środa, czerwca 17, 2009
Z zycia klasy prozniaczej cz.7
Pojechalam do Sunset House, kondominium , w ktorym spedzalismy przez wiele lat wakacje. Dobrze wspominam ten czas i bardzo lubie to miejsce. Z balkonu mozna ogladac jak toczy sie zycie na plazy. Ladny ogrod otaczajacy basen i wygodne wyjscie na plaze.
Zwykle po drodze spotykamy jaszczurki, kameleony i salamandry. Sa wszedzie, uciekaja spod nog, szybko i zwinnie wbiegaja na drzewo, na otaczajacy parkan. Czasami zastygaja nieruchomo. I tak trwaja. Oto przestawicielka "moich" jaszczurek .
Morze lekko faluje, akurat tyle ulozyc sie na szamragdowym "poslaniu" , by slyszec kojacy szum wody. Lodz zacumowala niedaleko brzegu.
Nad morzem troche wiecej ludzi. Zaczely sie szkolne wakacje. Mowiac "wiecej ludzi" nie mam na mysli tlumow jakie zobaczyc mozna na europejskich zageszczonych plazach.
Kiedy wracam do domu przejezdzam pod tym wielkim drzewem dajacym duzo cienia.
Dzisiaj nagle przypomnialam sobie jak lezalam w ogrodzie mojej mamy pod jablonka przygotowujac sie do matury a potem do egzaminow na studia. Przez liscie widzialam tak samo blekitne niebo. Obraz tamtego ogrodu, tamtego domu byl niezwykle zywy. Dziwne. Dlaczego akurat dzisiaj mialam to dziwne skojarzenie? Co maja wspolnego Gumbo Limbo , egzotyczne drzewo na florydzkiej wyspie i papierowka w ogrodzie Mamy? Nc. Poza tym, ze ja je w jakis sposob lacze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz