W ogrodzie jakby na pozegnanie zakwitl znow piekny kwiat chinskiej rozy (hibiscus).
Zatrzymujemy sie co dwie godziny by wyprostwac sie , pijemy kawe, fotografujemy i ruszamy w dalsza droge.
W polnocnej czesci Florydy krajobraz sie zmienia. Niewiele juz tu palm ale sosen porosnietych lianami i brodatym hiszpanskim mchem jest coraz wiecej. Wieczorem zatrzymujemy sie w Valdoscie w Georgii.I jak zwykle meldujemy sie w tym samym co "od zawsze" motelu. Marco zostalo za nami.Good by nasza "rajska" wyspo .
Przez kilka miesiecy nie bedziemy pilnowac zachodow slonca nad Zatoka Meksykanska, nie bedziemy fotografowac pelikana na plazy. Nie bedziemy sluchac spiewu drozda ani podziwiac eleganckiego bialego igreta spokojnie spacerujacego w naszym ogrodzie.
1 komentarz:
Rysiu tam jest tak pięknie...
:-)
Prześlij komentarz