środa, grudnia 30, 2015

Wspomnienia: Sylwester w Arles .

:Map of arles france

Ostatni dzień roku 2001 spędzamy w Arles.  Na Sylwestra bawimy się w  “Atrium”. Jakoś nie zwabił nas “Juliusz Cezar” bo i  za drogi i  zbyt oficjalny.

“Atrium” wypełnia rozbawiony tłum. Srednia wieku raczej wysoka.

Dekoracja swiąteczna. A na ścianach fotografie białych koni i …głowa byka. Jesteśmy przecież  na Poludniu a tu  corrida  jest rόwnie  popularna jak w Hiszpanii. Wspaniałe rasowe czarne byki są tak samo przedmiotem zachwytόw  i piękne, białe konie z Camargue .

“A co robi ta bycza głowa na ścianie”, pytam  sąsiadki przy stole.

“ To tragiczna ofiara wypadku! We Francji nie zabija się bykόw , tak jak dzieje się to na corridach w Hiszpanii; ale  bywają  przypadki .  Jego śmierć nie była zamierzona…” tłumaczy. 

Na innej ścianie, niemal przy wejsciu ogromny napis “Witamy członkόw stowarzyszenia “bulistόw”.

“Bule” należą do najpopularniejszej gry francuskiej “prowincji”, ( a “ prowincją” wg Paryżan jest wszystko co leży poza obrębem Paryża,  gdzie też  zresztą grają z zapałem w bule) …

Gra w “bule” jest nieodłacznym elementem życia towarzyskiego, sportem, elementem krajobrazu francuskiego. Nawet w te mroźne dni , kiedy szaleje Mistral widzieliśmy starszych panόw ( a także panie- !) “turlających”po placyku wysypanym żόłtym piaskiem metalowe kule…

Przy naszym stole siedzi kilkanaście osόb , nie znamy się nawzajem, większosć chyba jest spoza Arles; ale poza nami, nie ma cudzoziemcόw .

Przy stole pozostały tylko dwa wolne miejsca. Ale rychło zostaną zajete przez starszych państwa.  Ona jest szczupła  i ruchliwa, nieustannie skoncentrowana na partnerze. On siwiusieńki,  nieduży, lekko przygarbiony. I kiedy podnosi głowę spotykam jego wzrok.  Ma bardzo wyraziste oczy . I  już po chwili nabieram przekonania,  ze  gdzieś widziałam taka twarz. Ale potem moja uwaga skupia się na czym innym .

Idziemy tańczyć.

Orkiestra gra  francuskie walczyki, szczupła  wysoka piosenkarka śpiewa francuskie przeboje  znane nam  z  filmόw i polskich sal dancingowych  z lat 60-tych. Podoba nam sie tam rudawa “szansonistka”, ma w sobie  coś niezmiernie  intrygującego.

W głosie, w wyglądzie. Szczegolnie w wyglądzie. Mała głowa, podłużna twarz, długa szyja , spadziste  ramiona;  Ma na sobie   rόżową  bluzkę…

 I nagle olśnienie. Alez ta piosenkarka jest calkowicie podobna  do modelki Modiglianiego,  pozującacej  do obrazu “Rόzowa Bluzka”. Ten portret   widzieliśmy w muzeum w Avinionie , kilka dni wcześniej. “Niesamowite podbieństwo, aż nieprawdopodobne”.

                                *      *      *

  Około dziewiątej zaczyna się kolacja; wnoszą niezliczone ilości butelek wina a potem wielorakie dania; nie sposόb ich ani zliczyć ani nazwać.  Gatunki wina, rzecz jasna, zmieniano w zależności od  serwowanej potrawy .

Ilośc wypitego wina podnosi temperaturę sali, zaczynają się zbiorowe śpiewy i rośnie taneczny zapał w przerwach pomiędzy daniami. Nawet nasi “vis a vis” sąsiedzi tańczą wytrwale , a ja coraz bardziej się upewniam,  iz tego siwego pana musiałam gdzieś już widzieć…te oczy, szczupłość twarzy, zarys brody, ostry nos…

I już wiem, ale nie mam odwagi  wyznać  tego…nawet przed sobą. “Jakieś maniactwo, czy co?” myślę.

Ale wiem na pewno, że ten człowiek jest całkiem, ale to całkiem podobny do Vincenta van Gogh; widziałam przecież wiele  jego autoportretow a  studium do autoportretu z 1887  malowanego w Paryżu przedstawia bardzo podobną twarz. Tyle tylko, że mόj “vis a vis” nie nosi zarostu…

 

Kiedy zbliża się pόłnoc obsługa  na wόzku przywozi wielką makietę prowansalskiego domku. Cały skrzy się  światłami . A wraz z wybiciem 12-tej wybuchają fajerwerki ulokowane na tejze makiecie. Wszyscy klaszczą i śpiewają . A po chwili wszyscy wszystkich całują składając sobie noworoczne życzenia. Szampan znόw ku mojemu zaskoczeniu podano już dobrze po pόłnocy.

W Arles zabawa trwała do pόźna  tzn  wczesnego ranka. My wyszliśmy po trzeciej nad ranem i byliśmy jedni z pierwszych .

Opuściłam salę  nie dowiedziawszy się czy mόj sąsiad z balu mial jakieś zwiazki krwi z Van Goghiem czy nie.Może  jeszcze kiedyś jakiś badacz życia Vincenta  to odkryje, ktόż to wie…
 


 

        
“Zόłty Dom" Vincenta  van Gogha .( Arles).

Brak komentarzy: