piątek, grudnia 27, 2019

Swięta, święta i po świętach…

Boze Narodzenie  minelo. Niedlugo pogasna swiatla zdobiace palmowe drzewa, domy znow stana sie zaledwie widoczne w swietle ksiezyca...U mnie w domu choinka bedzie trwala az do 2 lutego, do Matki Boskiej Gromnicznej, bo tak bylo w czasach mojego dziecinstwa i dziecinstwa
naszego syna.

 Dzien wigilijny na Marco....

.
 Wieczorem zaplonely swiatelka na choince i wiencach,zaiskrzyly  zlote i srebrne girlandy...

 Dzien Bozego Narodzenia z blekitnym niebem nad glowami. Katolicki kosciol Swietego Marka  pelen wiernych.

Tradycyjna szopka .
26 grudnia, tu w USA nie jest dniem wolnym od pracy . My jednak swietowalismy zgodnie z europejska tradycja. 

Czas mija. Wiec i swieta minely... Kolejne "subtropikalne Boze Narodzenie". Kiedy spedzalismy nasze pierwsze Boze Narodzenia na Marco wszystko wydawalo sie "dziwne". Palmy, kwiaty, cieple noce kiedy szlo sie na Pasterke.



środa, listopada 20, 2019

Rocznica smierci Bruno Schultza


“Darowizna”? “Kradzież”?

czyli jak to z freskami Schulza bylo …



19 listopada minela kolejna rocznica tragicznej smierci  Bruno  Schulza-.
Bruno Schulz , przeszedł do historii literatury polskiej jako autor  zbiorόw opowiadań  “Sklepόw cynamonowych “i “Sanatorium pod Klepsydrą” , paru utworόw rozproszonych , a także zbioru  listόw do znanych pisarzy . Jego opowiadania weszły do kanonu literatury szkolnej (tzw. uzupełniającej). Bruno Schulz , był zasymilowanym Zydem i długo trwał spόr czy znał jidisz ( podobno znał ).
Mniej znanym był jednak fakt iż Schulz był też rysownikiem.
Swa  trzyletnią  artystyczną edukacje  podjał  na Politechnice Lwowskiej na wydziale architektury, potem na wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych , ktόrą opuścił po kilku miesiącach też nie ukończywszy studiόw.
  ***
Schulz, obywatel miasta  Drohobycz , Zyd z urodzenia ,  został zastrzelony
Bruno Schulz , przeszedł do historii literatury polskiej jako autor dwu zbiorόw opowiadań  “Sklepόw cynamonowych “i “Sanatorium pod Klepsydrą” , paru utworόw rozproszonych , a także zbioru  listόw do znanych pisarzy . Jego opowiadania weszły do kanonu literatury szkolnej (tzw. uzupełniającej). Bruno Schulz , był zasymilowanym Zydem i długo trwał spόr czy znał jidisz ( podobno znał ).

Mniej znanym był jednak fakt iż Schulz był też rysownikiem.

Swa  trzyletnią  artystyczną edukacje  podjał  na Politechnice Lwowskiej na wydziale architektury, potem na wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych , ktόrą opuścił po kilku miesiącach też nie ukończywszy studiόw.
19 listopada w 1942 roku. podczas “czarnego czwartku”. Artysta , zostawił po sobie swoje prace  , ktόre powstały podczas okupacji niemieckiej.
 Na scianach w domu przy ulicy Tarnowskiego 14,  w ktόrej mieszkał  wόwczas wysoki oficer  drohobyckiego Gestapo ,  Schulz namalował  freski przedstawiające sceny bajkowe;  krόla, krόlową, księżniczkę, woźnicę. Jest też głowa konia. Przypuszcza się iż to ilustracje do bajki “Spiąca krόlewna”.Te freski , ktόre , zgodnie z tym co  twierdzi prasa , odnaleziono kilka lat temu  w lutym, pod koniec maja  zniknęły ze ścian  drohobyckiego domu.

                                                *        *        *


Od 1924 podjął pracę jako nauczyciel rysunku , następnie robόt ręcznych i okresowo matematyki w państwowym gimnazjum im Krόla Władysława Jagiełły. Pracował też w kilku innych szkołach w Drohobyczu.  Kiedy  we wrzesniu 1939 roku Armia Czerwona zajęła Kresy, Schulz dalej uczy , a do pensji  “ dorabia malując portrety przywόdcόw państwowych, winietki , afisze” ( cyt. J. Jarzebskim) . Proponują mu też wspόłpracę z pismem literackim ale odrzucają jego opowiadania, ktόre nie przystają do zasad “socrealizmu”.

W czerwcu 1941 roku wkraczają Niemcy i wkrόtce potem tworzą getto.

Sytuacja Schulza była może nieco lepsza od innych. Pracował dla Feliksa Landaua jako malarz ( malawal tez freski) oraz porzadkujac księgozbiory zagarnięte przez Niemcόw.

Ale nie uniknął losu milionόw innych polskich  obywateli i losόw milionόw Zydόw europejskich. Został zamordowany. Miał  wtedy 50 lat.

“Gdzie te freski z Drohobycza”.

Rzeczpospolita z dn. 26 maja 2001  zamieściła artykuł pod tytułem “Freski Schulza” Dowaiadujemy się że freski malowane przez Schulza zostały usunięte . Autor, Tomasz Tomaszewski powołuje się na oświadczenia byłego ucznia  Schulza , Alfreda Schreyera, a także wypowiedż wiceburmistrza Drohobycza , ktόry to twierdził ,  iż zjawiło sie trzy osoby  i cała trόjka posługiwała się wizytόwką Yad Vashem.  Policja została powiadomiona o kradziezy. Schreyer, ktόry uważał  iż sprawcy nie mogli działać z ramienia tej organizacji obawiał się,  że freski zaginęły na zawsze.

Zaczęły się poszukiwania, protesty, szukanie winnych kradzieży.

Zaczął się miedzynarodowy skandal. Kradzież freskόw i wywiezienie ich za granicę naruszylo wszelkie ustanowione prawa międzynarodowe.Polska i niemiecka prasa pękaja od domysłow. Wre .

I oto  dopiero 30 maja Jossi Melman (Rzeczpospolita) donosi iż freski sa w Jerozolimie.,

Tak pozno  Iris Rosenberg rzeczniczka prasowa Yad Vashem (29 maja 2001) składa oświadczenie ,  z tόrego wynika , iż  zabranie fresków Schulza “było wynikiem kilkumiesięcznych pertraktacji z władzami miasta.” To oświadczenie zamieszcza Gazeta Wyborca dopiero 24 lipca :W oświadczeniu czytamy:

W lutym tego roku polskie i niemieckie media opublikowały wiadomość, że malowidła żydowskiego artysty    Brunona Schulza zostały znalezione w domu oficera SS Feliksa Landaua w Drohobyczu. Podczas    Holocaustu Landau wykorzystywał talent Schulza … Schulz został zabity przez oficera SS Güntera …    Po publikacji tej historii Yad Vashem skontaktował się z władzami Drohobycza z prośbą o przekazanie    fresków. Mówiący po ukraińsku reprezentant Yad Vashem Mark Schrayberman w marcu 2001 przyjechał do    Drohobycza, gdzie spotkał się z merem Aleksjejem Radziejewskim i kierownikiem oddziału kulturalnego        “W maju 2001, Schrayberman i dwóch profesjonalnych konserwatorów przyjechali do Drohobycza w imieniu    Yad Vashem.

    Należy podkreślić, ze Yad Vashem działał otwarcie i w pełnej współpracy z lokalną władzą. Po zakończeniu    działań mer Aleksjej Radziejewski przekazał Yad Vashem list, w którym napisał, że ceni sobie współpracę    między Yad Vashem a Drohobyczem. Współpracę, która miała na celu uwiecznienie pamięci o Brunonie

    Schulzu, żydowskim artyście zabitym przez oficera SS wyłącznie dlatego, że był Żydem, i malowideł, które    wykonał podczas Holocaustu. Najlepszym miejscem do przechowywania ich jest Yad Vashem, Instytut    Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu w Jerozolimie.”

W oswiadczeniu stwierdza się iż freski były darem właściecieli domu dla Yad Vashem, na co maja potwierdzenie. Wiec “wiele halasu o nic”?

                             *        *        *

Jednakze  to nie koniec tej historii. Temat powraca. Ewa Berberyusz czuła  jak zwykle na zdarzenia rozgrywające sie w “Skażonej sferze” (Przegląd Polski z 5 lipca 2001) zaczyna swe rozważania od uwag na temat , jak to określa elegancko , “zaboru” freskόw  z domu w Drohobyczu. Zostańmy więc przy tym określeniu. “Zaboru” freskow autorstwa Bronona Schulza dokonali pracownicy Yad Vashem ( wg autorki pani Berberyusz “metodą Mosadu”, ktόry chwali za skuteczne akcje).

  Rzeczywiście działano błyskawicznie; w lutym nastąpiło “odkrycie” , w maju freski zmieniły właścicieli . Freski Schulza przetrwały na ścianach  domu w Drohobyczu  okupację niemiecka i sowiecką . Zachowały się tam  blisko sześdziesiat lat , a kiedy nadszedł czas “wolnej i niezawisłej Ukrainy” w maju zmieniły miejsce swego pobytu . Z Drohobycza na Jerozolimę. Sprawa nabrała  charakteru  międzynarodowego , więc nie może być już pominięta calkowitym milczeniem.

 Już i przedstawiciele USAzamieszani są w  tą sprawę.

W Nowym Jorku , stolicy politycznej  i kulturalnej swiata, zwołano posiedzenie  w tej sprawie.Uczestniczą “strony”z Ukrainy ( choć prawnik izraelski Uri Huppert, stwierdził iż to nie ich sprawa!), Polski, Izraela, USA.

“Jewish Telegraphic Agency”z dnia 17 lipca pisząc o tym  wydarzeniui przypomina w zarysie sprawę “ rewindykacji” ostatniego (najpewniej) dzieła Schulza.

Agencja nazywa akcję Yad Vashem  “sekretnym i kontrowersyjnym przejęciem fresku z ery Holocaustu”  Na konferencji przedstawiciel Yad Vashem  tłumaczy “porwanie “ fresku “koniecznością jego ratowania ”.  Konstanty Gebert ( znany tez jako Dawid Warszawski ) redaktor miesięcznika o tematyce zydowskiej “Midrasz” wychodzącego w Polsce,  uczestniczący w spotkaniu  nazwal to  samo wydarzenie  smutnym  , a “ moze nawet niemoralnym błedem”. Uznał też,  iż ten czyn jest wymierzony przeciw spolecznościom żydowskim w Polsce i na Ukrainie” “Czujemy się jakby część naszego dziedzictwa została nam zrabowana” powiedział  . I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić.

Inaczej uwazają przedstawiciele organizacji zydowskich z USA i Izraela.

Jeden z dyrektorόw Muzeum Holocaustu z Waszyngtonu  oświadczyl iż dzisiaj “ zapotrzebowanie na  eksponaty z epoki Holocaustu szaleńczo  rośnie “ więc , domyslać sie należy , nie ma mowy o rezygnowaniu z nich na rzecz krajόw skąd owe eksponaty pochodzą. Inny zaś uczestnik spotkania dodał  iż nie ma  cienia wątpliwosci “ iż Bruno Schulz byłby tym  aktem zachwycony tym zdarzeniem “. Melvin Jules Bukiet podparl te argumenty stwierdzeniem  iż Schulz “żył jako Zyd, umarl jako Zyd więc jego prace winny być w Yad Vashem”.Yad Vashem  oraz  organizacje zydowskie szcegόlnie w USA uważają  się za spadkobiercόw  wszystkich Zydόw , a więc są też spadkobiercami  Schultza .Wobec tego,   ich zdaniem,  mają prawo do tego fresku bez względu na to, co mόwi prawo międzynarodowe czy  też ukraińskie. Nie ma więc dla nich znaczenia iż wg tych praw fresk sprzed 1945 roku  podlegal  ochronie zabytkόw .   “Jerusalem Post”( 18 lipca) zamieścił artykuł Mellisy Radler o tej samej  tematyce. Pisze ona miedzy innymi o tym, ,  że  zmagano się   z tematem jaki winien być los dzieł  należacych do żydowskiej kultury . Sama autorka  artykułu określa działania  Yad Vashem  dość  jednoznacznie ( “stealthy” ). Ten bezceremonialny akt “zaboru” wzbudził żywa dyskusję nie nad tym, czy  była to gra fair , ale  nad tym gdzie maja sie znajdowac dzieła z “ery Holocaustu”, czyli do kogo one należą.Zdobyczny fresk Schulza , zdaniem  części uczestnikόw panelu,winien  być uznany jako restytucja dόbr kultury żydowskiej.

”. Uczestnicy spotkania reprezentujący Yad Vashem uznali  też iż pozostawianie dzieł sztuki żydowskiej po to by ksztalcic “mordercόw i prześladowcόw”  w  krajach Europy wschodniej jest pozbawione sensu. Sprawa Jedwabnego wzmocniła te argumenty  i nikt z uczestnikόw nie rezygnował z przypominania tego.

Ważnym argumentem na rzecz “słusznosci akcji” było to,  iż uznano  iż protesty przeciwko zaborowi  freskόw    niczym więcej niż  przejawem nastrojόw antysemickich. Wszelkie rozważania nad tym czy όw “zabόr” był  bezprawny czy nie , moralny czy amoralny, podsumował Gabe Goldstein, kurator muzeum “Yeshiva University” w  Nowym Jorku. “Obecna sytuacja w swiecie jest taka, iż krytykowanie moralności Izraela  budzi niepokόj ( strach)” . Wydaje się że stanowiska zostały jasno określone.

Chciałabym być złym prorokiem,  ale  ośmielam się przypuszczać, iż żądania  dziennikarki  pisującej do polskojęzycznego tygodnika w Nowym Jorku, że freski maja wrόcic “I koniec” jednak nie zostaną uwzgłednione. Nie bardzo bedzie się też słuchać Zydόw w odradzajacych się gminach  w Europie Wschodniej .

 Ale z pewnością jedno pozostaje,;  można obejrzeć sobie kolorowe reprodukcje ( za co p. Berberyusz juz podziękowała Yad Vashem) lub też wybrać się z wycieczką do Jerozolimy  a być może niedalekiej  w przyszłości do Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie.  Ostatecznie ilu ludzi pojechałoby do Drohobycza , nieprawdaż?

Post Scriptum;

Nie podejmowałabym tego tematu,  ale Drohobycz ma szczegόlne miejsce w mojej pamięci.  Jest mi  bliski. Moj ojciec urodził się w Drohobyczu i chodził  do szkoły,  w ktόrej w latach od 1924 do 1941 uczył rysunku  Bruno Schulz.

Zanim “Sklepy Cynamonowe” były moją szkolną lekturą,słyszałam o Schulzu i  o okolicznościach jego dramatycznej śmierci . Zabito go  podobno w przeddzień   ucieczki zaplanowanej przez  jego polskich ( czyt. katolickich przyjaciόł). Miała w tej ucieczce pomagać Zofia Nałkowska. O tym szczegole dowiedziałam się już znacznie pόźniej. No ale to już inna historia.






czwartek, października 31, 2019

Polski cmentarz...


Motto:

Niech śmierć i stokroć tu zwłoki Twe grzebie!Ty żyjesz, żyjesz! Pod zimnym kamieniem nie jesteś prochem, ni snem , ni milczeniem (…) Zygmunt Krasiński  w elegii poświeconej przyjacielowi.

Stary cmentarz…

Zmarłych nie ma na cmentarzu! Są w domu Ojca lub czekają na nasza modlitwę – powiedział przed paru laty   abp Kazimierz Nycz w homilii podczas Mszy św. odprawionej w uroczystość Wszystkich Świętych w kościele pw. św. Marii Magdaleny na warszawskim Wawrzyszewie..

A jednak polski obyczaj nakazuje udawać się na groby bliskich, mimo iż Oni są “w domu Ojca”. I niech tak zostanie. To piekny obyczaj, rzadko spotykany w innych krajach.

Niepowtarzalne sa polskie cmentarze . O jednym z nich chcę opowiedzieć.

***

W Zakopanem, na Pęksowym Brzysku jest  cmentarz. Prowadzi do niego ulica Kościeliska.  W jednym z grobów  pogrzebano Jana Pęksa. Być może dzisiaj nikt nie znałby jego imienia a zakopiański cmentarz miałby inną nazwę, gdyby nie jego szczodrość. Jan Pęks podarowal swojej wsi   “brzysk”, co w gwarze lokalnej, góralskiej  oznacza “urwisko nad potokiem”.  Na tym cmentarzu spoczywa też ksiądz Józef Stolarczyk,  założyciel cmentarza, który  to miejsce poświęcił w 1850,  sto sześdziesiąt lat temu.

Zapewne ani Jan Pęsk ani ksiądz Stolarczyk nie przewidywali, że  cmentarz  stanie się sławny i że znajdą na nim miejsce ostatniego spoczynku ludzie, których znaczenie dla polskiej kultury jest ogromne.  Spoczęli tu ludzie, którzy tworzyli historię tej, wówczas małej, górskiej osady i ci, którzy kiedyś tu przyjechali i osiedli bo znaleźli w Tatrach natchnienie do pracy twórczej, poeci, malarze, rzeźbiarze, kompozytorzy.

Zakopiański cmentarz zwany “starym” stanowi niewątpliwie dużą atrakcję turystyczną. Na grobach, podobno niezależnie od pory roku,  widać świeże kwiaty, zapalone znicze. Na cmentarz wchodzi się przez bramę zaprojektowaną przez Stanisława Witkiewicza długoletniego mieszkańca Zakopanego, architekta, twórcy tzw. zakopiańskiego stylu. Budownictwo to przypomina domy w Szwajcarii, nie przez przypadek.  Witkiewicz czerpał stamtąd wzory. Po wejściu na cmentarz stajemy zadziwieni urodą i odmiennością rzeźb nagrobnych. Większość z nich wykonana jest w drzewie  Artystyczne rzeźby stworzyli okoliczni artysci i uczniowie szkoły plastycznej w Zakopanem. Blisko wejścia znajduje się grób Marii Witkiewiczowej żony wspomnianego już architekta. Była matką Stanisława Ignacego (Witkacego), malarza, dramaturga, autora kilku powieści m.inn. “Nienasycenie”. Witkacy ( syn Marii i Stanisława Witkiewiczów) ma tu tylko symboliczny grób. Próby przewiezienia prochów do Zakopanego z Jezioran na Polesiu, gdzie popełnił samobójstwo, okazały się fiaskiem. Zamiast Witkacego, pochowano na Brzyzku kogoś innego. Czytałam kiedyś wywiad z profesorem uniwersytetu wrocławskiego Januszem Deglerem, wybitnym znawcą życia i twórczości Stanisława Ignacego (Witkacego). Opowiadał szczegółowo o przebiegu ekshumacji , o jej rezultatach i o tym co z tego wynikło. W Polsce ta sprawa była głośna  swego czasu.   “Witkacy nawet po śmierci zakpił sobie. “ pisała prasa.

Na Pęksowym Brzysku spoczywają Kazimierz Przerwa Tetmajer, poeta, zwany jakże słusznie piewcą Tatr , Władysław Orkan pisarz , Jan Krzeptowski Sabała, słynny góralski bajarz zwany “zakopiańskim Homerem”.

Był przyjacielem doktora Tytusa Chałubińskiego, który też tu spoczął. Przy okazji warto wspomnieć, że  głównie  dzięki niemu,  lekarzowi z Warszawy , Zakopane stało się tym czym jest dzisiaj, ”zimową stolicą Tatr” a za jego życia , na przełomie XIX iXX wieku kurortem, w którym spotykali się wszyscy “znani i nieznani”. Ba, przyjeżdżała tu aż ze Stanów Helena Modrzejewska.

Na Pęksowym cmentarzu spoczywają ludzie zasłużeni dla Polski . Tych grobów jest 250, jak podaje przewodnik. Każdy z nich zasługuje na uwagę. Ale jeden   jest szczególnie często odwiedzany. Jest to grób Kornela Makuszyńskiego, autora “Przygód Koziołka Matołka”. Na Jego grobie  pozostawiają uczniowe szkolne tarcze (ale nie ma ich tylu jak dawniej).  Odwiedzają go wycieczki z całej Polski. Pamiętam , dawno, bardzo dawno temu   i moja klasa tam była. Na tym grobie ktoś kładzie zawsze ( jak mi mówiono)  świeże kwiaty .  Makuszyński jest autorem licznych powieści dla młodzieży m.inn. takich jak “Awantura o Basię”, “Szatan z siódmej klasy”, “Panna z mokrą głową”, “O dwu takich co ukradli księżyc”. Ta ostatnia to wielce pouczająca historia chłopców, którzy zapragnęli sięgnać bardzo wysoko. W imię zasady “cel uświęca środki” postanowili wspiąć się ...aż do księżyca. Powieść Makuszyńskiego (jak wiele innych) kończy się optymistycznie. Jak kończyłby swoje barwne, optymistyczne powieści, gdyby pisał je dzisiaj? Czy jego bohaterowie , przemieniliby się ze złych, egoistycznych, samolubnych na dobrych i szlachetnych?

Na “starym cmentarzu” znaleźli też ostatnie miejsce spoczynku przewodnicy tatrzańscy, bohaterowie z czasów wojny, wybitni sportowcy jak Bronisław Czech, artysta, słynny narciarz, żołnierz Armii Krajowej, który zginął w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jest tu grób Heleny Marusarz, znakomitej narciarki. W czasie wojny była kurierem, przeprowadzała uciekinierów na Węgry. Złapana podczas przeprawy przez granicę, została uwięziona a potem rozstrzelana. W 1958 roku została uroczyście pochowana na Peksowym Brzyzku.Tamże pochowany jest Stanisław Marusarz, wybitny polski narciarz, który wojnę przeżył niemal cudem. Po wojnie był znanym trenerem.

Cmentarz na Pęksowym Brzysku stał się miejscem spoczynku także  współczesnych nam . Są tu groby wybitnych artystów–rzeźbiarzy zakopiańskich Władysława  Hasiora, Antoniego Rząsy, Aleksandra Kenara . Niektóre z nagrobków na cmentarzu są ich dziełami.

***

Słońce zniżało się ku zachodowi , kiedy opuścilimy cmentarz. Wstąpiliśmy jeszcze do kościoła obok. Jest to najstarszy w Zakopanem modrzewiowy kościoł pochodzący z połowy XIX wieku. Nie było nikogo.

W ołtarzu znajduje  kopia obrazu  Matki Boskiej Częstochowskiej. Wokół zaś “rozkwitają” kwiaty malowane przez ludowych artystów Zakopanego. Jest w tym kościele jakaś jasność, swieżość. Może dlatego, że kościół w przeciwieństwie do wielu innych, jest  skromny, niemal że “ubogi”. Kościół, w którym nic nie rozprasza naszej uwagi i w skupieniu możemy pomyśleć o tych, których odwiedziliśmy . Oni zaś ciszy niczym już niezmąconej pozostali tam , na brzyzku,  na urwisku nad potokiem Cicha Woda.

Dzisiaj w przeddzień Wszystkich Swiętych, kiedy myślimy o tym, że kiedyś i nam przyjdzie odejśc , wspomnijmy  Jana Pawła II , który powiedział  :

”Wczoraj do Ciebie nie należy. Jutro niepewne.Tylko dziś jest Twoje”.





Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
***
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
***