wtorek, maja 02, 2006

Maribor


Ryszarda L. Pelc

My wszedzie jestesmy.

Nie będzie to odkryciem, jeśli powiem, że nigdy nie wiemy czym możemy kogoś zaskoczyć. Zdarzyło mi się to parę miesięcy temu w Stanach, ściślej na Florydzie. Nawiązałam przypadkową rozmowę z panią, która okazała się Słowenką z Lubliany. - O ze Slowenii! ucieszyłam się. My wkrotce tam wyjezdżamy. Po co? Mąż będzie wykładał na uniwersytecie w Mariborze. Moja rozmówczyni nie mogła ochłonąć z wrażenia. - Kiedy mówię, że jestem ze Słowenii, to wszyscy tu pytają, gdzie to jest. A tu nagle spotykam kogoś, kto wie a na dodatek się tam wybiera. Powiedziała.
***
Do Słowenii przylecieliśmy via Frankfurt. Była połowa lutego. Mimo iż było jeszcze szaro, tą szarością odchodzącej zimy podobała nam się okolica. Z okien naszego mieszkania był widok na góry łańcucha Pohorie. Imponujące narciarskie zjazdy były rzęsiście oświetlone i wydawało się wieczorami, że prowadzą prosto do nieba.
Tamten zimowy pejzaż został już tylko w pamięci i na zdjęciach. Teraz w Mariborze jest wiosna, wspaniała, pachnąca, kolorowa i rozśpiewana ptasimi trelami.
Przed chwilą na trawniku pod naszym balkonem pojawiła się para dzikich kaczek. Przyleciały tu znad rzeki Drawy, która płynie nieopodal.
* * *
Słowenia jest niedużym dwumilionowym krajem. Przez długie wieki była pod obcym panowaniem. Odzyskała pełną niepodległość 26 czerwca 1991 roku, zrywając więzy z federacją jugosłowiańską.
Mimo że Słoweni byli przez wieki pod obcymi rządami, zachowali swój język. Warto dodać, że cesarze rzymscy stworzyli tu swoje prowincje. Emana to obecny okręg Lublany (Ljubljany), Poetovio to region najstarszego słowenskiego miasta Ptuj. Maribor to drugie co wielkości miasto Słowenii. W jego okolicy od wieków zakładano winnice.
Maribor jest szacownym starym miastem. Uzyskał prawa miejskie w 1254 roku, co pozwoliło na budowę murów obronnych. Do dziś w jakiejś swej cześci zostały zachowane wraz z wieżami, które miały kiedyś obronny charakter. Dzisiaj większość zabytkowych domów pochodzi z przełomu XVII I XVIII wieku. Pewna część starego miasta jest starannie konserwowana, ale pozostała ciągle czeka na “lepsze czasy” tzn. na odbudowę i rekonstrukcję.
* * *
W Mariborze uczestniczyliśmy w zabawach na zakończnie karnawału. Na placu przed Ratuszem zgromadził się tłum. Większość stanowiły dzieci ze szkół. Były poprzebierane w różnorodne, czesto bardzo dziwaczne kostiumy. Mariborzanie przyszli na Rynek by pożegnać karnawał. Cukiernie, sklepy, kramy uliczne oferowały znakomite pączki obniżywszy przy tym ceny. Wieczorem odbywały się liczne bale maskowe. Ostatki, ostatki!
* * *

W katedrze jest tablica upamiętniajaca wizytę Jana Pawła II w Mariborze. Był po raz pierwszy w maju 1996 roku. Przyjechał na zaproszenie prezydenta, Milana Kucana, by uczcić 1250 rocznicę chrystianizacji Słowenii (wówczas zwanej Koryntią). Poczatek dał chrzest dwu książat słoweńskich w 746 roku. Warto przypomnieć, iż chrzest polskiego księcia Mieszka I, ożenionego z Dąbrówką, księżniczką czeską, miał miejsce znacznie później, bo dopiero w 966 roku.
Na rok 1996 przypadało też 1000-lecie powstania najstarszego religijnego dokumentu w języku słoweńskim, znaleziony w klasztorze we Freisingu.
Napis na tablicy pamiątkowej w Katedrze nosi datę 19 maja 1996 roku i przypomina o spotkaniu Papieża z naukowcami i artystami słoweńskimi. W ten sposób upamiętniono fakt, iz historia powstania Uniwersytetu Mariborskiego i kultury słoweńskiej zwiazana jest nieodłącznie z historią Kościoła katolickiego.
* * *
“In vino veritas” mawiali Rzymianie. Tradycje winiarskie w Mariborze sięgają czasów rzymskich. Na jednym z domów, w tym mieście nad Drawą, pnąc się ścianach rośnie winorośl mająca czterysta lat. Ze względu na wiek i żywotność została wpisana do Księgi Guinnesa. Podobno do dziś rodzi owoce. Wina mariborskie zdobyły trzy mistrzostwa i 231 złotych medali na światowych wystawach i konkursach w Wiedniu, Budapeszcie, Montpelier, Londynie, Tibilisi, Lublanie, Brukseli.
”In vino veritas” przypomnę raz jeszcze za Rzymianami na zakończenie mojej relacji znad Drawy, z terenów, przez które prowadził bursztynowy szlak aż do krajow nad Bałtykiem. Do Polski.
Nie udało mi się w Mariborze spotkać mieszkających tu na stałe Polaków. Ale mam głebokie przekonanie, że są tacy. Jako że “my wszędzie jesteśmy”, jak śpiewa Młynarski.
W Stanach, kiedy zatrzymuję się w hotelu zwykle otwieram książkę telefoniczną i sprawdzam ilu mieszka w mieście Kowali, Kowalskich czy Nowaków. Często ich znajduję; nawet jeśli jestem na niedużej wyspie.
W Mariborze nie mogę tego zrobić. Nie ma książek telefonicznych. Ale, rzecz jasna, każdy mieszkaniec Słowenii biega z “komórką”.

Brak komentarzy: