Oderwalam sie od komputera. Odeszlam od telewizora. Skonczylam tzw. zajecia domowe. Poszlam nad morze.
Przygladalam sie miesozernej mewie, ktora starannie plukala w wodzie morskiej szczatki ryby wyrzuconej na brzeg. Potem , juz najedzona, podeszla blizej mnie.
Sluchalam fali uderzajacej o brzeg. Czytalam ksiazke o Egipcie. "River in The Desert". Za miesiac mielismy leciec do Kairu a potem dalej; do Aleksandrii, Luksoru, Karnaku... Mielismy przez pare dni plynac Nilem . Nie polecimy i nie poplyniemy w tym roku. Agencja odwolala wycieczke. My zreszta zamierzalismy i tak z niej zrezygnowac. Moze kiedys, w przyszlosci uda sie tam jednak dotrzec...Wrocilam i ogladalam wiadomosci telewizyjne. Tlumy protestujacych ludzi znow zgromadzone na placu Tahir. Sa na tym samym placu, przy ktorym miesci sie najwieksze, najbogatsze muzeum archeologiczne swiata . Wsrod zbiorow slynne skarby znalezione w grobowcu mlodziukiego faraona Tutenhamona.
piątek, lutego 04, 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz