środa, maja 04, 2022

Znasz li ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa?

 


 

Motto: A journey to Italy should always be seen as a journey of discovery that will reveal not one, but many Italies.”

--Umberto Eco

 

O Włoszech pisali najwięksi poeci wszechczasów. Opiewal je Mickiewicz i Słowacki. Fascynowały Goethego.

Henryk Sienkiewicz, miłośnik historii i  włoskiej kultury twierdził,  iż człowiek ma dwie ojczyzny; tę, w której się urodził i Włochy.

Miliony turystów, którzy odwiedzają Włochy każdego roku  utwierdzają nas w tym,  iż w sienkiewiczowskim stwierdzeniu „coś musi być”.

Wielu z odwiedzających powraca . Nam też się to udało.

Podróż włoska , którą  odbyliśmy na przełomie września i pażdziernika 2008 była piątą, „jubileuszową”.

Trasa wiodła z Rzymu poprzez Florencję, Pizę, Mediolan,  wzdłuż przepięknej drogi  nad jeziorem Maggiore do Baweno . Odwiedziliśmy  Lugano w Szwajcarii. Wjechaliśmy kolejką linowa na górę Tamaro skąd rozlegał się widok na winnice i malownicze wgórza.  W Sirmione, urzekającym miasteczku włoskim malowniczo połozonym nad jeziorem  Garda,  wysłuchaliśmy historii tego słynnego uzdrowiska, znanego już w czasach rzymskich a rozbudowanego z początkiem XX wieku. Przyjeżdżali tu znani pisarze jak Ezra Pound i James Joyce. Maria Callas słynna diva operowa, miała tu swoją willę. W Sirmione zapewne poświęcała czas na troskę o swój cenny głos. Tu bowiem leczy się oprócz reumatyzmu i bronchitow wszelkie  przypadłosci laryngologiczne. 

Zatrzymaliśmy się w Weronie, gdzie na jednym z głównych placów stoi pomnik Dantego, nie budzący zresztą większego zainteresowania turystow. Oni wypełniają dziedziniec domu Julietty, słynnej młodziutkiej heroiny  dramatu Szekspira. Legenda o wielkiej , tragicznej miłości  Romea i Julii nie tylko ciągle jest żywa, ale wydaje się , że rozkwita pełniej z niebywałą  siłą.

Potem znaleźliśmy się w Wenecji. Wizyta w Bazylice Sw Marka , spacer do Ponte Rialto, przejażdżka vaporettem po Canale Grande i zwiedzanie po raz pierwszy odrestaurowanego po wielu latach słynnego pałacu Ca d’Oro pozostaną w naszej żywej pamięci. Na placu Swiętego Marka przed Bazyliką były tlumy. Bez ryzyka mogę stwierdzić iż kryzys ekonomiczny, który zagląda w oczy nie tylko nam w Stanach i innych krajach Ameryki Północnej i Południowej, Azji  i Europie nie jest widoczny w Wenecji. Co będzie dalej? Zobaczymy.

Potem mieliśmy krótki postój w Rawennie słynącej z najpiękniejszych zabytkow sztuki bizantyjskiej we Włoszech . W programie podroży było także dwugodzinne zwiedzanie bazyliki Swiętego Franciszka w  Asyżu. Pamiętne  trzęsienia  ziemi w dniach 26 września i 3 października  1997 roku poczyniły ogromne zniszczenia. Warto przypomnieć iż kilka miesięcy po trzęsieniu ziemi , w styczniu 1998 Jan Paweł II przyjechał do Asyżu, by wyrazic współczucie mieszkańcom Umbrii i wezwać by nie upadali na duchu. „Niech nie słabnie w Was moc ducha” wzywał , dodając :

”. Przybyłem do Asyżu, aby modlić się na grobie Biedaczyny. Z tego miejsca świętego dla tradycji franciszkańskiej, które tak boleśnie odczuło skutki trzęsienia ziemi, z tej bazyliki podziwianej przez ludzi na całym świecie, zanoszę do Boga żarliwą modlitwę za ofiary kataklizmu...”

 (...)Dobrze wiem, drodzy bracia i siostry, jak wielkie szkody wyrządziło trzęsienie ziemi cennemu dziedzictwu humanistycznemu i artystycznemu waszej ziemi. Ale wiem też, jak silne jest wasze postanowienie, by nie ulec zniechęceniu(...)

Zniszczenia  w bazylice zostały niemal całkowicie usunięte . Niestety,  nie wszystkie freski zostały ocalone. Ale większość fresków Giottta przedstawiających sceny z życia Swiętego Franciszka wydawały mi się jeszcze piękniejsze niz kiedyś.

Z Asyżu dotarliśmy do Perugi, stamtąd do Pompeii, by wreszcie znaleźć się w legendarnym  Sorrento .

A stamtąd już tylko „rzut kamieniem” do jednej z najsłynniejszych wysp Europy – Capri.

Wycieczka dobiegała końca. Z Sorrento wracaliśmy do  Rzymu.

W „rekordowym” czasie ale z głębokim wzruszeniem odwiedziliśmy miejsca poznane podczas pierwszej podróży do Italii . I z równą radością i zachwytem „odkrywaliśmy” nowe dla nas miejsca.

* * *

Spędziliśmy dwa niezwykle interesujące tygodnie, podróżując autokarem wraz z grupą ludzi z kilku kontynentów. Najliczniej byli reprezentowani mieszkańcy Australii. Byli Amerykanie, Anglicy, Kanadyjczycy. Mili kulturalni i ...zdyscyplinowni. Podczas owych dwu tygodni ani razu nie czekalismy na nikogo. Podczas wycieczek zbiorowych jest to niezmiernie ważne.

 To była bardzo udana podróż , choc nie ukrywam, że wyczerpująca, wymagająca koncentracji i „harcerskiej” dyscypliny. Przebyliśmy setki kilometrów. Ale każdy postoj, każda wizyta była nagrodą za pewne niewygody. Program byl napięty, wstawaliśmy często około piątej, szóstej rano a wracalismy do hotelu około dziesiątej, jedenastej wieczorem.

Dzisiaj w Michigan za oknem jest szaro, ponuro i zaczyna padać drobny śnieg. Wspominam więc z radoscią te kilkanaście dni we Włoszech pełnych slońca, zieleni, kolorów. W każdym z nas istnieje potrzeba dobra i piękna. We Włoszech znajdujemy z pewnością to drugie.

Wymienię tu choćby pałace weneckie, mozaiki w BazyliceSw. Marka i w Rawennie, artystyczne wyroby Murano, rzeźby Michała Anioła, katedry w Mediolanie i Florencji, place i wąskie uliczki Asyżu i Wenecji, obrazy Bronzino, freski Giotta, pieśni neapolitańskie , Baveno, Sorrento i Capri.

Ach, Capri...  Znane od dawna ze swej niezwykłej urody. Cesarze rzymscy mieli tu swe siedziby i do dziś turysta ze zgrozą wysłuchuje opowieści o okrucieństwach Tyberiusza. Pisał  o tym także Ryszard Kapuściński. Zachwycali się wyspą malarze i opiewali ją poeci. Na Piazzettcie  przed Ratuszem z pewnością nie brakło też i polskich.

Roman Bransteatter pisał w „Powitaniu Capri”.

(...)
Już widzę domy, skaczące
Z tarasu na taras
Jak białe koty.
 
Już widzę Marina Grande
Leżącą na brzegu
Jak gwiaździsta meduza.
 
Jak dobrze, że ta chwila
Nie jest nieskończonym wszechświatem,
Ale maleńką wyspą,
Którą mogę utrwalić
W jednym wspomnieniu.
 (...)

Capri odwiedzili też Maria Konopnicka i Kazimierz Przerwa Tetmajer, który znakomicie oddaje nastrój i pejzaż Capri.

 
Słońce! słońce! słońce! słońce!
Wszystko lśni się, świeci, pała,
złote iskry skaczą z morza,
złotem błyska mewa biała.
Złote smugi drżą po wodzie,
aż po Capri, po Sorrento -
na słoneczny wiatr okrętów
białe żagle rozwinięto.
Na roztoczach morskich głębi,
na szmaragdach i błękitach,
fijoletu ciemne plamy
w rozzłoconych lśnią prześwitach.
Wzgórz majaczą gięte łuki
przez przezroczą mgłę błękitną -
na ich stokach białe miasta,
jak kamelii ogród kwitną.
(...)
Jaki spokój tam i cisza - -
zda się z głębi, od Sorrenta,
wyjdzie cicho z morza Wenus
naga, piękna, uśmiechnięta.
(...)
świat się pławi w złotym blasku -
słońce! słońce! słońce! słońce!

Capri pozostało takie samo. Kiedy wyciągiem krzesełkowym  jechaliśmy na górę Solaro na Anacapri , u stop w dole , były sady oliwkowe, nieduże winnice, rozłożyste sosny. W pewnym momencie zobaczyłam starego człowieka  podlewającego kwiaty w ogrodzie. Pomachałam ręką na powitanie. Odpowiedział. Wydawało mi się, że to ten sam, ktorego widziałam w tym miejscu, przed blisko dziesięciu laty. Oczywiście było to mało prawdopodobne. Ale skoro wszystko tam „było tak jak dawniej” ...więc , kto wie?

Z cała pewnością na Anacapri powitał nas podniesioną w górę reką ten sam cesarz Augustus, a z morza wystawały te same dwie słynne skały  „Faraglioni”, tak charakterystyczne dla krajobrazu Capri. 

Wracając do tych samych miejsc, w jakich już byliśmy przed laty, przeżywaliśmy na nowo tamte pierwsze spotknie z Włochami .

Wtedy podrózowaliśmy z naszym czternastoletnim synem Dariuszem. To wspomnienie ożyło szczegolnie silnie, kiedy byliśmy we Florencji. W drodze na kolację do jednej z restauracji „z widokiem” i słynnym lokalnym winem Frascati,   autokar zatrzymał się na wysokim wzniesieniu, na placu Michała Anioła . Stąd widać rozległą panoramę miasta. To tu, z tego samego miejsca , trzydziesci cztery lata wcześniej , oglądaliśmy Florencję po raz pierwszy. Trochę poniżej znajdował się kamping, na ktorym rozbiliśmy nasz namiot. Ten kamping jest i teraz. Drzewa tam urosły wysokie . A my...? My  tak samo radośnie zachwyceni jak wtedy przed laty, kiedy słuchalismy  dzwonów bijących na Anioł Pański. Potem przez lata całe nawet w najśmielszych, szaleńczych  marzeniach nie wyobrażaliśmy sobie, że kiedyś znowu je usłyszymy stojąc na tym samym  florenckim wzgórzu.

c.d.n.

 

Brak komentarzy: