Jesień nadeszła chyłkiem,
nadeszła całkiem znienacka
obsypała drzewa purpurą i złotem.
Przystanęła jakby na chwilę w zachwycie
nad swoim dziełem niezwyklym.
"Ach , jak ludziom upiekszam ich zycie,
jakże je czynię wspaniałym".
Miriada liści z drzew
spadająca
z podmuchem wiatru najlżejszym
pokrywa ziemię kolorowym pledem
by ją otulić przed chłodem.
Chodzimy po tym okryciu.
Zasluchani w szelesty lisci
wspominamy odlegle , w czasie i przestrzeni,
nasze spacery przez zycie.
Spojrz, znów jesień nadeszła
słoneczna, złota , przepiękna,
pachnąca opadłym listowiem
i trawami lśniacymi rosą...
Jak dobrze jest być
i czerpać radość życia garściami,
choć wiosna dawno minęła…
A jesień nadeszła…już jesień…
Tak jakoś niepostrzeżenie,
i tak jakby znienacka…
środa, października 13, 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz