Frekwencja na niedzielnym spotkaniu nie byla duza. Zrozumiale.
Konczy sie sezon na Marco, wiosna zawitala , wiec jak wedrowne ptaki ludzie wracaja do swoich miejsc zamieszkania.
Na zdjeciu Angela ( w blekitach), zalozycielka klubu , obok niej Eva i jej maz, lekarze pochodzacy z Libanu. W zieleniach pani Sue K. dziennikarka piszaca do lokalnej gazety i wspolwlascicielka wydawnictwa.
Po dyskusji ( bez konkluzji) , podczas ktorej rozwazano czy Ameryka (USA) jest gotowa na wybor KOBIETY na prezydenta Stanow, podano szampana. Na pierwszym planie Juan, ktory postawil teze, "kobieta to kobieta, a mezczyna to mezczyzna wiec sie roznia.." wznosi toast za dobre lato. Towarzyszy mu Atef, gospodarz Klubu. W glebi Karol P. i Grace, Amerykanka chinskiego pochodzenia, z magisterium zdobytym w dziedzinie literatury angielskiej na uniwersytecie w Taiwanie.
Louise , ktora poznalam przed laty, pochodzi z Kanady. Jest to jedna z najbardziej uroczych czlonkin klubu. Lubi opowiadac o swojej karierze specjalistki od ogrodow. Miedzy innym ogrod botaniczny w Nowym Yorku takze i Jej zawdziecza swoja urode.
Na zakonczenie spotkania zdjecie zbiorowe beze mnie ze zrozumialych powodow.
Gospodarze Izabella i Atef ( Kanadyjczycy) zegnaja p. Sue, ktora zapewne zamiesci reportaz z zebrania w Sun Times.
Do zobaczenia w listopadzie!
PS. Nikt z czlonkow klubu nie przeczyta tego tekstu. Niestety nie znaja polskiego. Moze powinnam zalozyc "Klub Uczacych sie jezyka polskiego"?
Jak mi sie to uda nie omieszkam powiadomic gosci mojego "polskiego" blogu:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz