Jesień nadeszła chyłkiem,
nadeszła całkiem znienacka.
Miriada liści z drzew spadająca z podmuchem wiatru najlżejszym,
pokrywa ziemię kolorowym pledem by ją otulić przed chłodem.
Chodzimy po tym okryciu.
Słuchajac szelestu lisci
wspominamy odlegle,
w czasie i przestrzeni,
nasze spacery przez zycie.
„Spojrz, znów mamy jesień,
na przemian deszczową i chmurną
albo słoneczną i złotą ,
pachnącą opadłym listowiem i trawami lśniacymi rosą..."
nadeszła całkiem znienacka.
Miriada liści z drzew spadająca z podmuchem wiatru najlżejszym,
pokrywa ziemię kolorowym pledem by ją otulić przed chłodem.
Chodzimy po tym okryciu.
Słuchajac szelestu lisci
wspominamy odlegle,
w czasie i przestrzeni,
nasze spacery przez zycie.
„Spojrz, znów mamy jesień,
na przemian deszczową i chmurną
albo słoneczną i złotą ,
pachnącą opadłym listowiem i trawami lśniacymi rosą..."
Minely wiosna i lato...
Kolejna jesień nadeszła…
Tak jakos niepostrzeżenie i tak jak gdyby znienacka…
Tak jakos niepostrzeżenie i tak jak gdyby znienacka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz