środa, czerwca 10, 2009

Z zycia klasy prozniaczej (?) cz. 2

Dzisiaj temperatury wysokie okolo 35C(91 F).Rano wybieram sie nad morze. Wychodzac z domu znow mam wrazenie ze jestem swiadkiem kolejnego cudu. Natury, rzecz jasna.
Po raz kolejny w ciagu kilku tygodni zakwitl kaktus.Dzikie pszczoly spijaly nektar. Pracowite jak pszczolki...

Nad morzem jak zwykle lataly pelikany. Jeden suszyl piora. Wydawalo sie ze pozuje do zdjecia.


W wodzie nogi moczyl zuraw. Z godnoscia czekal az podplynie mu sniadanie . No coz by zyc musi pozbawic zycia rybe.

Kiedy wrocilam do domu caly czar prysnal. Na drodze pojawily sie ciezkie maszny drogowe i zaczely usuwac DOBRA nawierzchnie. Instaluja na wyspie nowy rodzaj kanalizacji choc stara dziala swietnie. Koszt tej ekstrawagancji pokrywamy my posrednio ( z podatkow)i bezposrednio ( np. rownowazy to koszt podrozy luksusowym statkiem po morzu Srodziemnym dla czterech osob, lacznie z przelotem przez Atlantyk). Jedyna pociecha jest to, ze ludzie maja prace. Trzeba byc optymista i altruista!



Jak latwo mozna bylo przewidziec mamy skutki uboczne. Maszyna uszkodzila rure wodna. Woda wylaczona . Maja za godzine uszkodzenie naprawic.

Brak komentarzy: