Lecielismy cala noc. Minela szybko. Obejrzalam dwa filmy, troche spalam, wstawalam by sie przespacerowac po tym ogromnym samolocie ,w ktorym bylo ponad 400 pasazerow. To byli ludzie z roznych stron swiata, w roznym wieku, ludzie o rozmaitych losach, historiach, pochodzeniu, ktorzy nagle , znalezli sie w tym samym miejscu i przez kilka godzin dziela wspolna przestrzen ...i w jakims sensie wspolny los. Laczy ich tez miejsce docelowe: Paryz. A kiedy przekrocza granice, rozejda sie tylko wiadomych sobie kierunkach...czy kiedykolwiek znow sie spotkaja? Byc moze...
Samolot laduje bezpiecznie i plynnie.
Darek odbiera nas na lotnisku. Samolot przylecial punktualnie ale odprawa graniczna byla tak niesprawna, ze trwala poltorej godziny. Polowa stanowisk byla zamknieta. Po dlugim czekaniu w zwartym tlumie , dostalismy sie do dwu umundurowanych pan, ktore calkowicie byly pochloniete rozmowa. Wbily stemple bez patrzenia na nas. No , ale co tam! Jestesmy w "slodkiej" Francji . Ten termin pochodzi ze starofrancuskich ballad trubadurow , przeniesionych potem do slynnej Piesni o Rolandzie. Ten termin "Slodka Francja" bardzo mi przypadl do gustu! Choc moze "slodka" az tak bardzo Francja nie jest, ale zapewne przyjemniej sie tu zyje niz gdzie indziej ( te sery, te wina, ta kuchnia!!!!) Poza tym jest piekna i fascynujaca. Lubie ten kraj. Trudno mi powiedziec czy wole Paryz, czy poludnie Francji; albo owe male miasteczke otaczajace Paryz, do centrum ktorego dojezdza sie w ciagu czterdziestu paru minut ( albo dluzej:-) zaleznie od zageszczenia drog. I oto dojezdzamy do Valmondois, podparyskiego miasteczka, w ktorym mieszkaja nasze dzieci. Nasz syn Dariusz z rodzina.
Jestesmy na miejscu. Kot Caramel wszedl na dach samochodu uznajac to za dobry punkt widokowy. Grzeje sie w sloncu a rownoczesnie sprawia wrazenie jakby chcial nas przywitac.
Wybiega tez na spotkanie pani tego domu, Sylwia .
1 komentarz:
wszędzie jest ,,słodko " gdzie dobrze się czujemy, gdzie mamy bliskie osoby..:)
Prześlij komentarz