wtorek, marca 15, 2011

Carpe Diem

Rano wybralam sie na spacer. Zatrzymalam sie na krotka rozmowe z sasiadka. Opowiedziala mi o swoich pasjach ogrodniczych. Kreuje bonsai. Nigdy nie byla w Japonii, ale na uniwersytecie miala kolezanke japonskiego pochodzenia i ta zaprowadzila ja na wyklad o tej niezwyklej sztuce japonskiej. Naturalnie mowilysmy tez o dramacie jaki dotknal Japonie. Powiedziala mi; "powinnismy sie od Japonczykow wiele nauczyc. Miedzy innymi cierpliwosci i godnosci. Zauwazylas, jak potrafia sie zachowac w obliczu nieszczescia, ktore ich dotknelo?"
A potem pokazala mi drzewo, ktore rosnie przed jej domem. To drzewo bylo komletnie zniszczone przez huragan "Wilma" , ktory przeszedl nad Marco w pazdzierniku 2005 roku (my bylismy wtedy w Japonii).Jej ogrodnik chcial drzewo sciac. Nie wierzyl, ze przezyje. Ale ona dowiedziala sie ze mozna je ratowac. I udalo sie. Jest to "azjatycka orchidea", kwitnie niemal caly rok i jest przedmiotem mojej nieustajacej admiracji. Ale nie znalam wczesniej dramatycznych losow tego drzewa.

Tego dnia dowiedzialam sie wiec tez dlaczego przed amerykanskim domem sasiadow postawiono ten wielki kamien i kamienna latarenke, typowe elementy zdobiace japonskie ogrody.

Potem jak zwykle poszlam do portu. Przygladalam sie jachtom, ktore staly przycumowane do brzegu . Zawsze robia na mnie wrazenie jakby czekaly, kiedy wyplyna w morze.


Te spacery sa kojace. pozwalaja zapomniec, choc na chwile , ze gdzies toczy sie zycie pelne dramatow . I przychodzi refleksja, stara rzymska madrosc "Carpe Diem". Korzystaj z dnia, ciesz sie dniem , poki jest to mozliwe.

1 komentarz:

Jolanta pisze...

Bardzo mi sie podoba ten blog! Pozdrawiam serdecznie, Jolanta Maria Dzienis :-)