Wczoraj zadzwonila Kathy . Wpadla na trzy dni na Polnoc, do Gornego Michigan gdzie mieszkala przez wiele lat. Teraz osiadla w stanie Nowy Meksyk, . Ostatnio przeniosla sie na rancho nad rzeka z gorami w tle. Kathy poznalam blisko 23 lata temu. Znajoma Polka pani Irena przyniosla zaproszenie (od nieznanej mi osoby ) na "Polish wigilia". Pojechalismy. Dom byl maly ale piekny, zbudowany z jasnych drewnianych beli. W stajni stal kon. Wnetrze domu zdobil miedzy innymi jakis lowicki pasiak. Powitala nas pani domu.To byla Kathy. Bylo juz sporo gosci. Nikt nie mowil po polsku, ale okazalo sie wkrotce, ze niektorzy mieli "polskie korzenie". Moj maz wdal sie w rozmowe z jednym z gosci, jak sie okazalo ciesla a zarazem milosnikiem poezji. Po chwili zaczela sie rozmowa o..sniegu. W tym rejonie snieg jest waznym tematem rozmow! W pewnym momencie rozmowca Karola wyciagnal z kieszeni portfel, wyjal z niego wycinek z gazety.Podal ze slowami. "To najlepszy wiersz, jaki chyba napisano o sniegu.". Maz spojrzal i powiedzial "Znam ten wiersz". Ba, byl pierwszym czytelnikiem. To byl moj wiersz "Miracle". Pisalam o pieknie snieznego krajobrazu. W jakis czas po owej "Wigilii" a scisle po spotkaniu towarzyskim z okazji nadchodzacych Swiat Bozego Narodzenie zaczelismy sie z Kathy spotykac. Okazalo sie wkrotce, ze Kathy i Karol urodzili sie 29 lipca.
Jednakze dzielily ich lata. Karol znacznie wczesniej pojawil sie na tym padole niz ona. Kilkakrotnie obchodzilismy wspolnie urodziny. Z Kathy pojechalysmy kiedys razem do Rzymu. W Domu Polskim sluzylam Jej za tlumacza.
Wspolnie przezylysmy tez emocjonalna wizyte w Watykanie.
Uczestniczylysmy w prywatnej mszy w kaplicy Jana Pawla II.
Potem wraz z nieliczna grupa (glownie Polakami m.inn.z Francji i Polski)bylysmy przyjete na prywatnej audiencji w bibliotece papieskiej.
Jak widac nie jest wazne gdzie sie mieszka. Wazne jest kogo sie poznaje. Ale czy mozna kogos poznac bez znalezienia sie w odpowiednim miejscu i czasie?
Te dwa zdjecia ze spotkania w kaplicy i w bibliotece papieskiej sa zrobione przez Arturo Mori z L'Osservatore Romano.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz