sobota, stycznia 18, 2014

Jak Feniks z popiołow

(Wspomnienia z podrozy do Cilipi w Chorwacji.)
 


Była piękna czerwcowa niedziela.Tuż po śniadaniu , wycieczkowym autokarem wyjechaliśmy w stronę Cilipi .

Nasz autobus zabierał po drodze pasażerow z innych hoteli, więc mieliśmy okazję do zobaczenia  Dubrownika w całej jego urodzie. Ruch był niewielki , miasto wydawało się jeszcze senne.

Dubrownik , malowniczo położony  pomiędzy górami a  Adriatykiem, tonął w powodzi subtropikalnej zieleni cyprysów, palm i pinii , białych , różowych  oleandrów, niebieskich hortensji. 

Mijaliśmy port ,  gdzie stały zacumowe łodzie żaglowe, a także większe i mniejsze rybackie łodzie kołysane falami. Białe  jachty pięknie kontrastowały z błekitem nieba i szmaragdem wody.

Po jakimś czasie  autobus zbliżył się do wielkich kamiennych miejskich murow  obronnych. A potem zaczął wspinać się w górę.

Z jednej strony , teraz już daleko  w dole, widać było mieniącą się w słońcu szafirową taflę wod Adriatyku, z drugiej strony zbocza gory Srdj wznoszącej się do wysokości

Ponad czterystu metrów  nad poziomem morza.

Było tu zielono i żółto , a gdzieniegdzie  połyskiwały bielą odkryte skały wapienne. Czasem pojawiały się domy. Niektóre z nich stały opuszczone . Ich ściany nosiły ślady kul a wybite, wypalone okna kojarzyły się z  pustymi oczodołami.

W dole  do rozrzuconych szczodrze wysp dobijały łodki i łodeczki, gdzieś na horyzoncie pojawił się ogromny statek pasażerski, wiozący licznie  odwiedzających Chorwację  turystów.

Nasza podróż do celu trwała krótko.

Cilipi , oddalone od Dubrownika o siedemnaście kilometrów, to mała wioska znana jest z  pięknych haftów i tańców folklorystycznych. Tradycja jest tam żywa . Każdej niedzieli , po mszy na placyku  przed kościołem Swiętego Mikołaja odbywają pokazy. Wydaje się, że tańczą tu wszyscy mieszkańcy wioski, z wyjątkiem hafciarek i ich pomocnic, które sprzedają  swe rędzieła. Tańczą starzy i młodzi, inni  do tańca im przygrywaja. Jeżeli napiszę że “wieś żyje z tradycji” będzie  w tym chyba duża część prawdy.

* * *

Przypadek zdarzył,    tego dnia kiedy byliśmy w Cilipi ,  odbywało się w kościele bierzmowanie. Ważne to wydarzenie w życiu katolików. Przyjechał biskup. W pełnym po brzegi kościele panował więc nastrój szczególny.

 Usiadłam w ławce w bocznej nawie,  tuż obok gipsowych  figur  przedstawiających Swiętą Rodzinę. Swięty Józef i mały Jezus  są pozbawieni głów. Leża one ustawione  u ich stóp.  Głowa Matki Boskiej została przyklejona. Ale w miejscu gdzie były  oczy   wielkie wystrzelone dziury. Obok wisi tablica przypominająca iż kościół stał się obiektem barbarzynskiego ataku . Stało się to 13 stycznia 1992 roku.

Ten atak na SYMBOL  wiary  i narodowej przynależności , nie miał naturalnie  znaczenia militarnego. Tak samo,  jak wcześniejsze spalenie tej małej  wsi. To była tylko kolejna próba pokazania siły, zastraszenia i upokorzenia Narodu.

* * *  

Przed ołtarz podchodzą młodzi ludzie; dziewczęta i chłopcy w narodowych strojach. Mają po kilkanaście lat. Urodziwi młodzi ludzie. Czy coś wiedzą  o niedalekiej przecież przeszłości, czy może coś zapamiętali z tamtego okrutnego czasu? Jeżeli tak, to co ?

Po latach wojny i systematycznej  dewastacji,  Chorwacja wróciła do życia. Pozostało jednak rozgoryczenie wobec świata, który był  długo był odwrócony bądź przyglądał się  obojętnie “teatrowi wojny”. Pozostały też opuszczone domy. Niektóre z nich należały do wypędzonych  Serbów.

Kiedy skończyło się nabożeństwo mieszkańcy Cilipi  grali i tańczyli dla publiczności przybyłej tu z całego świata. Oglądaliśmy  narodowe tańce i oklaskiwaliśmy artystów.

                                              Teraz , kiedy wróciliśmy z wycieczki do własnych domów, włączywszy telewizory znów  przyglądamy się “teatrom wojny”. W Iraku, Libanie, w krajach Afryki.

Dla własnego zaś samouspokojenia mówimy sobie; no cóż “Tak już swiat urzadzony”.

I dalej będziemy słuchać “słusznych” komentarzy propagandystów, wierzyć w fałszywe obrazy świata.  Może tak trzeba? Czarne uznać za białe i vice versa ? Dla świętego spokoju?

I w jednym jest tylko nadzieja, że wyrosną nowe pokolenia ( oby nie mścicieli!) a  miasta czy wsie obracane dziś w proch i pył ,  jak Feniks,  na nowo powstaną z popiołow”. Podobnie  jak mała, dalmatyńska wioska,  Cilipi.