Ledwo otworzylam drzwi a juz pojawil sie moj Chipmunk. Steskniony nie tyle za mna, ile za ziarnem, ktorego mu nie zaluje. Taka rzeczywistosc. Nie ma co nie ma co łudzić. To nie wylacznie przywiazanie ani bezinteresownosc kaza mu sie zjawic na powitanie.
Domek zime przetrwal, ale wymaga remontu. Moze wystarczy pomalowac?
A moze nalezy pomyslec o nowej inwestycji czyli zakupie nowego domu ( a wlasciwie jadalni)dla naszego stolownika? Glowa boli od tych projektow i wydatkow, jakby powiedziala moja znajoma ...
poniedziałek, czerwca 27, 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Chyba bardziej zależy mu ( czy jej ? ) na świeżej karmie niż nowym domku..Przypomina mi się kreskówka Disneya - Chip and Dale :))
Dziekuje za wizyte w naszym obejsciu! Odczulam ulge.Jeden wydatek mniej! Kupie mu tylko jedzonko:-)
Ale przyznac trzeba, ze uroczy, czyz nie?
no własnie te dzikie najbardziej urocze..w Kanadzie zachwycałam się szrymi i czarnymi wiewiórkami , których u nas nie ma . :)
Czy to ważne, dlaczego przybiega? Najważniejsze, że jest i wdzięcznie manifestuje swoją obecność! Urocze stworzonko :-)))
Prześlij komentarz