czwartek, czerwca 11, 2009

Klasa prozniacza cz.3

Udaje mi sie wczesnie pojechac nad morze. Spokojne. Od czasu do czasu pojawia sie lodz. Katamaran z rozwinietym zaglem wyglada romantycznie. Maly kolorowy zagielek na wielkiej wodzie jest rozczulajacy i pelen uroku.
Nie czytalam dzisiaj jeszcze prasy ; ani polskiej, ani amerykanskiej, ani zadnej innej.Wolna wiec jestem od stresow jakie niosa wiadomosci ze swiata. Jestem ja, szmragdowe wody zatoki, przelatujace nad glowa ptaki, blekitne niebo...
Ale wystarczy jednak by tylko przypomniec sobie wczorajsze wiadomosci...strzelanine w Muzeum w Waszyngtonie, albo afery w Polsce jak (rzekome?) pobicie aktorki, pani Kotki, ktora wystepowala w reklamie PiSu "spotem" zwanej i dawala zolta kartke PO. Nota bene poprzednio robila reklame PO. Sprawa przypomina owa slynna bombe w tunelu na skrzyzowaniu Jerozolimskich i Marszalkowskiej. Ciekawe, kto to odlegle zdarzenie jeszcze pamieta? A jaki byl efekt? Kto sie jeszcze interesuje polska polityka to wie, kto nie wie, no coz...Lepiej nie rozwazac a ucieszyc oko kwitnaca wszedzie bugenwilia

Ja jako "klasa prozniacza" sobie plywam w zatoce, jezdze na spacery a w realnym swiecie ludzie ciezko pracuja. W pocie czola (tem.35 stopni).
Na naszej ulicy , tuz pod naszym domem robota wre. Robotnicy meksykanscy uwijaja sie jak mrowki. Nasze stereotypowe wyobrazenia o ludziach znow okazuja sie absurdalne. Owe przyslowiowe "maniana" czyli po naszemu "robota nie zajac nie uciekni"nijak sie niema do tego co ja , mieszkajac od kilku lat na Florydzie obserwuje od dawna. Pracuja ciezko. Ale tez i amerykanska organizacja pracy jest imponujace. Tak to wygladalo o godzinie 11 rano. O piatej po poludniu juz nie bylo tu ani ludzi, ani maszyn, ani rur, ani dziury. PIERWSZY ETAP zakonczono.


Brak komentarzy: