piątek, grudnia 30, 2011

Japońskie Boże Narodzenie.


Swięta minęły,  Nowy Rok tuz, tuz a ja znów o… Bożym Narodzeniu!Tym razem w Japonii.
Kilkakrotny pobyt   był dla mnie  niezwykłą okazją do poznawania historii, religii i obyczajow tego kraju. Fascynujące jest nie tylko poznawanie odmienności   ale też odnajdywanie  pewnej wspólnoty zachowań, odczuć, obyczajów .
Archipelag japonski od drugiej połowy XIX wieku nie stanowi  oderwanej od zachodniego świata  enklawy. Najpierw były wplywy brytyjskie (stąd do dziś jeździmy po lewej stronie ), potem niemieckie, a po wojnie amerykańskie. Japonczycy przyjęli nie tylko narzuconą przez Amerykanów konstytucję . Także obecność obecność  i misja Maksymilina Kolbe wydały owoce.
Mieszkańcy “Kraju Kwitnącej Wiśni” podobnie jak mieszkańcy innych panstw , podatni są na odziaływanie z zewnatrz.  A  “importując” obce zwyczaje nie tracą własnej tożsamości.  
* * *
Czy w Japonii święta Bożego Narodzenia są zauważane? Czy Japończycy, spośród ktorych tylko 1% stanowią chrześcijanie , obchodzą Boże Narodzenie?
Zapytani o to moi liczni znajomi japońscy wahali sie z odpowiedzią.
Mają świadomość, iż jest to święto chrześcijan a oni w większości są wyznawcami buddyzmu  czy religii szinto. Dwudziestoletnia Ryo Saiku zapytana o to jak będzie  25 grudnia  obchodzić mówi “ Nie planuję niczego specjalnego, ale myślę , że prawdziwe znaczenie Bożego Narodzenia  ma związek z miłością”.
Boże Narodzenie w Japonii jest dniem , w którym wzajemnie młodzi ludzie obdarzają sie prezentami. Prezenty otrzymują też dzieci. Niektórzy moi rozmówcy , wspominają iż dostawali  prezenty “pod poduszkę” albo” za poduszkę”. “To tak ja ja w dzieciństwie, na Sw. Mikołaja” zdumiewam się!
Toshi, młody filmowiec , pracownik  telewizji w Kioto pamieta, iż jego rodzice wieszali wielka skarpetę a w niej byly  schowane prezenty.
Swięta Bożego Narodzenia dla Japonczyków  nie maja znaczenia religijnego. Ale  są dniem niezwykle ważnym w życiu wielu młodych ludzi. Niemal powszechnie przyjętym obyczajem jest  zapraszanie  ukochanej dziewczyny do wytwornej restauracji na romantyczny obiad. Często obdarowuje się ją  jakimś kosztownym prezentem, a nie rzadko dochodzi tego dnia do oświadczyn. Jednakże  w tym okresie nie zawiera sie slubów.
A jak swiętuje rodzina japońska?  Pracujący mężczyzna najczęściej uczestniczy w jakimś przyjęciu zorganizowanym przez pracodawcę.
 Jednakże  w drodze do domu,( o ile nie przesadził z nadmiernym spożyciem piwa Asahi, Saporo czy wodki ryżowej “sake”), tradycyjnie kupuje bożonarodzeniowy tort. Moja przyjaciółka Yoko sama kupuje tort, ktory zjada ze swoją teściową i córkami, w wigilię Bożego Narodzenia. Jej  mąż zgodnie z obyczajem panującym w wielu miejscach pracy zwykle “baluje’ poza domem.
Tortu  nikt podobno nie piecze w domu sam. Jest jednak tak popularny iż  dzięki temu cukiernie w Japonii nie bankrutują. (Japończycy w wiekszosci nie przepadają za słodyczami).
Bożonarodzeniowy tort stał się swego czasu symboliczny . O dziewczynie, która nie wyszła za  mąż przed upływem 25 roku życia mówiło się, że jest jak “Bożonarodzeniowy tort”, którego   po 25 grudnia już pewnie nikt nie kupi, o ile nie dostanie dużej zniżki ceny.
Nota bene to się zmieniło. Młodzi zakładają rodziny coraz później.
Z okazji Bożego Narodzenia sklepy, place , ulice i domy japońskie dekoruje sie na wzór zachodni. Tak więc są i  migącące światła i sztuczne choinki. Dzieci robią origami-piękne kolorowe żurawie, które są symbolem pokoju i długowiecznosci. Projektanci  choinkowych ozdób łączą zachodnia sztukę z tradycyjną sztuką japońską.
 Na jednym z placów w Tokio kiedy   “choinkę”o wysokości pięciu metrów zrobioną z 3.795 lampek do szampana.
Japończycy “zaadoptowali” także  jedno ze swych  dobrych  bóstw Hotejoszo, do roli  Sw. Mikołaja ( czy raczej Santa Claus) .
Pamiętam iż podczas naszego pierwszego pobytu, przechodząc  koło jednego ze sklepów zostałam przywitana amerykańskim “ho, ho” a zaraz potem już po japońsku, zaproszeniem  do sklepu na zakupy. Przede mną stał wysoki młody Japończyk ubrany w mocno zmodyfikowany strój  “amerykańskiego Sw.Mikołaja”. Przypominał iż nadszedł czas na zakup światecznych prezentów.
Stosunek do tych bożonarodzeniowych zwyczajów zależy w dużej mierze od wieku rozmówcy. Pamiętająca czasy swego biednego, powojennego dzieciństwa Toshiko , wykształcona i bywała w swiecie, zapytana jak ona obchodzi to swięto odpowiada. “ Ja nie obchodzę. Jestem buddystką i wyznawczynią szinto . Nie jestem chrzescijanką . Drażni mnie jednak , że  świeto Bożego Narodzenia, ktore ma tak glebokie duchowe znaczenie  dla chrzescijan, zostało w Japonii sprowadzone do takiego  “dnia Walentynek” . denerwuje  mnie, że handlowcy “przechwycili je” jako kolejną  okazje dla jeszcze bardziej nachalnej komercjalizacji”.
Natomiast wszyscy moi młodzi rozmowcy wspominają podarki bozonarodzeniowe z okresu dzieciństwa . Jedna z rozmówczyn pamieta poza ciastkami i prezentami opowieści misjonarki o Jezusie.Jednak  wszyscy zgodnie uważają iż japońskie Boże Narodzenie pozbawione jest  prawdziwie  duchowego  znaczenia .
* * *
W Hikone, gdzie mieszkalimy,  jest katolicki kościół. Zaprowadził nas tam  na msze Satoshi, którego poznaliśmy podczas jakiegoś towarzyskiego spotkania.
Jest  katolikiem. Jak to się stało? Tuż po wojnie po raz pierwszy zetknął się  z amerykańskim misjonarzem ,  ktory nie tylko  nawrócil na katolicyzm, ale przede wszystkim karmił glodujace dziecko . Satoshi dobrze wspomina tamtego księdza. Pozostał wierny katolicyzmowi. Proboszcz kościoła, franciszkanin z New Jersey odprawia tu msze św.  w jezyku japońskim, portugalskim i angielskim.  Przez trzy niedziele w miesiącu. Każda msza   w kolejnym tygodniu. Podczas naszej pierwszej mszy świętej  w Hikone bylo około 50 osób. Kobiety na włosach miały biale mantyle. To przypomniało mi iż pierwszymi misjonarzami byli tu Hiszpanie i Portugalczycy.
* * *
Katolicyzm zawitał do  Japonii w XVI wieku.  25 lipca 1549  roku na pokładzie chińskiego statku do portu Kogoszima na wyspie Kiuszu przypłynął  jezuita brat Xavier, Hiszpan z Nawarry, misjonarz działajacy w Indiach, Goa i Malazji (Mallaca) .
Po przybyciu do Japonii  jego prośby o audiencję u lorda  (dajmio) Szimasu Tokahisy, zostały spelnione. Xavier  wraz z towarzyszącymi mu osobami doznał wielu dowodow sympatii i  gościnności. Spędził na wyspie ponad rok. Pisząc o Japończykach, wysoko ocenia ich poczucie honoru, uczciwość, szczerość, skłonność do zwiazków monogamicznych, umiejętność słuchania a nade wszystko  zdolność  do duchowych przeżyć. Zaniepokoiła go natomiast nadmierna “miłość” do sake- wódki ryżowej.
Misja  katolicka Xaviera doprowadziła do nawrócenia około stu osób. Jednakże obudziło to poważny niepokój  władcy Kiuszu. Xavier usiłuje uzyskać posłuchanie u cesarza w Kioto, ale nie udaje mu się to. Musi swą misję uznać za zakończoną. Tak więc jego dyplomatyczne zabiegi nie zaprowadziły go daleko. Nie pomogły argumenty, iż rozwój chrześcijaństwa doprowadzi do rozwoju handlu a ten  wpłynie znacząco na rozwój gospodarczy Japonii. “Taki handel pozwoli na uzyskanie zagranicznych towarów  jak  broń, proch i surowce do produkcji jedwabiu” zapewniał  podobno w swych dyplomatycznych rozmowach.
* * *
Szogun Hidejoszi , jeden z pierwszych, którzy podjęli próbę zjednoczenia Japonii i dązyli do jej izolacji Japonii,  zakazał działalności misyjnej. Misjonarzy zaś uznał za szpiegow obcych mocarstw.
W początkach XVII wieku, w okresie rządow Tokugawy doszło do licznych aktów przemocy wobec chrześcijan .
W 1615 roku Tokayama Ukon, bogaty lord, który  razem ze swym ojcem przeszedł na wiarę katolicką , został  skazany na banicję na Filipiny. Wraz z nim wypędzono l47 współwyznawców , wśrod ktorych byli misjonarze  europejscy.
Chrzescijanie japońscy nie raz doznawali poniżeń i opresji. Nie mniej jednak wielu z nich od wiary nie odstąpiło. W pewnym okresie chrześcijanie zostali zesłani do Nagasaki. To tam w 1930 roku przybył Ojciec Kolbe a wraz z nim Zenon Zebrowski, misjonarz, który spędzil w Japonii około 50  lat. Wygnani do Nagasaki chrześcijanie stali się ofiarami wojny, niemal tuż przed jej zakonczeniem.
Nagasaki zostało zmiecione  z powierzchni ziemi przez nalot atomowy.
“Czyż to nie ironia losu”mówi mi jedna z moich japońskich  znajomych. “Amerykanie  byli przecież  także misjonarzami nawracającymi Japończyków na wiarę chrzescijańską. I Amerykanie doprowadzili do straszliwej śmierci tysiące niewinnych. Wśrod nich byli wierni wyznawcy Chrystusa.  Czy sądzisz , że chrześcijański Bóg tego chciał ?“
Ja milczę, bo jaką mogę daćodpowiedź? Moja znajoma pochodzi z Hiroszimy.


Brak komentarzy: