niech no tylko zakwitną jabłonie…" przypominam sobie jakiś malutki fragment piosenki Agnieszki Osieckiej. Piękny jest maj w Mariborze. Takie były tez polskie maje. Słoneczne, pachnące i kwietne
* * *
Przy głównym gmachu mariborskiego uniwersytetu powiewaja flagi. Jedna z nich jest biało-czerwona.
Natychmiast, zupełnie podswiadomie … jej widok budzi skojarznia.
Maj, polski maj także powiewał flagami. Należę do pokolenia, które dobrze pamięta pochody nie tylko pod białoczerwonymi. Masowo maszerowali. Z przymusu, ze strachu. Narzucono Polakom pochód pod czerwonymi szturmówkami i flagami "bo na nich robotnicza krew".
Pamiętam iż 1 maja "poprawne" flagi powiewały z okien. Ale już 2-go musiały one zniknąc bo 3 Maja były zakazane. Flaga z okazji 3 Maja była "niebezpieczną bronią" wymierzoną przeciw "jedynie sprawiedliwemu" ustrojowi.
Od wielu lat 1- majowe pochody w Polsce nie są nie są ani barwne ani liczne ani tym bardziej obowiazkowe. Ale należy pamiętać iż 1 Maja pozostaje nadal świętem pracy a w kościołach odprawia się nabożenstwa. Patronem jest Święty Józef - cieśla.
Teraz od przeszło ćwierćwiecza w dniu 3 Maja znów powiewają biało czerwone chorągwie a dzieci deklamują na Akademiach wiersz Rajnolda Suchodolskiego Witaj majowa jutrzenko, świeć naszej polskiej krainie. Witaj Maj, Trzeci Maj, u Polaków błogi raj!
Jakże daleko historyczna rzeczywistość odbiegła od tych słów. Przyjęto, po długich sejmowych sporach konstytucję, której nigdy nie wprowadzono w życie. Targowica. Nie tylko nie było "błogiego raju" a nastąpiły lata długiej niewoli. Nie pierwszy to był i nie ostatni przykład jak kończą się polskie "potępieńcze swary".
* * *
3 Maja to także swięto Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej. Warto przypomnieć sobie słowa przysięgi Jana Kazimierza, którą złożył w 1656 roku u stóp ołtarza Najświetszej Marii Panny w katedrze lwowskiej.
"Ja Jan Kazimierz (...) do Twych Najświętszych stóp przychodząc (...) Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dziś obieram (...) wszystko Twojej osobliwej opiece i obronie polecam, Twojej pomocy i miłosierdzia w teraźniejszym utrapieniu królestwa mego przeciw nieprzyjaciołom pokornie żebrzę".
Pamiętamy iż Jan Paweł II powierzał zawsze "swoje dzieci" na swiecie i siebie, opiece Matki Boskiej.
Maj nierozłącznie wiąże się w naszej pamięci z osobą Jana Pawła II.
W maju w Wadowicach przyszedł na świat osiemdziesiąt pięć lat temu. W maju, na placu Świętego Piotra w Rzymie targnięto się na Jego życie.
"Dziesięć lat temu w maju, Ojciec Święty odwiedził Maribor i z pewnością widział kwitnącą magnolię i powiewającą biało-czerwoną flagę" myślę patrząc jak wiatr ją rowija. W miejscu gdzie jest polski Orzeł, znajduje się herb Mariboru. Dziwnym zrządzeniem przypadku polska i mariborska flaga mają te same kolory.
* * *
Maj jest pełen kwiatów i zapachów. Pełen wspomnień i skojarzeń.
"Podróżujemy po świecie w poszukiwaniu nowych wrażeń, nowych doświadczeń. Poznajemy nowe kraje, nowych ludzi, nowe obyczaje. Po co? Dlaczego ? Co nas tak gna?" zastanawiam się siedząc w pełnej ludzi kawiarni na Grajskim Trg czyli w Rynku.
Przecież bez względu na to gdzie jeteśmy ciągniemy za sobą ów bagaż wiedzy, doświadczeń wyniesiony z rodzinnego kraju. Co jest takiego w człowieku, że szuka nowego a wiecznie wraca do wspomnień, do przeszłości, do historii? Dlaczego ja patrząc na białe chmurki na niebieskim "słoweńskim" majowym niebie przypominam sobie tamte "polskie" niebo majowe? Dlaczego patrząc na kwitnące krzewy bzu w Mariborze czy w Michigan nie mogę zapomnieć tamtych, rosnacych w domu moich rodziców? A może to trochę jest tak jak w tej piosence nieznanego mi autora, który pisał
Śpiewa ci obcy wiatr, zachwyca piękny świat,lecz serce tęskni, (…).
Za czym? Za domem rodzinnym? Z dzieciństwem? Młodością? A może za majowymi spacerami do Kamieńczyka w Karkonoszach z młodym "dobrze zapowiadającym się" brunetem, który przecież i teraz spaceruje ze mną nad Drawą płynącą u stop Pohoria. Tyle tylko, że teraz nie jest już brunetem.