sobota, września 25, 2021

z archiwum

 

(z archiwum)Wednesday, September 23, 2009

Ach co to byl za slub...


Dwudziestego czwartego wrzesnia mija piecdziesiat lat od czasu kiedy odbywalam pedagogiczna praktyke w XII Liceum Ogolnoksztalcacym. Tego dnia okolo poludnia poprosilam o zwolnienie. Wyjasnilam powod. "Naturalnie. Gratuluje!Jest Pani wolna". Wsiadlam w tramwaj . To byla 12-ka. Dojechalam do budynku Poczty Glownej . Bylam troche spozniona. Tam czekal Karol, obie Mamy i swiadkowie. Danusia moja przyjaciolka ze studiow i Jan , przyjaciel Karola. Pani wydawala sie nam brzydka, stara i bez gustu, w sukience w wielkie kolorowe kwiaty na ktorej wisial symbol Urzedu; wielki zloty lancuch z orlem. Wyglosila mowe i dala do podpisu dokument. Jednakze miala jak widac dobra reke. Po piecdziesieciu latach oboje ja wspominamy. Potem byl obiad w "Monopolu" . Po obiedzie rozstalismy sie na rogu Swidnickiej i Podwala. Karol pojechal do pracy a ja do biblioteki Ossolineum. Spotkalismy sie poznym wieczorem. Mama Karola gotowala na kolacje knedle ze sliwkami. Po kolacji K.odwiozl mnie do Akademika na Tramwajowej. No coz, nie bylo hucznie, ale jak sie okazuje TRWALE. To byl slub na dlugie lata , "na dobre i na zle".
Potem byl jeszcze slub w kosciele w Kluczborku...ale o tym potem...Dzisiaj powinnam skonczyc pakowanie bo jutrzejsze Zlote Gody bedziemy obchodzic w samolocie. Jak widac wazne wydarzenia w naszym zyciu zwiazane sa ze srodkami transportu. Wtedy tramwaj do Poczty Glownej a teraz samolot do Europy .

czytelnicy mojego blogu 

czwartek, września 23, 2021

czwartek, września 16, 2021


“Przemineło z wiatrem”.



“Nie mogę  myśleć o tym dzisiaj.Będę się martwić o to jutro. Bo zawsze jest jutro” mawiała Scarlet O’Hara , bohaterka powieści Margaret Mitchell.

Przypominałam sobie to zawsze , kiedy jadąc samochodem z jednego kranca Stanow na drugi, z Michigan na Florydę, wjeżdżaliśmy do Georgii a po jakimś czasie  mijaliśmy znak obwieszczający: “Road to Tara”. Droga do Tary. Jeździliśmy od lat na tej trasie , ale mówiliśmy  sobie “jutro”, co miało oznaczac “następnym razem”.

Dopiero w listopadzie 2008 roku zdecydowaliśmy się na zjazd z autostrady.

Minęliśmy  Atlantę i pojechaliśmy w kierunku Jonesboro .

Okazało się, że jest to urocze  miasteczko, z zabytkowym gmachem sądowym i dworcem. W dawnym budynku dworcowym znajduje się muzeum poświęcone Margaret Mitchell. Podbiła świat  swą powiescia “Przeminęło z wiatrem” a film z Leigh i Gablem dokonały reszty.

 Powieść szturmem zdobyła czytelników. Podobno żadna z dotychczas napisanych ksiązek nie miała tylu czytelników. I pomyślec, że gdyby Margaret Mitchell nie zlamała nogi nigdy by być może “Przeminęło z wiatrem”  nie powstało.

Oczywiście należy dodać, że gdyby nie zachęty ze strony jej męża, jej zainteresowania  historią i jej talent , powieść też nie pojawiła się na rynku czytelniczym. 



Margaret Mitchell umieściła akcję swej powieści w Georgii. Tam się urodziła się w 1900 roku i tam zmarla na skutek komplikacji po wypadku samochodowych. Pijany kierowca najechal na nią  w momencie, kiedy weszła na jezdnię. Zmarla majac 46 lat.

Urodzila się w rodzinie szacownych obywateli Atlanty, mających swe korzenie w Irlandii i Francji. Przodkowie uczestniczyli  w rewolucji przeciw Anglikom , potem kolejni w wojnie Polnocy z Południem.

W jakim stopniu “Przeminęło z wiatrem” jest powieścią “autobiograficzną” trudno ocenić, ale jak każda niemal powiesć jest z pewnością efektem doswiadczeń autorki.

Kiedy czyta się biografię Mitchell , ogląda zdjęcia z czasów jej młodośći i wspomina film , którego premiera odbyła się w Atlancie, nie sposob oprzeć się wrazeniu, że Scarlet jest powieściomym odbiciem Margaret. Tak jak świeżo owdowiała Scarlet wywołała skandal tancząc z Butlerem na balu tak młodziutka Margaret oburzyła mieszczanskie towarzystwo tańcząc “w wyuzdany” sposób z młodym człowiekiem na balu debiutantek. Potem jej rozwody dopełniły reszty.Nie ulega kwestii, że Margaret samodzielna, niezaleźnie myśląca dziennikarka I autorka była obiektem plotek .Tak jak Scarlet.



Wracajmy jednak do Jonsboro, małego południowego miasteczka w Georgii.

Miasteczko prawa miejskie otrzymało  już 1859 roku.

Kolej żelazna już  od drugiej połowy XIX w. łączyła Jonesboro ze światem. Było to istotne dla rozwoju miasta i handlu bawelną. Wokół Jonesboru ciągnęły się rozlegle pola, na ktorych uprawiano bawelnę. Jak wiemy przez kilka  pokoleń pracowali na plantacjach czarni niewolnicy. Niewolnictwo w Georgii w latach pomiedzy 1735 a 1750 było zabronione.Dopiero styczniu w 1751 uznano je za legalne.Do roku 1775 liczba niewolników wzrosla z pięciuset osób  do 18 tysięcy.Warto dodać, że od 3 do 7 % mieszkańcow Georgii miało swoich niewolników.

Margaret Mitchell akcję swej powieści umieściła w okresie poprzedzajacym wojnę domową w latach od 1861 a jej zakonczeniem. Był to najbardziej dramatyczny chyba okres w historii Stanow Zjednoczonych.

W okolicach Jonosboro doszlo do decydującej bitwie. Południe przegrało. Zaczela się nowa era. Podono do dziś, jak mi opowiadano, mieszkańcy Poludnia czują animozję do “Jankesów”.
Budynek dworcowy zbudowano w 1867 roku. Tam teraz znajduje się muzeum poświęcone Margaret Mitchell.
Jonesboro było świadkiem dramatycznych zdarzen zwiazanych z wojną domową zwanej potoczne wojną Północy z Południem. zbudowana
założone  przez ktore prowadzi linia kolejowa. Dawny dworzec zostal zaadoptowany do potrzeb muzeum Jonesboro jest jednym z miejsc , które winno zainteresować głownie miłośnikow historii wojny domowej Południa z Północą. Bowiem tam

środa, września 01, 2021

Wspomnienia z wizyty w Muzeum Powstania Warszawskiego.




W dniu rocznicy Powstania Warszawskiego  wracam  do wspomnień jednej z naszych podróży  do Warszawy. Byl rok  2008 .
***
Warszawa  powitała nas chłodno i deszczowo. Potem, w ciągu blisko miesięcznego pobytu „pogoda była zmienna” jak głosiły komunikaty. Doświadczałam tego „biegając” po stolicy; raz  pod chmurnym niebem, kiedy indziej pod palącym słońcem.
Ranek  w dniu, w którym wybrałam się do Muzeum Powstania Warszawskiego
byl szczególnie zimny i wietrzny. Dotarłam  na ulicę Grzybowską   i wysiadając z tramwaju już z daleka dostrzegłam wysoka wieże z ogromnym znakiem Polski Walczącej. 


Przeszlam wzdłuż wysokiego muru z czerwonej cegły. Znalazlam się na dziedzińcu. Oprócz mnie byla tam jeszcze grupa uczniów .
Tak więc  Ci, którym cudem udało się przeżyć piekło powstania, i przeżyć po nim dalsze trudne  lata doczekali się symbolicznej nagrody  Muzeum- Pomnika Pamięci.
 Muzeum , które dokumentuje jedno z najtragiczniejszych  wydarzeń w historii polskiej stolicy zostało otwarte  w przeddzień 67 rocznicy wybuchu powstania.
Jak donosiła prasa warszawska, od kwietnia do lipca 2004  prace budowlane prowadzone były  na trzy zmiany. Pracowano dwadzieścia cztery godziny na dobę . To było niewątpliwie  spektakularne działanie.
Muzeum powstało i daje świadectwo tamtym zdarzeniom. Przynajmniej w jakimś niewielkim zakresie.
* * *
Wchodzę do Muzeum. Jest ciemnawo. „Jak w piwnicy albo w schronie” mówi półgłosem ktoś ze zwiedzających.
Na parterze tuż przy wejściu po lewej stronie zawieszono  monitor.
Widzę , znajomą mi twarz Jana Nowaka Jeziorańskiego. Po długiej emigracji w Stanach Zjednoczonych wrócił do Polski. Już nie żyje, ale ciągle spełnia swą misję ; opowiada zwiedzajacym o powstaniu. Przejmująca jest ta opowieść Kuriera. Raz jeszcze powtarza, że Powstanie musiało wybuchnąć, gdyż ludność Warszawy tego chciała. I choć wiedział i ostrzegał Bora Komorowskiego iż nie mozna liczyć na pomoc  Zachodu, podobno nie było już odwrotu.
Przechodzę dalej. Po prawej stronie sali zdjęcia starej Warszawy. Zdjęcie w kolorze sepii. Ulica, samochody, sklep. I tylko gruz przed witryną ze zdjęciem mówi o tym, że  na Warszawę spadają bomby.  Pierwszego dnia powstania spadły między innymi na trzy  kościoły . Przypuszcza się, że pod ich gruzami zginęlo 2 tysiące osób.
Przede mną  wieża. Wznosi sie przez wszystkie trzy kondygnacje muzeum. Kiedy zbliżam się do wieży słyszę  jakby uderzenia serca. To tak bije serce powstańczej Warszawy.
W następnym pomieszczeniu „Poczta Powstańcza”. Listy powstańcow do rodzin. Nazwiska listonoszy- harcerzy. Nazwiska tych, ktorzy padli na polu bitwy roznosząc listy. I stemple na listach „Ocenzurowane”.
Jak się później dowiedziałam  listy, kolekcję kopert i znaczków powstańczych  Muzeum Powstania Warszawskiego odkupiło 9 lutego 2008 roku na aukcji domu Ulrich Felzmann Briefmarken  w Duesseldorfie.
Idę dalej. Zaglądam do małego pokoju, w którym ustawiono  maszynę drukarską. Na niej drukowane były odezwy, biuletyny powstańcze, a także tomiki poezji. Poezja, jakby wbrew logice i rzeczywistości kwitła podczas okupacji. Krahelska, Baczyński, Stroiński, Gajcy, Trzebiński, Miłosz, Borowski, to zaledwie kilka nazwisk Poetów z  czasu zagłady. Wojnę przeżyło tylko dwu z wymienionych przeze mnie.
Dalej, w innym pomieszczeniu jest nadajnik radiowy. Pokój robi takie wrażenie jakby ktoś zaledwie przed chwilą go opuścił.
Tak, to muzeum „żyje” tamtymi dniami. I oto staję nad wejściem do kanału. Kobieta, łaczniczka , ktora przechodziła kanałami opowiada o tym czego doświadczyła. W muzeum nie spotkałam wzmianki o innym powstańcu o pseudonimie „Zych” a ciekawe są jego losy.
Andrzej  Borowiec (rocznik 1928)  był łącznikiem kanałowym ze Sródmieścia na Starówkę. Opisał koszmar przedostawania się przez kanały. Na Mokotowie został ranny, wzięty do niewoli niemieckiej a potem już po wyjściu z obozu służył w II Korpusie generała Andersa. Jak się wydaje los mu sprzyjał. Przeżył a potem już w Anglii zdał maturę, studiował na Uniwerytecie Columbia w Nowym Jorku. Pracował jako dziennikarz dla Associated Press, Washington Star, Chicago Sun Times, Washington Star.
 Napisał o Powstaniu Warszawskim . “Destroy Warsaw! Hitler’s Punishment, Stalin’s Revenge”. Książkę wydano w 2001 roku.
Widziałam jeden  włazów do kanału . . Znajduje się na na placu Krasińskich. Być może właz do kanału był tym, który znał też , cudem ocałały szesnatoletni wówczas, powstaniec Andrzej.
Tędy weszło pięć tysięcy trzystu powstańców  ze Starego Miasta i ewakuowało się do Sródmieścia
Byli wśród nich także cywile. Lącznie kanałami Warszawy przemieszczało się ponad jedenaście tysięcy ludzi. Laczniczka, która mówi do mnie z ekranu monitora, szczęsliwie przeżyła , ale blisko 200 tysięcy ludzi zginęło w powstaniu . Umierali pod bombami, z chorób, ran, niedożywienia, masowo rozstrzeliwani w egzekucjach ulicznych. Na ulicach Warszawy są te miejsca oznaczone tablicami. Jest ich wiele. Ale dziś już nieliczni tylko składaja tam kwiaty i zapalają znicze. Każdego roku jest ich coraz mniej.
Oto jest chwila bez imienia
Wypalona w czasie jak w hymnie.
Nitką krwi jak struną - za wozem
Wypisuję na bruku swe imię.(K.K. Baczyński)
  * * *
W jednej z sal muzealnych zawieszono ogromne zdjecie Wielkiej Trójki. Uśmiechięci, zadowoleni, przyjaźni, doskonale się rozumiejący.
F.D. Roosevelt, Winston Churchill, Józef Stalin. Jest to zdjęcie ze spotkania w Jałcie, podczas którego przesądzono o losach Polski.
Za granicą Powstanie Warszawskie coraz częściej nazywa się II powstaniem warszawskim i nie często się o nim mówi. Nazwano je „drugim”, bo pierwsze to było powstanie w getcie warszawskim. Wybuchło 19 kwietnia 1943 roku. Powstańcy geta warszawskiego zostali uhonorowani w PRL pomnikiem już w 1949 roku.
O Powstaniu Warszawskim  mówiono wtedy tylko w domach wśród przyjaciół i rodziny. Władze komunistyczne, zwłaszcza w okresie stalinowskim, powstanie potępiły a żołnierze Armii Krajowej poddawani byli represjom.  Wielu Akowców „ karlow imperializmu” jak ich zwała propaganda, zostało więzionych, zsyłanych w głąb Zwiazku Sowieckiego, zamordowanych. Potępiono  dowództwo powstania  a bohaterstwo mieszkańców Warszawy przemilczano.
Pewnie dlatego też pomnik „Małego Powstańca” zaprojektowany już w 1946 roku przez Jerzego Jarmuszkiecza , odsłonięty został dopiero bo blisko czterdziestu latach. To jeden z najbardziej wzruszających pomików Warszawy. Mali powstańcy  ginęli masowo przenosząc meldunki, przesyłajac pocztę. Oblicza się, iż dwunasto i piętnastoletni listonosze Powstańczej Poczty Polowej , głownie harcerze „Zawiszy”, dostarczyli podczas powstania blisko 150 tysięcy listów. Czyli około 3700 listów dziennie . Robili to przemykając pod nieustannym ostrzałem i nalotami.
Teraz po 64 latach pracownicy Muzeum rozpoczęli akcję poszukiwania nadawców i adresatów listów.
* * *
Po kilku godzinach zwiedzania wychodzę na ulicę. Jestem ciagle pod wrażeniem tego co widziałam .
Ale udaje mi się wrócić do równowagi. Mijam następną wycieczkę szkolną. Nadjeżdża tramwaj. Wsiadam . Jakiś chłopak wstaje by zrobić mi miejsce. Ma może 18-20 lat." Ma szczęście", myślę, "że urodził się u schyłku wieku XX-go w Europie. W Warszawie".
Nagle przypominam sobie fragmenty  pieśni „Warszawskie dzieci”.
See the source image

„Nie złamie wolnych żadna klęska,
 nie strwoży śmiałych żaden trud...

Warszawskie dzieci , pójdziemy w bój,
 za każdy kamień twój stolico damy krew...

 Powiśle , Wola, Mokotów,
 ulica każda, każdy dom,
 gdy padnie pierwszy strzał
 bądź gotów
 jak w ręku Boga złoty grom...

Poległym chwała, wolność żywym,
wierzymy, że nam Sprawiedliwy
 odpłaci za przelana krew”. (słowa Stanisław Ryszard Dobrowolski "Goliard" muz. Andrzej Panufnik)

* * *
Wysiadam z tramwaju na placu ONZ. Zaświeciło słońce, szklane wieżowce połyskują  odbijając błekitne już niebo. Pędem mijają mnie  luksusowe samochody, reklamy zachęcaja do kupna eleganckiej garderoby , kosiarek do trawy, proszkow do prania, agencje mieszkaniowe i „deweloperzy” ( a jakże!) namawiają na kupno luksusowego mieszkania z windą do garażu , salon piękności oferuje tanio „tipsy”, jakiś butik reklamuje  „topy” za jedyne 40 zł.
Afisze teatralne zapowiadają interesujące przedstawienia. W Teatrze Narodowym wystawiają „Carmen” . Teatr „Syrena” poświęca  spektakl  Jerzemu Jurandotowi. Na scenie występuje niezastąpiona, niepowtarzalna, niezmordowana Warszawianka, żołnierz Armii Krajowej , uczestniczka Powstania Warszawskiego-Irena Kwiatkowska.
Majowa Warszawa 2008 roku jest barwna, kolorowa, żywa. I wszędzie kwitną kasztany.


.