niedziela, maja 22, 2016

Opowiastka o sklejonym talerzu

 

Widzisz ten talerz kupiony w sklepie z porcelaną?
Jeszcze niedawno, jeszcze tak niedawno
Był piekny, z politurą lśniącą i nietkniętą
Patrzyliśmy nań z zachwytem.
Talerz. Niby nic, a takie dzieło sztuki.
 
Teraz ten talerz nosi ślady czasu, a nawet co gorsza ,
Czyjejs nieuwagi.
Nie ze złości, nie w pasji, ot tak mimochodem,
Ktoś go opuścił, rozbił na kawałki.

Zranił.

Staranne sklejenie uratowalo (na czas jakiś)
talerz przed śmietnikiem ,
miejscem , gdzie spoczywaja mniej szczęśliwe szczątki innych
takich cacek ręcznie malowanych.
 

Choc porcelanowe rany już nie krwawią
Blizny po nich są znaczne, ciągle dostrzegalne.
Trzeba też  pogodzić się z myślą, że prawdopodobieństwo,
 iż talerz pęknie na nowo, rozsypie w kawałki
Nie dające się zebrać w całość  jak poprzednio,
Jest przeciez znaczące.
 

„ Czy tak może stać się  z nami ?” pytają
Powiedz  im jakiego kleju użyć trzeba by mogli wrócić
do krainy ułudy o trwałej , niezniszczalnej  miłości?

 

2 komentarze:

Mona pisze...

Jestem zachwycona jak pięknie przeszłaś z tej historii pęknietej porcelany do naszego życia...i tu przypomniała się inna historia:) moja z Kopenhagi..opowiem na mail :) Pozdrawiam poetkę.

Ryszarda L.Pelc pisze...

Ciesze sie, ze "trafiasz w sedno"!!!!!