Tadeusz Chabrowski, poeta, filozof, teolog, optyk, działacz i animator polonijnego życia kulturalnego, opowiada w swych wierszach o tym co myślą i czują rośliny.
Skąd wziął się pomysł? Jak twierdzi Autor stało się to podczas palenia suchych liści, badyli i traw na polu w Pensylwanii. Patrząc na płonące ognisko Poeta usłyszał “pewnego dnia ich niedoopisania głośny "krzyk". Niemowlęce kwilenie przypiekanych w ogniu liści i gałązek. Przez tygodnie nie mogłem uwolnić moich uszu od tej skargi.”
Wielu z nas paliło ogniska ale czy poza trzaskiem gałązek a czasem syczeniem mokrej trawy uslyszeliśmy coś co przypomina “krzyk”?
Rośliny z “Zielnika Sokratesa“ nie tylko “krzyczą”.
One cierpią, cieszą się, myślą, rozważają sens istnienia, boją się umierania, wyznają potrzebę miłości. Są jak ludzie, jak każdy z nas.
Poeta nadał im cechy ludzkie, obdarzyl je taką wrażliwością jakiej niekiedy my jesteśmy pozbawieni.
Personifikacja jest bezsprzecznie najbardziej charakterystyczną i najczęściej użytą formą wyrazu poetyckiego, którą posłużył się Poeta. Stanowi cechę przeważającej części wierszy zgromadzonych w “Zielniku Sokratesa”.
Autor nie stroni też od innych figur stylistycznych. Posługuje się zaskakującą metaforą (“poligon nieba”), licznymi intrygującymi porownaniami i zaskakującymi epitetami (“grubouda pietruszka”).
W przedmowie do wyboru wierszy ze swego najnowszego zbioru poezji (zamieszczonych w “Swiecie Nasz” www.swiecienasz.com) Tadeusz Chabrowski pisze: “Mój zielnik opowiada o uczłowieczonych roślinach, które nie są ani ślepe, ani głuche, które doskonale zdają sobie sprawę z krotkotrwałości swojego losu. Potrafią cieszyć się każdym fragmentem chwili ("Mak"), ale w tym samym czasie, chcą wiedzieć "dlaczego jest raczej coś niż nic" ("Zagorzałka wiosenna"). W tym ogrodzie prawie każda z przywołanych do życia roślin, próbuje znaleźć swoje miejsce w przyrodzie, próbuje zdefiniować swój stosunek do przetrwania“.
W “Zielniku Sokratesa ” ułożonym przez Poetę “znalazłam” rośliny, które wydawały mi się znane. Okazało się jednak, że znałam je zaledwie z nazwy i wyglądu. Nie wiedziałam iż pospolity perz, którego wprawdzie “nie stać na filozoficzny patos” czy “stoicką sprawiedliwość“ bądź też “tragiczną piękność przydrożnej róży” może być tak “ludzki”w swym pragnieniu wyrażenia tego co najważniejsze (…) na wietrze nucę piosenkę o przetrwaniu…”
Teraz po lekturze wiersza Chabrowskiego plewiąc perz dojrzę iż rzeczywiście jego “bladoszare rozłogi” przypominają włosy “pokutujących anielic”.
Bławatek zwany tez chabrem, zapamiętany przeze mnie z dzieciństwa, z wyjazdów na wieś, jawi się w poezji Tadeusza Chabrowskiego jako Filozof obawiający się by “sens trwania na planecie nie wyparował”, zastanawiający się nad “swoim miejscem w czasie”, ubolewajacy iż nie udało mu się “wtargnąć w tajemnice gleby” . To już nie skromny, błekitny kwiatek rosnący w zbożu, to głeboko myślący Analityk mający nadzieję, że “gdzieś daleko za horyzontem jest takie miejsce,
gdzie razem z ptakami i rybami,
pogiętymi uchwytami do walizek i przepalonymi żarówkami
składuje się na pólkach, na zielonym papierze
zwiednięte kwiaty i badyle”.
W jakim stopniu bławatek jest personifikacją Autora a może i Czytelnika tej poezji? O czym rozważa Mak z “Zielnika Sokratesa”?
“Gdybym miał na nowo planować życie
stawilbym czoło podstępnemu przemijaniu”
buńczucznie oświadcza kwiat znany ze swej wiotkości i krótkiego żywota. Czy my także nie chcielibyśmy stawić czoła PRZEMIJANIU?
Problem upływania czasu, starości, śmierci pojawia się w wierszu “Rabar“.
“Zimne deszcze popsuły moje samopoczucie
w zgrubiałych kłączach reumatyzm,
epileptyczne skurcze jak u świetego Wita (…)”
Jeszcze w połowie maja znakomicie zapowiadała się moja przyszłość(…)
Dbałem o zdrowie i płciową wstrzemięźliwość,
(…) moje serce jak oszalałe wyło z uciechy.
Starość jest klęską butwiejącej imaginacji,
Komórki i ideały znikają, wesołe barwy kwiatów gasną, umiera sie
Ze łzami w oczach na nieśmiertelność”.
O zmienności świata “myśli” też czarna porzeczka:
“Gubię się, wiednę z przygnębienia.
Heraklit miał rację, nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, zakwitnąć dwa razy tym samym kwiatem.
Z nietrwałych widm rzeczy lepię świat,
Z głębi wnętrza krzeszę iskrę chwili,
która przeminie (…)
Piękne są wiersze Tadeusza Chabrowskiego. Mądre, głebokie, niekiedy zabawne, niekiedy przejmujące. Raz po raz pojawia się w nich motyw zadumy nad losem, fascynacja naturą, ironia, żart. Poeta-filozof zadaje pytania uniwersalne, choć nie on mówi a jego “alter ego”- rośliny z “zielnika”. Abstrakcja miesza się z rzeczywistością, w której żyjemy. Poezja Chabrowskiego dotyka spraw ważnych. Znaleźć w niej można akcenty moralistyczne: “(…) bądź sam ze sobą uczciwy,
nie lękaj się czerwonego połysku miecza,
od jadowitych uczuć niech cię broni
zdrowy rozsądek i miłość,
która jest odtrutką na otchłanie nienawiści”
Zadziwiający jest ten “Zielnik Sokratesa”. Z jednej strony głeboko filozoficzny, niekiedy sprawiajacy wrażenie, iż wszechstronnie wykszałcony Autor chce oszołomić czytelnika swą erudycją, z drugiej zaś strony prosty, zrozumiały, niekiedy przypominający język znany z dziecięcych bajek.
Nie jestem znawcą botaniki. Dla kogoś nieobeznanego z nazwami roślin tytuły wierszy wydają się zabawne. Oto fragmenty spisu treści:
“Zagorzałka wiosenna”, “Poziewnik piaskowy”, “Niepokalanek pieprzowy”(używany w medycynie ludowej na wzrost męskiej potencji), ”Popłoch pospolity”, “Bodziszek cuchnący”, “Szczyr roczny”.
Każda z tych roślin ma nam coś do powiedzenia, ma własne problemy i własne spostrzeżenia. Zadziwiające jak uniwersalne są to problemy.
Zycie rośliny (Arcydzięgiel) bywa tragiczniejsze niż życie człowieka “ludzie mogą osładzać sobie życie
mitami, legendami i liturgią, wiarą w nieskończenie szczegółowe przekazania;
Ja ze swoją przeklętą makroskopią
widzę w kropli wody jezioro,
w mżawce porannej deszcz kamieni,
w dołku pod miedzą straszliwą przepaść (…)
Myślę o Autorze jako człowieku szczęśliwym. Być może jestem w błędzie. Ale jeżeli ktoś, kto mieszka w Nowym Jorku na Greenpoincie, często zwanym “polskim gettem”, może jeszcze usłyszeć o czym mówią rośliny i rozumieć ich język, musi być człowiekiem niezwykłym.
W przewodniku “Literatura polska XX wieku. Przewodnik encyklopedyczny“(Wydawnictwo Naukowe PWN 2000) znalazłam życiorys Tadeusza Chabrowskiego.
Suchy, zwięzły i formalny. Moją uwagę zwrociły kierunki studiów, które obierał; od filozofii tomistycznej i teologii poprzez polonistykę na uniwersytecie na obczyźnie w Londynie, kulturoznawstwo w Filadelfii, literaturę i filozofię na uniwersytecie warszawskim, socjologię na uniwersytecie w Nowym Jorku. i wreszcie zaczął poznawać tajniki optyki, która pozwoliła mu na prowadzenie własnego zakładu optycznego.
A twórczość poetycka?
“Debiutował w 1962 roku w “Tygodniku Powszechnym” publikował w Więzi, Kulturze paryskiej, Wiadomościach, Oficynie Poetów.
Wydał tomiki wierszy “Madonny’ (Londyn 1964), “Lato w Pensylwanii” (Londyn 1966), “Drewniany rower”( Nowy Jork 1988), “Drzewo mnie obeszło”(1973), “Wiersze” (1975), “Panny z wosku” (Lublin 1992).
Chabrowski otrzymał m in. nagrody Z. Polkowskiej-Szkaradzińskiej, (1964), Fundacji im. Kościelskich (1965), prezydenta Częstochowy (1990), amerykańską nagrodę World of Poetry Press (1990)”.
Wydał też w Polsce “Miasto nieba i ziemi”, “Gałaź czasu” “Kościół pod słońcem”. “Zielnik” ukazał się w Polsce nakładem Wydawnictwa Akademii Rolniczej w Lublinie.
Wydaje się jednak, iż tytuł zbioru jest nieco mylący. Nie zapowiada całego bogactwa poetyckich i filozoficznych treści. “Zielnik”w potocznym rozumieniu kojarzy się ze starannie ułożonymi wysuszonymi kwiatami i trawami. A przecież w “zielniku” Chabrowskiego mamy też rabarbar, cebulę, czarny bez, egzotyczne karczochy, ba nawet chrzan.
Wszystkie rośliny są u Chabrowskiego pełne życia, pulsują sobie tylko znanymi pasjami, i pragnieniami. Choć z drugiej strony to przecież nie jest zwykły zielnik, to jest “zielnik Sokratesa”.
**
Interesujące jest życie Tadeusza Chabrowskiego i bogaty jest jego dorobek poetycki.
Przypuszczam, iż podobnie jak ja, tak i inni Czytelnicy Jego wierszy zadają sobie pytanie, czy doświadczenia zdobyte podczas wojennego dzieciństwa, długiej emigracji, lat studiów, działalności w kręgach polonijnych znalazły odbicie w Jego poezji? Trudno przypuszczać, że może być inaczej.
Ale czy Poeta WIE wszystko o świecie, w ktorym żyje? Czy z pewnością WIE co myśli, co czuje każda napotkana roślina? Czy my czytelnicy WIEMY?
Być może odpowiedź na to pytanie dał poeta w ostatnim wierszu umieszczonym w “Zielniku Sokratesa” (“Czarny bez”)
“Chyba już wiesz, że nic nie wiesz i nikt nie przybliży ci znaków, magicznych liczb objaśniających wszechświat (…)
Zadne słowo pozlepiane ze sylab, przegrodzone przecinkiem jak kiełkiem lub kropką,
nie jest w stanie opisać zawiłych mechanizmow życia, niepokoju drżącego na osice listka”.
“Scio me nihil scire” powiedział grecki mędrzec, Sokrates. Czy Poeta chce nam to przypomnieć, powtarzając za filozofem to sławetne “Wiem , że nic nie wiem” ?
Ryszarda L. Pelc
/tekst publikowany w miesieczniku Panorama Polska , Edmonton, Kanada Vol. 13, No. 8 (142) Sierpień 2005/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz