Pojechalismy wiec, zgodnie z nasza wieloletnia tradycja, do "Marco Polo," gdzie eleganccy (on w smokingu, ona w wieczorowej sukni) wlasciciele witali gosci u drzwi...Okazalo sie , ze "Marco Polo" zamknelo swoje podwoje.Restauracja nie istnieje? Zdecydowalismy sie na jeszcze jedna probe; pojechalismy na Marco Walk . Tam bylo halasliwe, tlumne, a zabawowicze ,jak latwo bylo zauwazyc, byli wielkimi zwolennikami piwa i plazowej mody...
Wrocilismy wiec do domu by odpoczac od halasu i rozbawionego tlumu.
Toast za pomyslnosc Nowgo Roku wznieslismy wiec w ciszy i spokoju. Powinnam tu dodac "nareszcie we dwoje"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz