środa, sierpnia 31, 2011

Blizna

Wieczorem poszlismy na film do zaprzyjaznienego domu czyli do  nieformalnego klubu filmowego.
 Rano bylam na  malym zabiegu w szpitalu. Tak wiec ze swoja blizna na nosie i nodze poszlam  zobaczyc Blizne:-) w rezyserii Krzysztofa Kieslowskiego.
Od lat na polce w naszej biblioteczce domowej stala ksiazka "Kieslowski o sobie". Poniewaz ksiazek jest duzo a ciagle dochodza nowe, nie mialam czasu po nia siegnac. Zaczelam ja czytac dopiero po obejrzeniu Blizny. Sam Kieslowski niezbyt dobrze ocenial ten film. Uwazal ze zbytnio ciazyla na nim  pewna rutyna tworcy dokumentow a ten byl pierwszym jego filmem fabularnym. Ja mysle, ze sila tego filmu na tym wlasnie polega. Ta Blizna to realizm socjalistyczny "na odwrot". Zebrania w fabryce. Tak oczywiscie, ale nie sluza one temu by powiedziec"Patrzcie jak nam dobrze" . Blizna to oczywiscie symboliczny tytul. Glowny bohater ( Franciszek Pieczka) mimo swego humanizmu nie przynosi wlasciwie niczego dobrego. Ludzie, ktorym, chcial sluzyc, ktorym chcial stworzyc godziwe warunki zycia ( ale sie nie calkiem udalo) odwracaja sie od niego, bo sie zawiedli. Nie umie tez uszczesliwic swej wlasnej rodziny. Film pokazuje doskonale schylek lat 60tych i konczy sie wybuchem strajku na wybrzezu w grudniu 1970 roku. Warto ten film zobaczyc, by przekonac sie, ze owa Blizna to nie tylko blizna w krajobrazie po wycietym lesie. A gra Pieczki jak i pozostalych aktorow doskonala! Dla nas, pamietajacych tamta epoke, mial film dodatkowa bo w jakims sensie , sentymentalna wartosc.

sobota, sierpnia 27, 2011

Strajk

Donosy z dnia 26 sierpnia 2011podaly :

"Strajk zapowiadaja pasazerowie kolei. Pod haslem "domagamy sie czystych toalet i punktualnych pociagow" na facebooku zwoluja sie chetni do protestu. Nie wiadomo jak by mial wygladac, poczatkowo nawolywano zeby tego dnia po prostu nie jezdzic koleja, ale chyba organizatorzy doszli do wniosku, ze ewentualnego braku takiej liczby pasazerow to nikt nawet nie zauwazy. Wiec ostatnio pojawila sie propozycja blokowania torow."
Gdyby taki strajk doszedl do skutku a strajkujacy odniesli zwyciestwo to bylby to duzy sukces ! Trzymam kciuki!

 

Integrujemy sie na pikniku



Zaczyna sie rok akademicki wiec zgodnie z tradycja wydzial Karola urzadzil piknik. Jest wielu nowych, czesto mlodych pracownikow wiec jest to interesujace spotkanie.Kazdego roku sa tez kwestionariusze do wypelnienia z pytaniam dotyczacymi zycia pracownikow Wydzialu. W tym roku byly dwa pytania , ktore szczegolnie mnie zaintrygowaly . Jedno z nich brzmialo:
Kto z nauczycieli urodzil sie w tym samym szpitalu co jego zona?
Szukajac odpowiedzi dowiedzialam sie co nastepuje:
Swiezo przyjety do pracy dr Saurov P.z Kalkuty,urodzil sie w jednym ze szpitalu w Bambaju. W tym samym szpitalu cztery lata pozniej urodzila sie dziewczynka, ktora dzis jest jego zona. Oboje rosli w roznych srodowiskach, w roznych miastach Indii. Potem oboje znalezli sie w Stanach. Przed kilku laty poznali sie w ...Chicago. Opowiedziali mi ta historie . Zona S. wychowywala sie w Powai,jednej z dzielnic Bombaju.
Gdybym wymyslila taka historie, nikt by mi pewnie nie uwierzyl. Bo dodam jeszcze ,ze mloda kobieta wychowywala sie w Pawai, miejscu ktore znam. Bylam tam w 1981 roku. Karol wtedy przez 3 miesiace uczyl na tamtejszym uniwersytecie, zaliczanym nota bene, do jednego z najlepszych w Indiach. Ja spedzilam tam kilka dni, w miedzyczasie podrozujac po Indiach. To byla, z wielu wzgledow, niezapomniana podroz. Kiedys do tego tematu powroce!




Drugie pytanie brzmialo:
"Kto z naszych kolegow oswiadczyl sie swojej narzeczonej w Paryzu?" Odnalazlam owego bylego romantycznego narzeczonego, obecnie juz meza i ojca tego malucha z pilka! Zapytalam ,w ktorym miejscu Paryza zadal sakramentalne pytanie" Czy zostaniesz moja zona". Okazalo sie ze na moscie de Neuf, tuz przy katedrze Notr Dame nad Sekwana. To jedno z wielu naszych ulubionych miejsc w Paryzu! Dodam, ze kiedy zobaczylam po raz pierwszy ten piekny i slynny most bylam w Paryzu sama.Ale mimo to bylo pieknie.

czwartek, sierpnia 25, 2011

Sarah Kargol












Sarah  jest niewatpliwie oryginalna artystka . Jej tworzywa to tkaniny, papier (najczesciej gazety),guziki, drewno. Jej matka byla malarka  , i zajmowala sie krawiectwem. Sarah wyniosla z domu umilowanie sztuki i umiejetnosc szycia. Te dwie pasje towarzysza jej do dzis. Sarah ukonczyla studia plastyczne w 2000.


Ma czterech malych synow i ich rysunki staly sie kiedys dla niej inspiracja tej szczegolnej sztuki.
Swoje "monstra" tworzy w nocy, kiedy chlopcy spia. Dopiero wtedy ma czas na tworzenie kolejnych zabawnych scen i postaci. Wie, ze rano beda pytali co nowego narodzilo sie tej nocy. Sarah wychowywala sie w domu gdzie zainteresowanie sztuka bylo duze. Ojciec Sary rowniez studiowal sztuke. Jej maz jest rzezbiarzem. Kto wie, jeszcze kiedys byc moze uslyszymy o tym, ze ich synowie tez zajma sie sztuka ...w przyszlosci.
Teraz , sa zapewne krytykami sztuki swojej mamy. Ciekawe czy ta scena z plazy im sie podoba?

Te Monstra powstaly pod wplywem obrazow Vermeera. Jako milosniczka tego malarza chcialabym zaprotestowac, ale czyz nie nalezy respektowac wolnosci artystycznej wypowiedzi? A poza tym moze to prawda, ze w kazdym z nas tkwi jakies"monstrum" tylko o tym na szczescie nie wiemy?
































































środa, sierpnia 17, 2011

Galeria

"Finlandia " to drugi uniwersytet w naszym najblizszym sasiedztwie. Zwiazki z Finlandia sa trwale i siegaja polowy XIX wieku. Najpierw tzn.w 1896 roku powstalo seminarium gdzie ksztalcono finskich pastorow i nauczycieli. Nota bene o Hancock mowi sie, ze jest to stolica amerykanskich Finow. Ulice mamy nawet dwujezyczne:-)
Od lat Finlandia ( przed laty Suomi College)utrzymuje zywe kontakty ze "starym krajem". Uczelnia ma ladna, przestronna galerie sztuki i czesto goszcza tu artysci z Finlandii. Teraz mamy kolejna wystawe.


Artystki prezentuja dosc niezwykla, niebanalna sztuke przypominajaca malarstwo prymitywistow. Wykorzystuja jako tworzywo artystyczne tkanine, wlokno, trawy, gume, metal, bambus...
I oto co z tego wynika.






wtorek, sierpnia 16, 2011

Campus

Dzisiaj w lesie zwrocilo moja uwage to drzewo. "Ma charakter" pomyslalam.Zachowam jego obraz.
Pojechalismy do biblioteki.Kampus jeszcze cichy i pusty. Ale juz wkrotce, w pierwszych dniach wrzesnia, po Labor Day, ozyje. Siedem tysiecy studentow, w tym wielu z roznych odleglych stron swiata, zjedzie tu by "czerpac wiedze z tego zrodla". Kazda wizyta na uniwersyteckim kampusie ozywia moje wspomnienia z pierwszych dni i miesiecy naszego pobytu tutaj.
W bibliotece spedzilam wiele godzin przez pierwsze tygodnie i miesiace. Siedzialam godzinami oblozona slownikami i ksiazkami, wypisywalam cale dlugie listy angielskich wyrazow mi nieznanych. Potem, z uplywem czasu te listy byly coraz krotsze. Uczeszczalam na wyklady z literatury europejskiej. To byl jeszcze jeden dobry sposob na poznawanie jezyka. A potem byly zajecia z hiszpanskiego.Co zadziwilo mnie wtedy? Systematycznie odbywaly sie sprawdziany . A tu przed ich rozpoczeciem wszystkie ksiazki byly chowane ( bez nakazu!) i nikt do nikogo sie nachylal by cos sciagnac. A kiedy, w niezwykle rzadkich przypadkach, zajecia odwolano , nikt nie skakal z radosci- wszyscy byli raczej zawiedzeni. Zapisalam sie tez na zjecia z rezyserii. Na zakonczenie roku wyrezyserowalam fragmenty sztuki Mrozka Out at sea  ( "Na na pelnym morzu").Udalo mi sie pozyskac bardzo utalentowanych aktorow- amatorow. Jeden z nich matematyk , nauczyciel akademicki, drugi to historyk Dan M. z uniwersytetu Finlandia, trzeci to Paul , inzynier.  Przedstawienie bylo udane. Niestety na tym moja amerykanska kariera teatralna sie zakonczyla. Zajelam sie pisaniem. Kiedy przychodze na kampus chetnie wracam mysla do tych interesujacych, dobrych lat tu przezytych. I tylko nie moge sie nadziwic, ze to juz wkrotce, 31 sierpnia minie  juz dwadziescia szesc lat od momentu, kiedy tu po raz pierwszy przyszlismy.







niedziela, sierpnia 14, 2011

A my do lasu...



O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.

Lubimy spacery po lesie. Swiezo tu, pachnaco i cicho. Tylko spiew ptakow przerywa i ozywia cisze.
Sosny maja urok szczegolny. Rozkwitajaca, swojska dziewanna cieszy oko a nieznane chyba w Europie owoce przypominajace maliny sa aromatyczne i smaczne .
























Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
o, cóz jest piękniejszego niż wysokie drzewa!( Leopold Staff Wysokie drzewa)





A ja chodzac po lesie przypominam tez sobie inna, zartobliwa, mniej liryczna piosenke:
"Ciemny las, tam wilki zjedza nas..." , ktora spiewal chor rewelersow (!) z sasiedniej szkoly w Kluczborku. To bylo wieki temu, ale piosenka powraca do mnie  . Niemal tak czesto jak czesto chodzimy po lesie.  A sa one wokol nas. I do kazdego tak blisko na dodatek, iz mozna  by nawet powiedziec, ze ...mieszkamy w lesie:-)
W tym lesie nie ma wilkow. Ale przed laty spotkalismy niedzwiedzice  z dwojgiem malych czarnych niedzwiedziatek. A jak glosi miejscowa legenda jeszcze kilka lat temu mozna bylo spotkac niedzwiedzia na wlasnym podworzu.

Dziury i rury





W miasteczku "rewolucja". Wymieniaja rury kanalizacyjne. Stare zastepuja nowymi. Roboty staly sie mozliwe zapewne dzieki rzadowym pieniadzom na "ozywienie" gospodarki. Prace trwaja a konca nie widac. Raz rozkopia, raz zasypia. Kazdego dnia niespodzianka. Tu nowa dziura a tam ..hurrrrraaa nowy gladziutki asfalt polozyli.Nie wiem kiedy zaczeto te prace; jak przyjechalismy 20 czerwca to juz sie "dzialo". Musza skonczyc przed zima czyli przed listopadem. Moze sie uda...