wtorek, lutego 17, 2015

Pierwsze dni w Krems nad Dunajem.

 
 
Tuz po przyjezdzie ,po przeszlo dwudziestu czterech godzinach podrozy intensywnie zaczynamy poznawac Krems. Dr Maxymilian S., dziekan wydzialu zabiera nas na uniwersytet. Idziemy piechota! Droga wydaje sie daleka, bo "pod gorke", ale ciekawa. Waskie uliczki, koscioly ze smuklymi wiezami, gdzieniegdzie resztki sredniowiecznych murow. Miasto otoczone wzgorzami . Z daleka widac winnice. Idziemy piechota wspinajac sie coraz wyzej. Wreszcie docieramy do celu. Uniwersytet miesci sie w dawnym klasztorze Pijarow.
 
 
 
 




Wstapilam do kosciola. Piekny, wspanialy przyklad sztuki baroku urzeka.

 






W czasie, kiedy ja podziwialam kunszt artystow austriackich  i pracowitosc, poboznosc  Pijarow  Karol zapoznawal sie z tutejszym systemem komputerowym.








 
Poznalam  przyszlych wspolpracownikow Karola . Dr.S.przedstawil mnie profesor Dennis M., wyjasniajac iz jest ona austro-amerykanka. Z niewiadomych powodow zrozumialam, ze jest Australijka . Podzielilam sie wiec  z nia swoimi impresjami amerykanskimi , zaczelam opowiadac o zyciu w Stanach  i nagle uswiadomilam sobie, ze Ona jest Amerykanka! 
Hm...zdarza sie taka gafa! Amerykance opowiadac o zyciu w Ameryce????!
Wracajac  z uniwersytetu idziemy glowna ulica Krems.  
 



 

 

  
 Jest to ostatni dzien karnawaly. Wtorek. Na ulicach tlum swietujacych "ostatki".





Brak komentarzy: