Mama odeszla majac lat 52.Byla nie tylko moja Mama. Byla moja najlepsza przyjaciolka.
niedziela, maja 08, 2022
sobota, maja 07, 2022
Moja Mama Stanislawa
Teraz , 'jak kazdego roku, wracam do tamtego dnia . Pamietam.
Spotkanie z matką
Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.
Noc.
Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?
Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?
A możeś jest południową godziną,
mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach?
piątek, maja 06, 2022
Sycylia-
Wybierzmy się do miejsc, gdzie kwitną a potem dojrzewają
cytryny, gdzie złocą się pomarańcze, gdzie jak okiem sięgnąć na stromych
wzgórzach rosną stuletnie drzewa
oliwkowe dając owoce i cień .
Przenieśmy się na Sycylię, wyspę, na której przez tysiące lat krzyżowały się
cywilizacje Azji, Afryki, Europy.
Nie będzie to pełny i obiektywny opis Sycylii. To wydaje się niemożliwe. I nie
jest to moją intencją.
Wiem też, iż podobnie jak ja, każdy , kto był na Sycylii nosi w sobie własny
jej obraz .
* * *
Włochy zawsze wabiły przybyszów. Pozostały takim krajem do dziś. Opiewano je w
wierszach, poematach, powieściach.
Podziwiano sztukę włoskiego średniowiecza , renesansu i baroku, dzieła
Perugino, Michała Anioła , Leonardo da Vinci , Caravagio , Penturicchio,
Bronzino… Nie sposób wymienić tu nawet części najważniejszych twórców, którzy
ciesząc się mecenatem papieży czy tez władców miast- państw, dawali świadectwo
ich wielkości , bogactwa i niewątpliwie, także prawdziwego umiłowania sztuki.
We Włoszech , podobnie jak w innych krajach Europy zachowały sie zabytki sztuki
etruskiej i rzymskiej. Stanowiły i stanowia żywy przedmiot zainteresowań. i
świadczą o bogatej przeszłości. O Włoszech można mówić i pisać nieskończenie…
* * *
Ale Sycylia? Długo nie stanowiła ona przedmiotu zainteresowań turystów.
Nawet i teraz, kiedy miliony zwiedzających każdego roku podrózują do Włoch ,
Sycylia nie często bywa celem ich podróży.
Streotypy z pewnością odgrywają tu niemała rolę. “Wysuszona ziemia , bieda i
mafia”. Taki obraz funkcjonuje najszerzej.
“Jedziecie na Sycylię ?” pytano nas przed wyjazdem. “Nie boicie się mafii?”
pytali niby to żartobliwie. “ A co tam właściwie jest ciekawego do zobaczenia?”
dodawali na koniec.
Co kogo może obchodzić kraj, ktory kojarzy się wyłacznie z sycylijską mafią? Sycylia jest niewiarygodna” powiada jeden z
bohaterów powieści Leonarda Sciascii . Towarzystwo parmeńskie prosi jednego z
gości o opowieść o Sycylii. Co o niej wiedzą? Może tylko to, że “mężczyźni są
zazdrośni i załatwiają swoje porachunki nożami”.
O braku zainteresowania Sycylią pisał znawca Włoch, poeta i powieściopisarz,
Jarosław Iwaszkiewicz . “Pamiętam, że kiedyś bezpośrednio z Sycylii pojechałem
do Mediolanu. Wraz z tłumaczką poszedłem na wielkie przyjęcie do mediolańskiego
wydawcy.
I tam jedna z pań zapytała “Wraca pan z Sycylii? A cóżPan tam porabiał ?” .
Podróże na Sycylię “dziką” i “nieznaną” uznawano za dziwactwo .
Dzisiaj się to nieco zmieniło . Jednakże podział istnieje nadal.
Trzeba pamiętać też, iż nie należy nazywać Sycylijczyka Wlochem i vice versa.
Obaj byliby śmiertelnie urażeni.
* * *
W naszym wrocławskim domu na jednej z półek biblioteczki stał przewodnik po
Sycylii. Książeczka , z trudem zdobyta, była cennym nabytkiem .
Ale pragnienie zobaczenia Sycylii było przez dlugie lata marzeniem
niespełnionym.
Czytaliśmy o niej. Fascynowała nas nieopisanie bogata historia wyspy .
Jedne plemiona zastępowały drugie. Kultury nawarstwiały się. Jedne cywilizacje
padały a na ich miejsce rodziły się inne. Sycylia ma długą, bogatą historię i
kulturę znacznie starszą niż kultura Włoch , od których oddziela ją wąska
Cieśnina Mesyńska.
Około kilkunastu tysięcy lat temu wyspę zamieszkiwali Sykanowie, Sykulowie i
Elymowie - plemiona, których historia jest tak odległa, iz wydaje się
nieprawdziwa. Fenicjanie, którzy zaczęli wyspę kolonizować w XI wieku przed
Chrystusem są już nam lepiej znani. Założyli miasto Panormus , dzisiejsze
Palermo. Fenicjanie pozostawili swe ślady na wyspie, a od VIII wieku p.n.e.
zaczęła się kolonizacja grecka. Hellenowie zalożyli Syrakuzy, Katanię i Mesynę.
Syrakuzy stały się jednym z najważniejszych miast starożytnego świata. Niestety
przyszedł też kres tej świetności . Do upadku przyczyniły się wojny
kartagińsko- greckie trwające blisko sto lat.
“Gdzie dwu się bije tam trzeci korzysta”. Rzym po stoczeniu kilku zwycięskich
wojen punickich odparł Kartagińczyków a Sycylię uczynił kolejną swą prowincją .
Zyzne ziemie sycylijskie dawały bogate plony. Sycylia stała się spichlerzem
Rzymu. Sycylijczycy wielokrotnie zrywali się do walki o niepodległość, ale ich
powstania brutalnie były tłumione. Nawet najwieksze imperia upadają . Imperium
rzymskie spotkał ten sam los. Zwycieskie plemiona Wandali , które wcześniej
opanowały Afrykę Północną , zalały Sycylię. Po nich przyszli Ostrogoci, na czas
jakiś stała się częścią Bizancjum a w IX wieku naszej ery przyszli Arabowie i
pozostali tu przez dwa stulecia. Zwycięzcy Normanowie wyparli Arabów . Roger II
został pierwszym królem Sycylii. W XII wieku władcą Sycylii został Henryk VI
cesarz niemiecki, potem Fryderyk II. Potem byli Andegawenowie, potem dynastia z
Aragonii a w połowie XV wieku nastąpiło zjednoczenie Sycylii z Neapolem. W
pierwszej połowie XIX wieku południowe Włochy i Sycylia stworzyly Królestwo
Obojga Sycylii.
Kiedy zwycięski Giuseppe Garibaldi opanował wyspę , ta wraz z Sardynią weszła
do zjednoczonych Włoch. Kolejnym ważnym dla wyspy okresem byly rządy
Mussoliniego. Pamiętam, iż nasza przewodniczka , młoda i urocza Sycylijka, Anna
Spadola, mówiła o rządach Mussoliniego z sympatią. “Ograniczył wpływy mafii,
wprowadził powszechne nauczanie, podzielił między biednych rozległe latyfundia.
I tym zdobył sobie popularność wśród sycylijczyków”.
Wspomiała też o tym iż Mussolini wypędził Zydów z Sycylii.
Opowiedziała o tym więcej podczas zwiedzania Castelmolo.
Po wojnie mafia wróciła znowu do sił i dopiero pod koniec 1998 roku na skutek
zdecydowanych działań rzadu osłabiono jej wpływy.
* * *
Z Sorrento do Villa San Giovanni , jechaliśmy autobusem . Raz po raz
wjeżdżaliśmy do tunelu ; jak odnotował mój mąż , na naszej 440 kilometrowej
trasie wiodącej do ciesniny Messyńskiej , w tunelach przejechaliśmy 83
kilometry. Poza tunelami pędząc po dobrze utrzymanej autostradzie, mijaliśmy
góry gęsto porośnięte krzewami o bujnych żółtych kwiatach, małe miasteczka z
domami przycupniętymi u podnóży góry lub zawieszonych na jej zboczach jak
ptasie gniazda. Przejeżdżaliśmy obok miasta Polli doszczętnie zniszczonego
przez trzęsienie ziemi w 1980 roku. Zachował się tam tylko kościól, ale na
krótko. Czas jakiś potem zawalił się . Stało się to w niedzielę podczas
niedzielnego nabożeństwa. Pod gruzami zginęlo 100 osób.
Na naszej trasie pojawiło się Sibari, znane w starożytności jako miasto
dobrobytu a więc i uciech wszelkich. Otoczone urodzajnymi glebami, nazwane
ziemia “miodem i mlekiem płynąca” dało początek nazwie “sybaryta” . Po paru
godzinach podróży dotarliśmy do przystani. Podróż promem trwała zaledwie 20
minut (odnotował mój mąż).
Nad nami był nieskazitelny błekit nieba , pod nami i wokół nas szafirowe wody
zatoki Messyńskiej a przed nami zarys wyspy. To Sycylia, nasza od dawna
wymarzona wyspa.
* * *
Taormina-Mazzaro była pierwszym miejscem naszego postoju. Zamieszkaliśmy w
małym hotelu tuż nad morzem . Nasza łazienka miała blizny na ścianach .
Pęknięcia od sufitu do podłogi były śladami po trzęsieniu ziemi.
Ale chyba nikt do tego nie przywiązuje tu zbyt wielkiej wagi. Skoro trzęsienie
ziemi potrafi znieść z powierzchni duże miasta , jak Messynę co stało się w
1908 , któż będzie troszczyć się o pęknięcia na ścianie?
Natomiast widok z okna był oszałamiająco piękny ; lazur nieba, kobalt morza,
dwie małe skalne czarne wysepki . Najpiękniej bywało o wschodzie słońca bo
malowniczy obraz uzupełniał śpiew ptaków.
Taormina tonęła w powodzi kwiatow. Kwitły wokół hotelu i w ogrodach sąsiednich
domów .
Była piękna czerwcowa niedziela . Z kościołow słychać było nawoływania dzwonów.
Zamiast wspinać się po blisko 500 stopniach stromo wznoszących się w górę,
pojechaliśmy linową kolejką do centrum Taorminy. Piechotą poszliśmy do Swiętego
Nicolo z Bari . W 1980 roku papież Jan Paweł II nadal jej rangę Bazyliki
mniejszej. Podczas nabożeństwa dzieci czytały fragmenty Pisma Sw. Znamienne
bylo to, iż wśród nich był tylko jeden chłopiec. Po mszy poszliśmy zwiedzać
miasto. Wąskie uliczki Taorminy z ukwieconymi balkonami zdawały się
rozbrzmiewać echem odległej historii. Doszliśmy do ruin teatru greckiego
pochodzącego z III wieku przed Chrystusem . Przebudowany został przez Rzymian .
Z miejsca , w którym się znaleźliśmy rozlega się widok na wybrzeże i na Etnę
pokrytą u szczytu biała warstwą śniegu i bardzo delikatnym, niemal
przeźroczystym welonem mgły.
Wracając do hotelu, weszliśmy do Giordano Publico , parku miejskiego słynnego z
egzotycznej roślinności i położenia. Z ogrodu rozlega się widok na morze
Sycylijskie.
Potem spacerujemy głowną ulicą Taorminy; Corso Umberto. Przechodzimy kolejno
trzema bramami, zatrzymujemy się przed barokowa fontanną stojącą nieopodal
katedry z gotyckim frontonem.
Popołudniu wyjeżdżamy wysoko w góry do Castelmolo.
U naszych stop leży Taormina. W miasteczku kościół St. Nicolo di Bari ( patrona
okolicy) . Gwiazdy Dawida wskazują iż kiedyś mieściła się tu synagoga.
Nieopodal winiarnia , w której serwują migdałowe wino. Ale znana jest głownie z
tego, że rzeźbione postaci z wielkimi fallusami stanowią głowną dekoracje
wnętrza. Podobno zgodnie z wiarą starożytnych Greków fallus przynosi obfitość
dóbr i powodzenie w życiu.
Kolejnym etapem naszej podróży jest Etna. Choć niezmiernie malownicza ,
urzekająca swą urodą na odległość, stanowi ciągłe, realne zagrożenie. Wspinąjąc
się w górę mijamy ślady poprzednich erupcji wylkanu. Czarna lawa pokrywa
rozległe obszary. Pomiędzy nimi bujnie kwitnące krzewy. Zółto tu i różowo.
Widzimy na pół zalany lawą dom. Druga połowa ocalała.
Nasza przewodniczka zna dobrze daty kolejnych wybuchów, zna liczbę ofiar. Jedne
z ostatnich większych wybuchów wulkanu miały miejsce w latach 1991 do 1993. Z
powierzchni ziemi zniknęła cała wieś.
Docieramy do stacji kolejki linowej ( funivia) . Pojedziemy nią w pobliże
jednego z czterech ciągle aktywnych kraterów wulkanicznych. Pod nami zielone
wzgórza pełne regularnych stożków. To dawno wymarłe wulkany. Dojeżdżając w
pobliże wierzchołka Etny widzimy już tylko brunatno –czarne kawałki zastygłej
lawy. W powietrzu czuje się wyraźny odor siarki. Wspinaliśmy się na Wezuwiusz
podczas pobytu we Włoszech, ale Etna robi na mnie jeszcze wieksze wrażenie.
Pewnie dlatego, że nie ma tu tłoku . Jesteśmy sami w obliczu Natury.
* * *
Droga do Syrakuz wiodła krętą , wąską drogą. Raz po raz , gdzieś daleko poniżej
pojawiało się morze.
Syrakuzy w przewodniku oznaczono trzema gwiazdkami . Nic dziwnego . To jedno z
najbardziej znaczących miast Sycylii. I zawsze tak było. Skolonizowane przez
Greków z Koryntu w VIII wieku przed Chrystusem uznane zostało za miasto godnie
mogące rywalizować z Atenami.
Syrakuzy były pełne splendoru i bogactwa . Na przełomie V i IV w. p.n.e.
liczyły 30000 mieszkańców. Potem , w wyniku wojen punickich miasto przeszło we
władanie Rzymu, by kolejno doświadczać okupacji Bizancjum, Arabow, Normanów.
W Syrakuzach tworzyli Pindar ( poeta) i Ajschylos - znakomity dramatopisarz. Tu
w 287 roku przed Chrystusem urodził się słynny później twórca geometrii
Archimedes. To tutaj powstało prawo Archimedesa mówiące o tym , że “ciało zanurzone
w wodzie…” itd.
Do dziś przewodnicy zatrzymują się ze swymi grupami przed domem, w którym jak
głosi tabliczka , mieszkał Archimedes . Opowiadają o jego roztargnieniu i o tym
, jak dokonawszy swego odkrycia wyskoczył z wanny nagi i biegł po ulicach Syrakuz
wołajac “Eureka”. Ile w tym prawdy historia milczy, ale opowieść wywołuje
prawdziwą radość, szczególnie tych, którzy w szkole z trudem przyswajali sobie
definicje z zakresu nauk ścisłych. Mówi się też o roli jaką odegrał Archimedes
w obronie Syrakuz. Otóż używając soczewki i lustra, skupił strumien promieni
słonecznych i skierował go na stojące w zatoce okręty rzymskie, powodując pożar
flotylli wroga.
Ale mimo to nie udało się pokonać Rzymian. Podstępnie zajęli miasto. Archimedes
zginął zamordowany przez rzymskiego żołdaka. Zatopiony w swych naukowych
rozważaniach uczony nie zauważył iż wróg nadchodzi;
O świetności Syrakuz w czasach greckich przypomina ogromny teatr pochodzący z V
w p.n.e. “Persowie “ Ajschylosa to pierwsza sztuka jaką tu wystawiono “
opowiada przewodnik . Prowadzi nas potem do kamieniołomów, w których pracowali
niewolnicy. Dzisiaj w tym dawnym miejscu udreki, dojrzewają pomarańcze i
cytryny.
Gałęzie uginają się od ciężaru owoców. “zapamiętam ten kraj gdzie cytryna i
pomarańcz dojrzewa” myślę, dopuszczając się małego plagiatu . Dokonałam bowiem
przeróbki wiersza Slowackiego.
W Syrakuzach odwiedzimy jeszcze teatr rzymski młodszy o dwa stulecia od
greckiego, wysłuchamy kolejnych opowieści naszego “cicerone” , podziwiać
będziemy wielobarwne krzewy oleandrów i pinie, sosny o kształcie koron
przypominających parosole. Będziemy przysłuchiwać się melodiom sycylijskich
piosenek dobiegających z otwartych okien i mowie mijających nas mieszkańców
Syrakuz. Zastanawiałam się czy ci starsi spośród nich pamiętają desant morski
pod kryptonimem “Haski”.
Amerykanie wylądowali w Syrakuzach rozpoczynając swą włoską ofensywę .
Przed odjazdem z miasta zobaczymy jeszcze “źródło Aretuzy”. To tu jest kolebka
miasta, jak głosi legenda.
“Fonte Aretusa” czyli fontanna Aretuzy przypomina historię nimfy , którą chce
zdobyć bóg rzeki Alfeus. Ale bogini Artemis, strzegąca cnoty swych nimf,
zamienia Aretuzę w źródło.
* * *
Rozstajemy się z Syrakuzami ale nie z Sycylią. Przed nami jeszcze zwiedzanie
willi rzymskiego patrycjusza ( Villa Romana del Casale) ,nieopodal Piazza
Armerina i słynnego Agrigento ( czyt. Agridżento) gdzie czeka na nas Dolina
Swiątyń, i gdzie rosną liście akantu.
Czeka nas przyjemny spacer po plaży w cichym , spokojnym , sennym Selinunte , a
także pobyt w jednym z najbardziej hałaśliwych miast świata, w Palermo.
W Palermo oszołomi nas kunszt sztuki arabskiej, wzruszy opowieść o świętej
Rozalii pustelniczce, która mieszkała w jaskini na górze Pellegrino i która
uratowała kiedyś miasto przed zarazą. Będziemy świadkami ślubu w katedrze w
Monreale. Odwiedzimy jeszcze wiele kościołow, placyków, targów, gdzie
sprzedawcy prześcigają się w zachwalaniu swoich towarów.
A kiedy po kilkunastu dniach spędzonych na Sycylii przyjdzie się z nią zegnać będę
wiedziała, ze kiedyś za nią zatęsknię .
środa, maja 04, 2022
Znasz li ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa?
Motto: A journey to
--Umberto Eco
O Włoszech pisali najwięksi poeci wszechczasów. Opiewal
je Mickiewicz i Słowacki. Fascynowały Goethego.
Henryk Sienkiewicz, miłośnik historii i włoskiej kultury twierdził, iż człowiek ma dwie ojczyzny; tę, w której się
urodził i Włochy.
Miliony turystów, którzy odwiedzają Włochy każdego
roku utwierdzają nas w tym, iż w sienkiewiczowskim stwierdzeniu „coś musi
być”.
Wielu z odwiedzających powraca . Nam też się to udało.
Podróż włoska , którą odbyliśmy na przełomie września i pażdziernika
2008 była piątą, „jubileuszową”.
Trasa wiodła z Rzymu poprzez Florencję, Pizę, Mediolan, wzdłuż przepięknej drogi nad jeziorem Maggiore do Baweno .
Odwiedziliśmy Lugano w Szwajcarii.
Wjechaliśmy kolejką linowa na górę Tamaro skąd rozlegał się widok na winnice i
malownicze wgórza. W Sirmione, urzekającym
miasteczku włoskim malowniczo połozonym nad jeziorem Garda,
wysłuchaliśmy historii tego słynnego uzdrowiska, znanego już w czasach
rzymskich a rozbudowanego z początkiem XX wieku. Przyjeżdżali tu znani pisarze
jak Ezra Pound i James Joyce. Maria Callas słynna diva operowa, miała tu swoją
willę. W Sirmione zapewne poświęcała czas na troskę o swój cenny głos. Tu
bowiem leczy się oprócz reumatyzmu i bronchitow wszelkie przypadłosci laryngologiczne.
Zatrzymaliśmy się w Weronie, gdzie na jednym z głównych
placów stoi pomnik Dantego, nie budzący zresztą większego zainteresowania
turystow. Oni wypełniają dziedziniec domu Julietty, słynnej młodziutkiej
heroiny dramatu Szekspira. Legenda o
wielkiej , tragicznej miłości Romea i
Julii nie tylko ciągle jest żywa, ale wydaje się , że rozkwita pełniej z
niebywałą siłą.
Potem znaleźliśmy się w Wenecji. Wizyta w Bazylice Sw
Marka , spacer do Ponte Rialto, przejażdżka vaporettem po Canale Grande i zwiedzanie
po raz pierwszy odrestaurowanego po wielu latach słynnego pałacu Ca d’Oro pozostaną
w naszej żywej pamięci. Na placu Swiętego Marka przed Bazyliką były tlumy. Bez
ryzyka mogę stwierdzić iż kryzys ekonomiczny, który zagląda w oczy nie tylko nam
w Stanach i innych krajach Ameryki Północnej i Południowej, Azji i Europie nie jest widoczny w Wenecji. Co
będzie dalej? Zobaczymy.
Potem mieliśmy krótki postój w Rawennie słynącej z
najpiękniejszych zabytkow sztuki bizantyjskiej we Włoszech . W programie
podroży było także dwugodzinne zwiedzanie bazyliki Swiętego Franciszka w Asyżu. Pamiętne trzęsienia
ziemi w dniach 26 września i 3 października 1997 roku poczyniły ogromne zniszczenia. Warto
przypomnieć iż kilka miesięcy po trzęsieniu ziemi , w styczniu 1998 Jan Paweł
II przyjechał do Asyżu, by wyrazic współczucie mieszkańcom Umbrii i wezwać by
nie upadali na duchu. „Niech nie słabnie
w Was moc ducha” wzywał , dodając :
”. Przybyłem do
Asyżu, aby modlić się na grobie Biedaczyny. Z tego miejsca świętego dla
tradycji franciszkańskiej, które tak boleśnie odczuło skutki trzęsienia ziemi,
z tej bazyliki podziwianej przez ludzi na całym świecie, zanoszę do Boga
żarliwą modlitwę za ofiary kataklizmu...”
(...)Dobrze wiem, drodzy bracia i siostry, jak
wielkie szkody wyrządziło trzęsienie ziemi cennemu dziedzictwu humanistycznemu
i artystycznemu waszej ziemi. Ale wiem też, jak silne jest wasze postanowienie,
by nie ulec zniechęceniu(...)
Zniszczenia w
bazylice zostały niemal całkowicie usunięte . Niestety, nie wszystkie freski zostały ocalone. Ale
większość fresków Giottta przedstawiających sceny z życia Swiętego Franciszka
wydawały mi się jeszcze piękniejsze niz kiedyś.
Z Asyżu dotarliśmy do Perugi, stamtąd do Pompeii, by
wreszcie znaleźć się w legendarnym Sorrento .
A stamtąd już tylko „rzut kamieniem” do jednej z
najsłynniejszych wysp Europy – Capri.
Wycieczka dobiegała końca. Z Sorrento wracaliśmy do Rzymu.
W „rekordowym” czasie ale z głębokim wzruszeniem odwiedziliśmy
miejsca poznane podczas pierwszej podróży do Italii . I z równą radością i
zachwytem „odkrywaliśmy” nowe dla nas miejsca.
* * *
Spędziliśmy dwa niezwykle interesujące tygodnie,
podróżując autokarem wraz z grupą ludzi z kilku kontynentów. Najliczniej byli
reprezentowani mieszkańcy Australii. Byli Amerykanie, Anglicy, Kanadyjczycy.
Mili kulturalni i ...zdyscyplinowni. Podczas owych dwu tygodni ani razu nie
czekalismy na nikogo. Podczas wycieczek zbiorowych jest to niezmiernie ważne.
To była bardzo
udana podróż , choc nie ukrywam, że wyczerpująca, wymagająca koncentracji i „harcerskiej”
dyscypliny. Przebyliśmy setki kilometrów. Ale każdy postoj, każda wizyta była
nagrodą za pewne niewygody. Program byl napięty, wstawaliśmy często około
piątej, szóstej rano a wracalismy do hotelu około dziesiątej, jedenastej
wieczorem.
Dzisiaj w Michigan za oknem jest szaro, ponuro i zaczyna
padać drobny śnieg. Wspominam więc z radoscią te kilkanaście dni we Włoszech
pełnych slońca, zieleni, kolorów. W każdym z nas istnieje potrzeba dobra i
piękna. We Włoszech znajdujemy z pewnością to drugie.
Wymienię tu choćby pałace weneckie, mozaiki w BazyliceSw.
Marka i w Rawennie, artystyczne wyroby Murano, rzeźby Michała Anioła, katedry w
Mediolanie i Florencji, place i wąskie uliczki Asyżu i Wenecji, obrazy
Bronzino, freski Giotta, pieśni neapolitańskie , Baveno, Sorrento i Capri.
Ach, Capri...
Znane od dawna ze swej niezwykłej urody. Cesarze rzymscy mieli tu swe
siedziby i do dziś turysta ze zgrozą wysłuchuje opowieści o okrucieństwach
Tyberiusza. Pisał o tym także Ryszard
Kapuściński. Zachwycali się wyspą malarze i opiewali ją poeci. Na Piazzettcie przed Ratuszem z pewnością nie brakło też i
polskich.
Roman Bransteatter pisał w „Powitaniu Capri”.
(...)
Już widzę domy, skaczące
Z tarasu na taras
Jak białe koty.
Już widzę Marina Grande
Leżącą na brzegu
Jak gwiaździsta meduza.
Jak dobrze, że ta chwila
Nie jest nieskończonym wszechświatem,
Ale maleńką wyspą,
Którą mogę utrwalić
W jednym wspomnieniu.
(...)
Capri odwiedzili też Maria Konopnicka i Kazimierz Przerwa
Tetmajer, który znakomicie oddaje nastrój i pejzaż Capri.
Słońce! słońce! słońce! słońce!
Wszystko lśni się, świeci, pała,
złote iskry skaczą z morza,
złotem błyska mewa biała.
Złote smugi drżą po wodzie,
aż po Capri, po Sorrento -
na słoneczny wiatr okrętów
białe żagle rozwinięto.
Na roztoczach morskich głębi,
na szmaragdach i błękitach,
fijoletu ciemne plamy
w rozzłoconych lśnią prześwitach.
Wzgórz majaczą gięte łuki
przez przezroczą mgłę błękitną -
na ich stokach białe miasta,
jak kamelii ogród kwitną.
(...)
Jaki spokój tam i cisza - -
zda się z głębi, od Sorrenta,
wyjdzie cicho z morza Wenus
naga, piękna, uśmiechnięta.
(...)
świat się pławi w złotym blasku -
słońce! słońce! słońce! słońce!
Capri pozostało takie samo. Kiedy wyciągiem
krzesełkowym jechaliśmy na górę Solaro
na Anacapri , u stop w dole , były sady oliwkowe, nieduże winnice, rozłożyste
sosny. W pewnym momencie zobaczyłam starego człowieka podlewającego kwiaty w ogrodzie. Pomachałam
ręką na powitanie. Odpowiedział. Wydawało mi się, że to ten sam, ktorego
widziałam w tym miejscu, przed blisko dziesięciu laty. Oczywiście było to mało
prawdopodobne. Ale skoro wszystko tam „było tak jak dawniej” ...więc , kto wie?
Z cała pewnością na Anacapri powitał nas podniesioną w górę
reką ten sam cesarz Augustus, a z morza wystawały te same dwie słynne skały „Faraglioni”, tak charakterystyczne dla
krajobrazu Capri.
Wracając do tych samych miejsc, w jakich już byliśmy
przed laty, przeżywaliśmy na nowo tamte pierwsze spotknie z Włochami .
Wtedy podrózowaliśmy z naszym czternastoletnim synem
Dariuszem. To wspomnienie ożyło szczegolnie silnie, kiedy byliśmy we Florencji.
W drodze na kolację do jednej z restauracji „z widokiem” i słynnym lokalnym winem
Frascati, autokar zatrzymał się na wysokim wzniesieniu,
na placu Michała Anioła . Stąd widać rozległą panoramę miasta. To tu, z tego
samego miejsca , trzydziesci cztery lata wcześniej , oglądaliśmy Florencję po
raz pierwszy. Trochę poniżej znajdował się kamping, na ktorym rozbiliśmy nasz
namiot. Ten kamping jest i teraz. Drzewa tam urosły wysokie . A my...? My tak samo radośnie zachwyceni jak wtedy przed
laty, kiedy słuchalismy dzwonów bijących
na Anioł Pański. Potem przez lata całe nawet w najśmielszych, szaleńczych marzeniach nie wyobrażaliśmy sobie, że kiedyś
znowu je usłyszymy stojąc na tym samym
florenckim wzgórzu.
c.d.n.