poniedziałek, grudnia 21, 2015

Swięta, święta…


 



 Mija kolejny rok. Jaki był? Dla świata, dla nas? Zależy kogo  o to pytamy. Pesymiści powiedzą, że fatalny, a optymiści, że nie najgorszy, dodając słusznie, “wiele  jeszcze przed nami”.

Czas pędzi i choć nie mamy na to wpływu,  trochę trudno się z owym mijaniem pogodzić.

Ale pozytywny w tym wszystkim jest fakt,  że  święta Bożego Narodzenia tuż, tuż za progiem.

Dla wielu z nas jest to okazja do wspomnień.

Nie wiem, czy moja opowieść o Wigiliach , “moich” Wigiliach  zbiegnie się ze wspomnieniami Państwa ... ale, kto wie?
* * *
 Mistyka wigilijnej wieczerzy, zapach choinki , tajemniczość zapadającej nocy, delikatny taniec płomyków zapalonych świec, aromat siana leżącego pod śnieżnobiałym obrusem tworzyły nieporównywalny z niczym klimat.

Ach, jeszcze  prezenty! Zjawiały się niepostrzeżenie pod choinką tuż przed wigilijną kolacją .  Na nic zdały się  dziecięce  próby podpatrzenia Aniołka.
* * *
Z Wigilią w naszym domu związanych było szereg różnych obyczajów. Zakwitała wtedy gałązka wiśni urwana jeszcze w noc Swiętyego Andrzeja. To była wróżba przepowiadająca zamążpójście.

W Wigilię pierwszym gościem, który przekraczał próg powinien być mężczyzna. Miał przynieść pomyślność w przyszłym roku. Kiedy byłaby to kobieta, a nie daj Bóg z pustymi rękoma,  to kiepska była prognoza na najbliższy rok.

Makowiec stanowczo winien się znaleźć na wigilinym stole, bo ilość ziaren maku ma być zapowiedzią mnogości dobrodziejstw jaka spłynie na nas, a  miód (choćby w pierniku, i kutii) zagwarantuje dobre zdrowie i “słodkie “  dni. Bo bez nich trudno  przeżyć kolejny rok.
Tych wróżb, przesądów i wierzeń było bez liku . Wspominam je tylko mimochodem , zakładając że Państwo przypomnicie swoje “domowe klechdy”.

* * *
Na czym polegała niezwykłość tych świąt? Może na tym, że zawsze, odkąd pamiętam, obowiązywał ten sam doroczny rytuał ?
Dom był przesiąknięty zapachem upieczonych ciast .
Uderzał w nozdrza zapach gotującego się czerwonego barszczu, aromat suszonych grzybów, uzbieranych własnoręcznie jesienią. Pachniało kiszoną kapustą bo “ Co to za Wigilia bez pierogów z kapustą”.

W domu moich rodziców przygotowywało się dwanaście potraw. Przejełam ten obyczaj. Oznacza to dla mnie więcej niż “obfita wigilijna kolacja”. To jest rytuał, potrzeba zachowania obyczaju, przywiązanie do tradycji.
* * *
Wigilia ma szczególny character dla większości z nas. I jest to niezależne od naszego wieku . Boże Narodzenie przynosi wspomnienie, zapach, “smak” nawet najbardziej oddalonego w czasie dzieciństwa. Wydaje mi się, że wraca ono z każdą zawieszaną na gałazce  szklaną figurynka, dekoracją ze słomki, łańcuszkiem, girlandą. Przypomina nam czasy kiedy długo przed świętami siadaliśmy przy stole z naszymi rodzicami, a potem z naszymi dziećmi by z wydmuszek i kolorowych papierów tworzyć małe cudeńka wieszane potem na choince.

Kultywowanie rodzinnych tradycji, tych dobrych i pięknych wydaje się waźne .
Tak więc niech garść siana pod białym obrusem, opłatek przysłany z Polski, dodatkowe miejsce przy naszym stole dla niespodziewanego wędrowca  będą symbolem polskiej, narodowej wspólnoty.
Wiem,  aż nadto dobrze, że brak tej wspólnoty  na codzień.
Wiec może choć raz w roku , z okazji Bożego Narodzenia znajdziemy coś co rzeczywiście nas łączy? Podajmy sobie “znak pokoju”.




Brak komentarzy: