wtorek, września 29, 2009

Helsinki

Kolejna europejska podroz rozpoczelismy 24 wrzesnia .Po siedemnastej odlecielismy z Hancock. Potem dwie godziny czekalismy na polaczenie na lotnisku w Minneapolis. Spokojny lot do Amsterdamu. Tam kolejne zdejmowanie butow, dokladne przeglady bagazu ( parasolki!). Ale za to lecielismy do Helsinek pierwsza klasa. Nie bylo wielkiej roznicy w komforcie, ale byly szklanki a nie plastykowe kubki. Jedzenie srednio dobre, Podroz od domu do hotelu trwala 17 godzin . Plus blisko godzina na dojazd z lotniska do hotelu . Zatrzymalismy sie w Sokos "Vaakuna" w Centrum miasta.

Poszlismy pod zabytkowa cerkiew pamietajaca czasy rosyjskiego okupanta. Cerkiew postawili rosyjscy carowie by upamietnic swoje panowanie. Dzisiaj cerkiew jest w remoncie.Swiadectwo przeszlosci Finlandi. Pod pomnikiem cara Aleksandra II fotografuja sie turysci z calego swiata.Finowie objawiaja swa wdziecznosc. Nie burza pomnikow cara, bo ten dal im autonomie , nie gnebil i pozwolil na pewna swobode wypowiedzi. Aleksander II byl reformatorem na miare Piotra I. Uwolnil chlopow od poddanstwa. W Polsce tez zniosl panszczyzne i ndal chlopom ziemie. To byl powod , jak nas uczono w szkolach,upadku Powstania Styczniowego. Polski chlop byl wdzieczny carowi a nienawidzil polskiego szlachcica. Finowie specjalnie sie do powstan narodowych nie palili .Od 1240 roku byli pod panowanie Szwedow, potem Rosji, potem weszli Niemcy zwani dzis Nazistami a Finowie w tym czasie odparli Armie Czerwona. Dzisiaj nie maja problemow ani z Niemcami, ani z Rosja, ani ze Szwecja.

Nazwy ulic upamietniaja takze rosyjskiego cara . Tak wiec podczas naszego pobytu odwiedzamy te same miejsca.

Tradycyjnie tez dwa dni potem zostawilam jakies nasze rzeczy w szufladach-w hotelu. "Nie odnaleziono niczego" powiedzieli do sekretarki, ktora dzwonila z Lappeenranty. Rok wczesniej zaprzepascilam w tymze hotelu nowiutki kostium kapielowy.Zostawilam go "na chwile" w saunie. Jak to z ta solidnoscia skandynawska? A moze nadmiar "cudzoziemcow" - zarowno turystow jak i obslugi? Oczywiscie niczego nie sugeruje. Niemniej glupio. ze taka ze mnie zapominalska ...
Generalnie bylo fajnie. Obejrzalam wystawe Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso (25 pazdziernik 1881 – 8 kwiecien 1973) OGROMNA! Wstep 14 euro, juz ze znizka!Rozsadna cena. Byly tlumy. Dziela pochodzily ze zbiorow Muzeum Picassa w Paryzu. Dobry malarz ale wyglada mi na to ze stroil z "tata wariata". Owe kobiety na plazy z epoki ostrego surrealizmu czy "sniadanie na trawie wg. Moneta" z tego samego okresu- taz to czytsa kpina z widza nie mowiac o krytyku, ktory sie zachwycal tymi dzielam. Picasso byl pracowity niesamowicie.Dlugo zyl to prawda...Odwiedzilismy tez nadmorski targ . Ogromnie duzo grzybow kurek i jakis kurkopodobnych, nieznanych mi. O dziwo nie bylo ani kozakow ani maslakow.


Wstapilismy na kawe do kawiarni znanej nam z poprzednich pobytow posluchalismy ulicznych grajkow. To byli chyba cyganie. Pieknie grali...Obiad zjedlismy w "naszej" restauracji "Mount Everest" dobre jedzenie nepalsko-hinduskie.Wieczorem wstapilismy do sklepu, wybralismy sie na maly spacer. Bilety kolejowe do Lappeenranty kupilismy w poludnie. Kasjerka nie tylko poslugiwala sie blyskawicznie komputerem, nie tylko znala biegle angielski ale byla uprzejma a my nie stalismy w kolejce tylko siedzielismy wygodnie z numerkiem w reku czekajac na nasza kolej. Obsluga moze nie tak przyjazna jak najczescuiej bywa w Stanach ,ale przygotowanie zawodowe bylo tez doskonale. Pisze o tym pod wrazeniem lektury prasy polskiej o doswiadczeniach "kolejowych" pary Brytyjczykow w Polsce.
"No trudno, jak przyjezdzaja do Polski to niech sie ucza polskiego", jak powiedziala mi kiedys moja znajoma...Jakie to szczescie, ze jednak Finowie ucza sie angielskiego. Nie wiem czy moglabym opanowac ich jezyk. Wydaje mi sie szalenie trudny. Ale czy duzo trudniejszy od polskiego? !

I jeszcze na dodatek na stacji calkiem czysto, a pociagi odchodza i przychodza punktualnie.

1 komentarz:

Jolanta pisze...

Piszesz tak sugestywnie, że nabrałam chęci żeby się przekonać na własnej skórze, jak tam jest...
:-)))