niedziela, czerwca 07, 2009

O poetyckich zapisach z podrozy


Jaka jest rola poezji? Co mozna o niej powiedziec?
Ze życie bez poezji byloby ubozsze? Albo , że świat bez niej byłby smutniejszy?
A może stwierdzic , że “ nie wyobrażam sobie życia bez poezji”? Ze jest potrzebna jak powietrze... a może przyznac, ze jest jak “kwiatek do kożucha” w naszej rzeczywistości bardzo prozaicznej?
Przecież dla każdego z nas poezja oznacza co innego.
Czy lubimy poezję?
Kupujemy tomiki poezji, stawiamy na półce biblioteczki i sięgamy po nie czasami.
Co powoduje, że na wieczorach autorskich zbierają się ludzie ? Przychodzą ci, którzy może są ciekawi jak wygląda żywy poeta i Ci którzy lubią poezję . Także ci, którzy sami piszą wiersze , którzy uprawiają “poetycki ogródek” jak i ci, którzy chcieli by zacząc, ale nie mają odwagi ?
Poeci też czasami się nad tym zastanawiają czy lubimy poezję.
Wisława Szymborska rozważała kiedyś ten problem i doszła do wniosków (w miarę optymistycznych) iż
“Niektórzy lubią poezję”
Niektórzy-
czyli nie wszyscy.
nawet nie większość wszystkich ale mniejszość (…)

Lubią - ( pisze Szymborska po chwili refleksji)
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski
lubi sie (…)

Poezję-
Tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
Na to pytanie już padła.

A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
Jak zbawiennej poręczy.”


A ja? Zaczęłam uprawiać poezję dopiero po przyjeździe do Stanów. Pisałam po angielsku. Dlaczego? Może było to wyzwanie, może potrzeba “sprawdzenia się”,a może zwyczajnie - strach . Dla mnie, znającej całkiem nieźle polską poezję, pisanie po polsku byłoby czymś w rodzaju” świętokradztwa”? Czy ja wiem?

Piszę niemal wyłacznie pod wpływem jakichś emocji, fascynacji, wrażeń .
W swoich pierwszych kilkunastu wierszach probowałam opisać “Nowy Swiat”.
Pierwsza podróż na “Dziki Zachód” zaowocowała cyklem “ Fascynacje” Był to -poetycki dziennik podróży”.
Dwa z nich , przetłumaczone przeze mnie na język polski , przypominają tamtą odległa już podróż.
* * *

Nasza “ amerykańska przygoda” zaczęła sie od tego, że kiedyś mój mąż Karol, wracając do Polski , z podróży do Stanów powiedział. “Widziałem Wielki Kanion (Grand Canyon). Niebywale piękny, nie do wyobrażenia. Musimy tam kiedyś pojechać. Musisz to zobaczyć.”
Wtedy wydawało się ( i było) to całkowicie nieralne.
Ale po dziesięciu latach razem “siedzieliśmy nad brzegiem Kanionu” czekając na wschód słońca…
"Nad kanionem rzeki Colorado".
Pamiętasz?
Było ciemno.
Przebudzeni drżeliśmy od chłodu.
Tipi, indiański namiot
znak, przesłanie z innego czasu,
innej przestrzeni,
innego świata
bielał pośród nocy wymierzony w niebo.

Pamiętasz?
Siedzieliśmy na brzegu Kanionu
czekając
jak grzesznicy na odpuszczenie winy,
silni wiarą w cud wschodzącego słońca.

Kanion spoczywał nieruchomy,
Kamiennie spokojny .

Nagle niebo stało się perłowe.
Purpurowe.
Złote.

Kanion zawtórował niebu.
Stał się perłowy.
purpurowy.
złoty.

Kanion ożył.
Słońce przywróciło Kanion znów do życia.

Czy pamiętasz?
Tak. Nasza wiara została nagrodzona.

Podczas pierwszej podróży na Zachód przemierzyliśmy tysiące kilometrów.
Bywało, że podróżując autostradą , przez cały dzień nie napotkaliśmy ani jednego osiedla, a rzadko jakiś samochod . Ogromne przestrzenie. Bezmiar.

Na drodze od czasu do czasu pojawiały się tablice z napisem “Prison Area
DO NOT PICK UP HITCHKIKERS “
( “W okolicy znajduje się wiezienie. Nie zabieraj autostopowiczów”.)
Taki napis był też w pobliżu miejsca, gdzie odkryto ślady tajemniczego plemienia Indian, którzy przed wiekami pojawili się a potem znikneli z powierzchni ziemi.

Swe doswiadczenia zapisałam potem w wierszu
“Na drodze do Mesa Verde”

Na drodze do Mesa Verde

Nowy Swiat przemierzając w złotym Chevrolecie
mknęliśmy ku zagadkom Minionego Swiata.
I oto daleko przed nami...
Drzewo?Koń? Skała?
Człowiek!
Człowiek na tej drodze?
Przecież niemozliwe!
A jednak...
Szedł zagubiony w rozległej przestrzeni.
Kim był? Któż mógł tak wędrować
pod prażącym słońcem, w pyle przydrożnym,
Któż mógł tak wędrować
samotnie pomiędzy niebem a ziemią
poprzez wymarly ląd bogaty tylko w krzewy dzikiej szałwi?
Kim był ten, kto miał siły piąć się po horyzont
W żarze palącego słońca?
Syn tajemniczych Anasazi*i,
Którzy przyszli nie wiedzieć skąd
By odejść niewiadomo dokąd?
Potomek skazanych na wieczną wędrowkę?
Kim on był?
Nie wiem. Minęłam Człowieka podporządkowana znakowi na drodze:

PRISON AREA.
DO NOT PICK UP
HITCHIKERS.

*Anasazi to dawni mieszkańcy Mesa Verde, którzy w tajemniczy sposób zniknęli.

Wiersz w wersji oryginalnej był napisany po angielsku I opublikowany w antologii poezji amerykańskiej „Images” (1990).
Jest jednym z wierszy z cyklu stanowiący poetycki pamiętnik podróży na Zachód Stanów Zjednoczonych.

Czy mój poetycki pamiętnik jest poezją?

“Co to takiego poezja?”
“Ja nie wiem i trzymam się tego” .Powtórzę znów za Szymborską.

Brak komentarzy: