Widzisz ten talerz kupiony w sklepie z porcelaną?
Jeszcze niedawno, jeszcze tak niedawno
Był piekny, z politurą lśniącą i nietkniętą
Patrzyliśmy nań z zachwytem.
Talerz. Niby nic, a takie dzieło sztuki.
Teraz ten talerz nosi ślady czasu, a nawet co gorsza ,
Czyjejs nieuwagi.
Nie ze złości, nie w pasji, ot tak mimochodem,
Ktoś go opuścił, rozbił na kawałki.
Zranił.
Staranne sklejenie uratowalo (na czas jakiś)
talerz przed śmietnikiem ,miejscem , gdzie spoczywaja mniej szczęśliwe szczątki innych
takich cacek ręcznie malowanych.
Choc porcelanowe rany już nie krwawią
Blizny po nich są znaczne, ciągle dostrzegalne.Trzeba też pogodzić się z myślą, że prawdopodobieństwo,
iż talerz pęknie na nowo, rozsypie w kawałki
Nie dające się zebrać w całość jak poprzednio,
Jest przeciez znaczące.
„ Czy tak może stać się
z nami ?” pytają
Powiedz im jakiego
kleju użyć trzeba by mogli wrócić
do krainy ułudy o trwałej , niezniszczalnej miłości?
2 komentarze:
Jestem zachwycona jak pięknie przeszłaś z tej historii pęknietej porcelany do naszego życia...i tu przypomniała się inna historia:) moja z Kopenhagi..opowiem na mail :) Pozdrawiam poetkę.
Ciesze sie, ze "trafiasz w sedno"!!!!!
Prześlij komentarz