Ryszarda L.Pelc
Co warto zobaczyć
zanim odejdzie się do lepszego świata.
Kilka lat temu podczas „Polskiego Wieczoru” (Polish
Night) zorganizowanego przy kościele Swiętego Marka ( na wyspie Marco, Floryda)
poznałam dwie sympatyczne panie. Jedna z nich ma lat dziewiędziesiąt, druga
osiemdziesiąt. Jak się dowiedziałam mają wspólną znajomą, (ukończyła sto jeden
lat), z która dwa razy w tygodniu grywaja w karty.
Obie moje nowe znajome lubią też kino. Poleciły mi,
najnowszy film z Jackiem Nicholsonem „The Bucket List”.
„Zabawny film”, powiedziala Janet i zaczęła opowiadać.
„Otóż dwaj śmiertelnie chorzy mężczyżni
postanowili zrobić listę , która obejmować będzie to wszystko co
chcieliby zobaczyć i przeżyc zanim umrą...”
* * *
Jesienią ubiegłego roku , tuż przed wyjazdem na Florydę a
ściślej na Marco wstąpiłam do księgarni.
Na jednej z półek zauważyłam książkę, której tytuł mnie zaintrygował.
„ 1000 miejsc,w
Kanadzie i USA, które trzeba zobaczyć
zanim się umrze.” Autorką przewodnika jest Patricia Schultz.
Zaczęłam książkę
przeglądać z zainteresowaniem. Kartkując przypominałam sobie miejsca, w
których byliśmy z mężem podczas naszych
licznych podróży po Stanach i w czasie paru wycieczek do Kanady.
Widzieliśmy np.
słynny i (trzeba przyznać) dziwaczny„Pałac z Kukurydzy” w Mittchel w
południowej Dakocie. Podziwialiśmy bizony pasące się na łąkach
Parku Narodowego im. Teodora Roosevelta. Pływaliśmy statkiem po Miss Green
River w Kentucky i wokół wybrzeża Kauai
(Hawaje) zachwyceni urodą Na Pali czyli zielonego klifu pociętego wodospadami.
Przemierzyliśmy słynną „The Pacific Coast Highway” czyli
drogę nr 1 wiodącą wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Wrażeń nie da się opisać. To
trzeba przeżyć .
Pamiętam ogród różany w Portland z widokiem na góry,
jezioro „Creater Lake” o kolorze ciemnego szafiru otoczone roziskrzonym
śniegiem, wysoko w górach... A
miejsca w Kanadzie? Ogrody Butcharta na
wyspie Vancouver w Victorii są niezwykłe i piękne. Założone w wykopach po kamieniołomach, stanowią dowód na niewyczerpaną ludzką pomysłowość i
potrzebę otaczania się pięknem. A jezioro Louise w Albercie? Nieustraszone
niedźwiedzie spotkane na autostradzie ? To miejsca z mojej „listy zanim....”,
którą być może kiedyś stworzę.
* * *
Grudniowy numer „Smithsonian”z 2007 (www.smithsonian.com) zawiera między
innymi artykuł zatytułowany „28 places to see before you die”.
„Skoro jest tak ogromna liczba przepięknych miejsc do
zwiedzania to jakże można wybrać?” stawia sobie retoryczne pytanie autor
artykułu, dodając „mając na uwadze
zainteresowania naszych czytelników, podróżowaliśmy po świecie pewni, że
znajdziemy miejsca, które ich zainspirują ”
Jakie są te miejsca wybrane przez pracowników
Smithsonian? Jedne z nich to „pomniki przyrody” takie jak Serengeti , Aurora Borealis czyli zorza polarna, wodospady Iguazu, góra
Kilimandżaro, Grand Canyon, dżungla Amazonki, wyspy Galapagos, rzeka Yang tse, Antarktyka . Inną kategorię
stanowią miejsca stworzone przez człowieka. I tu nasi przewodnicy wskazują nam Wenecję, tajemnicze rzeźby na Wyspach
Wielkanocnych, Petrę w Jordanie, ogród Zen w Kioto- Ryoan-ji, Louvre w Paryżu,
Pompeje we Włoszech, Mesa Verde w Kolorado (USA), Piramidy w Egipcie, Tadż
Mahal w Indiach, Wielki Mur w Chinach, Machu Picchu w Peru...
Widziałam zaledwie ( a
może aż?) osiem z tych miejsc .
Zostało mi do zobaczenia jeszcze dwadzieścia.
...
* * *
Zobaczyć tysiąc, sto, pięćdziesiąt zabytków, parków
narodowych , obrazów. A może przeczytać sto, pięćdziesiąt czy X dobrych
książek? A może napisać ileś listów do dawnych znajomych , zapomnianych
krewnych czy byłych sąsiadów? A może zrobić tysiąc , pięćset, a choćby tylko
pięćdziesiąt dobrych uczynków?
... „Lista życia”
a może lista „Zanim...” może
obejmować przecież wszystko co nas cieszy, jak i wszystko co może sprawić radość
innym. Może każdy z nas, póki jest jeszcze czas, zrobi sobie taką listę?
Czas ucieka, a tak wiele do zrobienia, zobaczenia, do
przeżywania.
Ja na swoją listę „ Zanim...”
wpiszę jeszcze parę miejsc, do których chciałabym odbyć podróże.
Jedna z nich powinna zaprowadzić mnie do doliny rzeki
Platte w Nebrasce (USA). Jeżeli to się uda to będziemy tam w towarzystwie blisko pięćdziesięciu
tysięcy innych turystów z całego świata,
którzy zjadą na żurawie gody.
Tam każdego roku zbierają się żurawie. Oblicza się, że
ich liczba dochodzi do pół miliona. Jest to ich godowe miejsce. W bezpiecznym
miejscu, w płytkich wodach znajdują odpoczynek po długim locie. Rankiem
wzbijają się w górę i kołując, szybują w powietrzu . Po jakimś czasie lądują na
bagnach i polach i zaczynają szukać partnera. Z nim, tym jednym wybranym
partnerem czy partnerką pozostaną już na
całe długie życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz